Matury też mogą odbywać się w nienormalnym trybie. To wszystko jest skrzywione, wszystko uległo dewiacji. Jeżeli buduje się dom i w jednym rogu zgubi się kąt prosty, w innym rogu już się go nie znajdzie
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Aleksander Nalaskowski, profesor pedagogiki, przez 25 lat był dyrektorem szkoły.
CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ WYWIAD. Prof. Nalaskowski: Działanie Broniarza jest klasycznym szantażem i wpisuje się w polityczne działania opozycji
wPolityce.pl: Egzaminy gimnazjalne i egzaminy ósmoklasistów udało się zorganizować. Tylko czy odbyły się w odpowiednich warunkach?
Prof. Aleksander Nalaskowski: Wszystkie dzieci odczuwają, że sytuacja w szkole jest nienormalna. Wyczuwa się napięcie nauczycieli, którzy strajkują. W jednym materiale w mediach widziałem nauczycieli ubranych na czarno i siedzących w kółku na korytarzu. Dzieci zdają egzaminy w psychologicznie nienormalnych warunkach. To nie jest obojętne dla ich emocji. Nie jest tak, że dziecko się zaprogramuje i będzie zdawało egzamin jak gdyby nigdy nic. To tak nie działa. Każdy z nas potrzebuje pewnego komfortu do uczenia się. Jedni potrzebują absolutnej ciszy, inni spokojnej muzyki. Większość ludzi musi mieć odpowiednie warunki do skupienia. Egzamin, szczególnie dla gimnazjalistów i ósmoklasistów jest pierwszym tak poważnym egzaminem w którym nikt im nie pomaga. Uczniowie wiedzą, że od wyniku egzaminu zależy do jakiego liceum. W nienormalnych warunkach nie można pracować normalnie. Dzieci mogą mieć słabsze wyniki egzaminów.
Uczeń przed wystawieniem oceny ma prawo poprawić ocenę, obecnie często jest pozbawiony tej możliwości, nawet jeżeli jest przygotowany do poprawy. Jakie prawo w takiej sytuacji przysługuje dziecko? Gdzie może się odwoływać?
W dużej mierze zależy to od tego, jak zostało to ujęte w regulaminie szkoły. Jeżeli uczeń został pozbawiony tego prawa to jego rodzice mają prawo skarżyć szkołę, że zmieniła reguły w trakcie gry.
Mogą skarżyć, ale dochodzenie praw potrwa długo, a uczniowie zależy na jak najlepszych ocenach w czerwcu, bo będzie składał dokumenty do innej szkoły.
Dlatego mówię o nienormalnych warunkach. W takiej sytuacji wszystko jest nienormalne również ta procedura. Matury też mogą odbywać się w nienormalnym trybie. To wszystko jest skrzywione, wszystko uległo dewiacji. Jeżeli buduje się dom i w jednym rogu zgubi się kąt prosty, w innym rogu już się go nie znajdzie.
Nie jest realizowana podstawa programowa wśród uczniów, którzy nie zdają egzaminów. Co z tym problemem zrobić?
Nie demonizowałbym tej kwestii. Kiedy byłem dyrektorem szkoły zdarzyło się, że prezydent miasta Torunia z powodu ptasiej grypy, która wtedy rzekomo panowała w mieście przedłużył ferie o dwa tygodnie. Program i sposób nauczania jest dość elastyczny. Można więc to wyrównać to do końca roku. Jeżeli jednak strajk jeszcze przedłuży się z tydzień będzie problem.
Sytuacja jest demoralizująca dla dzieci. One nie chodzą normalnie do szkoły. Nie ważne czy to jest strajk słuszny czy niesłuszny. Podejrzewam, że większość dzieci siedzi w szkole i nie uczy się. Nie wiem ilu rodziców uczy swoje pociechy w domach. Może 5, może 10 proc.? U małych dzieci, zwłaszcza pod koniec roku, nauka podlega przyśpieszeniu. Czytają, zaczynają pisać dłuższe zdania. Strajk jest ogromną stratą dla nich. Rok dla dziecka w takim wieku jest bardzo długim okresem czasu. W jednej z książek pisałem o związku względności czasu z rozwojem dziecka. Dla mnie rok to 1/62 życia, dla dziecka w pierwszej klasie to 1/7. Takie same proporcje obowiązują przy tygodniu czy dwóch. Dwa tygodnie utraty nauki to ogromna strata dla dziecka.
Czy podczas egzaminów w szkole mogą przebywać tylko egzaminatorzy i dzieci zdające egzamin? Czy na terenie szkoły mogą przebywać nauczyciele, którzy strajkują?
Mogą, ponieważ są to nauczyciele tej szkoły. Nie mają jednak prawa przeszkadzać w prowadzeniu egzaminów.
Niektórzy straszą, że egzaminy są nieważne. Tak może być?
Nie wiem. Teraz okazuje się, że zapis dotyczący egzaminów, którym dysponuje Centralna Komisja Egzaminacyjna jest dość nieprecyzyjny. Można go więc różnie interpretować. Wszystko zależy od tych, którzy o tym będą decydować. Mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną. Sytuacje nadzwyczajne usprawiedliwiają użycie nieusprawiedliwialnych zachowań. Tak samo jest tutaj.
Widzi pan szanse na zakończenie strajku? Chyba są niewielkie.
Wbrew pozorom takie szanse są. Strajk jest tak długo nośny, jak długo ma silne bodźce. Każdy następny bodziec musi być silniejszy od poprzedniego. Te bodźce się skończyły. Egzaminy się kończą. Strajkujący będą sami siedzieć w szkole? Takim siedzeniem nikogo nie zaszantażują. Sądzę więc, że strajk będzie się dopalał. W mediach ten temat schodzi na drugi czy trzeci plan. Inne problemy zaczynają go przysłaniać. Mam wrażenie, że to się skończy szybciej niż przypuszczamy.
Jak to się skończy? Kompromisem?
Nie kompromisem, ale zgnilizną. Nauczyciele zrezygnują ze strajku, będą uczyli, ale wszystko będzie rozpaprane dopóki to pokolenie nie odejdzie ze szkoły.
Nauczyciele będą sfrustrowani.
Tak. Tańce i śpiewy nauczycieli są próbą przebicia się do opinii publicznej z informacją, że strajkują. Egzaminy gimnazjalne udało się zorganizować. Nie uczestniczyły w nich dzieci z trzech szkół. Teraz już wszystkie szkoły przystąpiły do egzaminów. Przestało działać szantażowanie łamistrajków, hasła typu „tylko świnie siedzą na egzaminie”. Gorzej jest z maturami. Nie da się tak łatwo podmienić egzaminatorów. Matury są mocną kołem ratunkowym dla strajkujących. Zwłaszcza na maturach ustnych muszą być fachowcy. Może być problem. Opóźnienie matur to jest opóźnienie rekrutacji na uczelnie. Przyjmowanie na studia musi się rozpocząć w określonym momencie. Broniarz miał rację mówiąc, że może sparaliżować cały system edukacyjny w Polsce. I to będzie działanie w najwyższym stopniu nieodpowiedzialne i beztroskie. Oprócz betonowego postulatu, czyli 1000 złotych podwyżki i ani kroku w tył, nie było żadnego innego postulatu. Teraz się pojawiają wypowiedzi, że strajkujący chcą zmieniać szkołę. Dobrze, ale co chcą zmieniać w szkole?
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442756-prof-nalaskowski-dzieci-moga-miec-slabsze-wyniki-egzaminow?wersja=mobilna