Prawie ze wszystkich możliwych stron płyną zachęty, nalegania, czy wręcz żądania, by izraelski minister spraw zagranicznych, porzucił agresywny styl i wreszcie przeprosił za swe słowa pełne kłamstwa, buty i politycznego chuligaństwa. W podtekście tych zachęt i nalegań brzmi też apel do premiera Izraela o dżentelmeńskie załatwienie sprawy. Według moich ocen, wszystko to na nic. Żadnych przeprosin nie ma i nie będzie. To nie te klimaty. W okolicach, od których oczekujemy jakichś przyjaznych gestów naprawiających zło i krzywdę, słowa przepraszam, prosimy o wybaczenie nie istnieją. To waszym obowiązkiem jest nieustanne przepraszanie i zabieganie o naszą łaskawość, ponieważ głównie od nas zależy, czy potężny sojusznik będzie Polsce sprzyjał, czy też tylko słownie popierał. Rozumiecie, to Wy, którzy ssiecie same niegodziwości wraz z macierzyńskim pokarmem?
To jednak tylko wstęp do dalszych, jeszcze ważniejszych rozważań. Kto przeprasza, jest winny. To jasne i logiczne. Tak samo jak, jak dalsza interpretacja tego ciągu, albowiem jeśliś winien, to oddaj, płać, napraw zło. Zatem, to my mamy przepraszać i równocześnie wypełniać wszelkie inne powinności z przeprosin wynikające. I nie ma żadnej potrzeby, aby te dialektyczne wręcz uzależnienia miały się zmienić pod naciskiem opinii poważnych, a nawet bardzo poważnych osobistości. W krainie, o której mowa nie ma najmniejszej potrzeby wczuwania się w racje innych społeczności, bo to nie są żadne racje, lecz tylko marzenia o nich. Nikt tak nie cierpiał, jak my, więc też nikt ma żadnych uprawnień do pouczania nas. Cierpienia są niepodzielne. Ale można im zadośćuczynić. Taki pejzaż.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434947-zadnych-przeprosin-nie-ma-i-nie-bedzie-taki-pejzaz