W moim liceum najbardziej nielubiani byli lizusy i donosiciele. Jeżeli się nic nie zmieniło, to niektórzy politycy opozycji mogą mieć „przechlapane”.
Nie tak dawno stali w pierwszym szeregu popierających Sławomira Broniarza, szefa ZNP i zachęcali nauczycieli, by nie oddali „nawet guzika”. Dobro ucznia było dla nich jednoznaczne z 1000 zł podwyżki. Egzaminy gimnazjalne, ośmioklasistów czy też matury miały paść na polu walki o „godność” zawodu nauczyciela. Posłanka Gasiuk-Pichowicz z rozpaczą alarmowała, że w odwiedzonej przez nią szkole strajkują tylko dwie nauczycielki, bo reszta została „zastraszona”. Wspierali nauczycieli obrażających, szydzących i wyzywających koleżanki i kolegów, którzy jednak postanowili wesprzeć swoich wychowanków w trakcie egzaminów. Z trudem przeboleli, że w gimnazjach i podstawówkach udało się je przeprowadzić. I całą nadzieję zaczęli pokładać w maturach, bo przecież z łapanki nie da się utworzyć rady pedagogicznej, żeby sklasyfikować maturzystów. Gdyby nie nowelizacja ustawy o prawie oświatowym, która wytrąciła straszak maturalny z rąk związkowych działaczy, ponad 70% maturzystów mogło być niedopuszczonych do matury. Działacze kazali wtedy zawiesić strajk, ale i tak w 200 szkołach to dyrektorzy musieli wziąć na siebie obowiązek sklasyfikowania uczniów.
Do maturalnego stresu związanego z egzaminami dołożyli, wspierając nauczycielskich związkowców, dodatkowy – obawę, że straci się rok, bo maturalnych zmagań nie będzie.
A dzisiaj życzą maturzystom powodzenia, ściskają za nich kciuki…
Widać przypomnieli sobie, że maturzyści mają czynne prawo wyborcze. I ich rodzice.
Jak przestaną te kciuki zaciskać, polecą malować plakaty na wrześniowy strajk – z hasłem „walczymy do skutku”. I będą walczyć znacznie bardziej, niż poprzednio – żadnych egzaminów we wrześniu nie ma, a wybory parlamentarne tuż, tuż…
A nie, przepraszam, przecież chodzi o godność zawodu nauczyciela i dobro ucznia…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445413-dzien-politykow-lizusow