Żaden z polityków opozycji nie opowiedział się dotąd oficjalnie za przyjęciem euro w Polsce właśnie w tym momencie. Prezes Kaczyński żąda jasnej deklaracji. I wygrywa, bo wykłada karty na stół.
Przyjęcie wspólnej europejskiej waluty w Polsce właśnie w tym momencie jest bezzasadne. Skoro dopiero rozwijamy się i gonimy zachód, nie ma podstaw, by właśnie teraz ryzykować wzrost cen i spadek poziomu życia w kraju.
Są nawet środowiska, które twierdzą, że wspólna waluta wypchnęłaby Polskę z powrotem do grona biedniejszych sąsiadów w Unii Europejskiej. I że naszym sąsiadom może właśnie o to chodzi.
Naciski, aby to właśnie w tym roku rozpocząć proces przystępowania do strefy euro, bo ten potrwa co najmniej 3 lata, mogą być przedwczesne. Zobowiązaliśmy się co prawda już w 2004 r., że wspólną walutę przyjmiemy, ale nie podpisaliśmy się pod żadną konkretną datą. Nie musimy się zatem spieszyć.
Jeśli 2018 r. był dla gospodarki dobry, to po co nam dzisiaj ryzyko wzrostu cen? Czy wspólna waluta przydała się Grecji i uchroniła ją przed kryzysem? Przeciwnie. Naginanie warunków przyjmowania krajów członkowskich do strefy euro przyczyniło się tylko do zapaści finansowej kraju. A Polska w 2009 r. właśnie dzięki temu, że miała własną walutę, uchroniła się przed skutkami światowego kryzysu.
Jasne, że długofalowo ceny w kraju się ustabilizują. I prawdą jest, że łatwiej dostępna europejska waluta to także tańsze kredyty w tej walucie. Ale kiedy jeszcze stajemy na nogi i dopiero gonimy zachód, warto poczekać z poważnymi decyzjami o przyjmowaniu euro.
Czy euro pomogłoby pozyskać zaufanie zagranicznych inwestorów? Być może, ale i teraz, wbrew przewidywaniom sceptyków, wskaźnik inwestycji w kraju ruszył. Po co zatem pośpiech?
Są środowiska, które twierdzą, że naciski idą zza naszej zachodniej granicy. Właśnie dlatego, że widzą, że polska gospodarka rośnie w siłę i chcą, aby już przyjmowała euro. Bo wiedzą, że to chwilowo wyhamuje jej wzrost. Chwilowo na pewno, a może nawet długofalowo. Mamią, że dzięki temu zaufanie do inwestycji kraju wzrośnie. Prestiż i „zaufanie z unią” to dobry argument dla wszystkich, którzy narzekają dziś na relacje ze wspólnotą i za koronny argument podają potrzebę jednoczenia, by wyeliminować ryzyko polexitu.
Z tym, że polexitu nikt nie chce. Ale kto chce dzisiaj euro? I czy naprawdę jest nam dzisiaj niezbędne? Właśnie w momencie, kiedy polska gospodarka „wstaje z kolan”? Jeśli mamy mieć unijną walutę, warto poczekać, aż choćby zaczniemy realnie doganiać gospodarczo Niemcy. Kiedy to się uda? Eksperci szacują, że mowa co najmniej o dekadzie.
W tym momencie temat euro jest tematem wyłącznie politycznym. Ale żądanie otwartej gry od opozycji ma sens w kampanii wyborczej do europarlamentu. Choć oczywiste jest, że to nie Parlament Europejski ma kompetencje w kwestii wprowadzania euro do krajów członkowskich, na szczęście, to kiedy mowa o nowoczesnej polityce w strukturze Wspólnoty, warto poznać zdanie polityków właśnie w tej kwestii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/443037-prezes-kaczynski-wyklada-euro-karty-na-stol-opozycja-milczy?wersja=mobilna