„Nie lubię pozywać osobiście dziennikarzy…” – oświadcza oficjalnie Roman Giertych. Czy nie jest akurat odwrotnie? Czy ciąganie dziennikarzy po sądach lub przynajmniej straszenie ich sądami, nie jest jego pasją życiową?
CZYTAJ WIĘCEJ: Giertych grozi Stankiewiczowi procesem! Dziennikarz mówił o „znanym prawniku” z otoczenia PO, który wyciągnął haki na Biedronia
Doprawdy zabawny jest Roman Giertych. Ośmieszającą go, fałszywą deklarację znany mecenas złożył kilka dni temu przy okazji ataku na Andrzeja Stankiewicza, dziennikarza Onetu. Najwyraźniej naiwnie zakłada, że wszyscy mają krótką pamięć. Uważa więc, że może sobie pozwolić wprowadzanie opinii publicznej w błąd i pasować siebie na bezkonfliktowego adwokata w relacjach z mediami. Niemal na przyjaciela dziennikarzy. Podczas, gdy tak naprawdę jego temperament sprawia, że staje się postrachem polskich mediów.
Roman Giertych zapowiedział na Twitterze, że pozwie dziennikarza Andrzeja Stankiewicza, jeśli ten go nie przeprosi w ciągu 24 godzin. „Nie lubię pozywać osobiście dziennikarzy, ale obrzydliwa insynuacja Stankiewicza mnie do tego zmusza”.
Chodzi o tekst, jaki pojawił się na Onecie, w którym Andrzej Stankiewicz odniósł się do ostatnich doniesień na temat Roberta Biedronia. Chodzi o informację o tym, że przed laty lider Wiosny uderzył matkę, a sprawa znalazła swój finał w sądzie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Biedroń wraz z matką wracają do wydarzeń sprzed lat. Polityk zapewnia: Nigdy nie uderzyłem matki
„Nie wiem, czy Wielki Mecenas Platformy maczał palce w najnowszym ataku na Biedronia — wyciągnięciem mu rodzinnej sprawy karnej sprzed lat. Wiem, że wierzy w to Biedroń. I pamiętam że, Wielki Mecenas uczestniczył w przeszłości w podobnych akcjach” – napisał dziennikarz.
Nie chcę, ale muszę
Oto kilka innych przypadków, w których Roman Giertych nie chciał pozywać dziennikarzy, ale był do tego zmuszony. Ostatnio, bo już na początku tego roku „ przebrała się miarka” w momencie, gdy działalność Giertycha przedstawiała TVP w „Wiadomościach” w związku z jego udziałem jako adwokata w aferze KNF, gdzie pełni rolę pełnomocnika Leszka Czarneckiego, szefa Getin Banku. To co robią dziennikarze telewizji publicznej, Roman Giertych nazywa „brutalnym atakiem” na jego osobę. Od prowadzącej „Wiadomości” Danuty Holeckiej żąda 200 tys. zł na cele charytatywny.
Pół roku wcześniej, bo w listopadzie 2018 ogłosił na Twitterze, że zamierza pozwać prezesa telewizji publicznej, Jacka Kurskiego. Będzie domagać się dla niego – twierdził wówczas - kary ograniczenia wolności poprzez nakazanie prac społecznych.
W październiku 2013 Roman Giertych zapowiedział, że pozwie do sądu Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego, autorów artykułu tygodniku „Wprost”. W materiale tym sugerowali, że mecenas Roman Giertych zatrudniał na czarno filipińską pomoc domową. Zaś formalnie zatrudniał ją jako asystentkę w swojej kancelarii adwokackiej, co byłoby niezgodne z prawem.
Rozsierdzony mecenas Giertych rozmowie z jednym z mediów zapowiedział: –„Ci panowie do końca swojego życia, dopóki nie spłacą długów za przeprosiny będą mieli z tym problem. Za tydzień wpłynie pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie”.
„To prymitywna zemsta za moją pracę, jaką wykonuję jako adwokat” – uzasadniał po chwili swoją groźbę.
Kilka lat wcześniej, bodajże w 2009 roku Roman Giertych pozwał TVN za to, że zarzucili mecenasowi brak flagi na jego domu w dniu 3 maja. Zamierzał też oskarżyć dwóch dziennikarzy, którzy firmowali ten materiał za naruszenia jego dobrego imienia. Na początku 2009 roku Roman Giertych wygrał proces z dziennikiem „Fakt” o ochronę dóbr osobistych. Tabloid podał w 2007 r. nieprawdziwą informację, że rządowy samochód woził rodziców ówczesnego wicepremiera na zakupy, a pracownik BOR nosił jego matce torby. Oskarżenie tabloidu było ponad jego siły. Wytoczył więc gazecie proces.
Patrząc na tę datę, można powiedzieć, że w tym roku przypada mały jubileusz walki Romana Giertycha z dziennikarzami. Czy uświęci ten jubileusz pognębieniem Andrzeja Stankiewicza? Mocno wątpię.
Na razie adwokat próbuje zastraszyć dziennikarza. Gdyby doszło do procesu, za Stankiewiczem przemawia jego procesowa ostrożność, która niewątpliwie jest wynikiem doświadczenia. W swoim krótkim tekście nie używa nazwiska Giertycha. Pisze o „Wielkim Mecenasie Platformy”. To ma znaczenie w sprawach o ochronę dóbr osobistych.
Kluczowe jest jednak inne zdanie dziennikarza: - „Nie wiem, czy maczał palce (chodzi o Wielkiego Mecenasa Platformy – JJ.) w najnowszym ataku na Biedronia. Wiem, że wierzy w to Biedroń”.
Jeśli więc podczas procesu Robert Biedroń potwierdziłby, że zakładał, iż w powrocie do sprawy sprzed lat udział miał Giertych, adwokat mógłby tylko ze złości zgrzytać zębami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/443482-jubileusz-romana-giertycha-potyczek-z-mediami