Wystarczyło spalić kukłę Judasza w małym podkarpackim miasteczku, by informacja o tym zdarzeniu obiegła świat. Lokalna tradycja nieoczekiwanie odżyła. Władze Pruchnika mówią, że to była prowokacja, i zapewniają, iż już się nie powtórzy
– czytamy w tekście Mai Narbutt na łamach tygodnika „Sieci”.
Dziennikarka zwraca uwagę, że rytuał, który wrócił do Pruchnika ma dość długą tradycję.
Nie chodzi o kronikarską dokładność, ale o własne wyobrażenia o tym, co znaczy „dawno”. Bo wszyscy w Pruchniku uważają, że w miasteczku zawsze bito Judasza, i dla wielu jest to argument, iż tak ma być nadal, żadne zmiany nie są potrzebne. Ale to nie do końca prawda. Wydawało się przecież, że tradycja zanikła. Od 2009 r. w miasteczku nie organizowano już bicia Judasza, jakby poskutkowały pouczania proboszcza, że Kościołowi te obrzędy się nie podobają, są zbyt brutalne i nietrudno się w nich dopatrzyć antysemityzmu. A i miejscowa władza dawała do zrozumienia, że tego zwyczaju już w Pruchniku nie chce. Żadnych wątpliwości, że może wybuchnąć skandal, nie mogli więc mieć czterej mężczyźni, którzy pod osłoną nocy zawiesili kukłę na latarni. Jak opowiadała mi policjantka z Jarosławia, byli zamaskowani, widać to na nagraniach monitoringu, który przejrzano
– czytamy.
Nie da się ukryć, że rano w Wielki Piątek urzędnicy samorządowi zobaczyli, że na jednym ze słupów wisi wielka kukła Judasza. Trudno było ją przegapić, skoro zawieszono ją na Jana Pawła II, głównej ulicy, niedaleko urzędu miasta. – Najgorsze, że ten Judasz był rzeczywiście tak ucharakteryzowany, że wyglądał na ortodoksyjnego Żyda. Miał pejsy, duży nos. Ktoś zadał sobie dużo trudu, by tak to zrobić. Gdyby Judasz wyglądał jak na świętych obrazkach, byłoby inaczej – przyznaje Robert Grądziel. I oczywiście właśnie w tym tkwi istota problemu, który wielu stara się zignorować lub mu zaprzeczyć. Zapewne władze miasteczka miały cichą nadzieję, że nikt poza Pruchnikiem nie zauważy, iż odżyła tradycja bicia Judasza. Kukła zostanie utopiona w rzece Mołce i wszyscy o sprawie zapomną
– pisze Narbutt.
Dziennikarka „Sieci” spotkała się też z autorem artykułu w lokalnych mediach, który nagłośnił sprawę powrotu tej tradycji.
”Wszystko zaczęło się od anonimowego telefonu. Jakiś mężczyzna powiedział, że w Pruchniku odradza się stara tradycja i o 15.00 w Wielki Piątek będzie ‘sąd nad Judaszem’. Nawet nie bardzo chciałem jechać, byłem tam przecież niedawno w Niedzielę Palmową” – opowiada Hubert Lewkowicz. Ale pojechał. I – jak mówi – to, co zobaczył, tak go przeraziło, że nie miał już ochoty rozmawiać z mieszkańcami. – Agresja, rodzice, którzy podjudzali dzieci do bicia. Zaszokowało mnie, że dorośli zachęcają dzieci do uderzeń kijkami, a nawet kopania. Właśnie to uważam za najgorsze – mówi Lewkowicz. Wrócił do redakcji, napisał tekst i szybko wrzucił na portal. Zamieścił też w internecie nagrania z „sądu nad Judaszem”.
Więcej na temat ostatnich wydarzeń w Pruchniku w nowym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 6 maja br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445767-narbutt-w-sieci-prowokacja-w-pruchniku