Jedna z dziedziczek niemieckiej firmy Bahlsen GmbH & Co Verena Bahlsen, która w czasie II wojny światowej zatrudniała około dwustu robotników przymusowych wywiezionych z terenów okupowanych przez III Rzeszę, udzieliła skandalicznego wywiadu niemieckiemu „Bildowi”. Teraz próbuje się tłumaczyć.
To nie było za moich czasów. Płaciliśmy pracownikom tyle samo co Niemcom, dobrze ich traktowaliśmy. Sąd odrzucił wszelkie skargi, firma nie jest nikomu nic winna
— w ten sposób Verena Bahlsen wypowiedziała się odnośnie pracy robotników przymusowych w czasie II wojny światowej dla firmy Bahlsen GmbH & Co, znanej m.in. z produkcji herbatników Leibniz. W kontekście odszkodowań dla robotników przymusowych, których firma nie chce zbyt chętnie płacić, skandalicznie zabrzmiały też jej słowa o tym, że chce „zarabiać pieniądze i kupować sobie jachty”.
Jestem bardzo daleka od wybielania narodowego socjalizmu i jego skutków
— stara się bronić Verena Bahlsen w wydanym oświadczeniu.
Z kolei firma Bahlsen GmbH & Co. KG w oświadczeniu z jednej strony się broni, że sąd krajowy w Hanowerze odrzucił roszczenia byłych robotników przymusowych. Z drugiej zaznacza, że w 1999 roku przystąpiła do fundacji „Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość” i wpłaciła 1,5 mln marek niemieckich na rzecz odszkodowania dla byłych robotników przymusowych.
as/rp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/447099-dziedziczka-niemieckiej-firmy-o-robotnikach-przymusowych