Wywiad z generałem przeprowadziła dla Onetu Edyta Żemła, moja była koleżanka redakcyjna z „Rzeczpospolitej”. Edka blisko związana z wojskiem jest od lat, z niejednym generałem z jednego kotła grochówkę jadła i piła bruderszaft z manierki. Jest miłą dziewczyną, więc łatwo jej było zdobywać zaufanie panów oficerów.
Ale nie o Edycie chcę tu pisać ani nawet o generale, lecz o tym, czego się dowiedziałem z tej rozmowy. To wiedza może dla fachowców oczywista, dla mnie jednak zaskakująca. Gen. Radosław Kujawa pracę w wojskowym wywiadzie rozpoczął w roku 1992, a w wywiadzie wspomina m.in. atmosferę w polskiej armii już po likwidacji Układu Warszawskiego w 1991 r., ale przed wejściem do NATO w roku 1999.
Dowiadujemy się więc, że był to okres, kiedy polskie służby aresztowały szpiegów – nie tylko rosyjskiego, lecz także niemieckiego i amerykańskiego wywiadu. Co więcej, Polska – również po wstąpieniu do Paktu Północnoatlantyckiego – odmówiła przekazania zachodnim sojusznikom informacji o agenturze PRL na Zachodzie. Choć – czego nie ukrywa gen. Kujawa – ta sprawa była przez niektórych stawiana jako warunek naszego wejścia do NATO i wiele państw ubiegających się o akcesję ujawniło swoje archiwa. Polskie rządy, od Mazowieckiego do Buzka, twardo strzegły tych informacji. Po powstaniu IPN trafiły one do zbioru zastrzeżonego. Można powiedzieć: to normalne, agentura to cenny instrument państwa, a szpiegów utrzymuje się także w krajach sojuszniczych. Pamiętamy, że np. w 2014 r. Niemcy schwytali u siebie agenta USA.
W sprawie agentury PRL na Zachodzie jest jednak jedno „ale”. Otóż nie ulega wątpliwości, że jej skład osobowy był znany GRU. Do 1991 r. członkiem ścisłego kierownictwa MON był gen. płk Władimir Siwienok, który przynajmniej do roku 1990 wraz z grupą sowieckich współpracowników miał swobodny dostęp do wszelkich zasobów LWP. Być może zajmował się kontrolą jakości czarnej kawy podawanej polskim żołnierzom, ale niewykluczone, że miał także inne zadania.
Nie dowiemy się tego, podobnie jak nie ustalimy, ilu szpiegów pracujących na Zachodzie dla polskiego wywiadu po 1989 r. przejętych zostało przez Rosję, a ilu straciło życie, bo wolna Polska nie chciała skorzystać z natowskiego parasola i wolała zachować dla siebie tajemnice PRL. To jeden z powodów, dla których tak długo III RP zasługiwała na miano PRL-bis.
Felieton ukazał się w numerze 11/2019 tygodnika „Sieci”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/439336-dominik-zdort-w-sieci-tajemnice-prl