Trwają przypuszczenia: Tusk pozostanie poza Polską, bez względu na rozwój sytuacji w kraju, a może będzie chciał wrócić i mieszać na miejscu w stylu, który znamy? Tymczasem rzecz sprowadza się właściwie do jednego, jedynego kryterium. Tego najbardziej obrzydliwego, albowiem były premier i były przewodniczący Platformy Obywatelskiej zawsze wybierał wariant z osobistą karierą, popartą wzrokiem utkwionym w możliwościach korzystania z luksusu. Tak było w czasach jego premierowania, tak jest dziś, w trakcie wysługiwania się w Brukseli tym, o których Czytelnicy wiedzą, a ja rozumiem. Każdy, kto stał na drodze tak pojmowanej służby Polsce był przez Donalda Tuska spychany na pobocze, lub też z premedytacją niszczony. Śp. Maciej Płażyński już nic na ten temat nie powie, ale Jan Rokita, gdyby tylko chciał, zapoznałby nas z pewnością z faktami porażającymi. Zapewne chcieć nie będzie, albowiem był czas, kiedy słuchał Tuska z nabożeństwem, więc wspomnienia tamtego okresu do przyjemnych nie należą. To jakoś tam zrozumiałe.
Dzisiejszy, a niech tam będzie, król Europy, kalif, sułtan, czy jeszcze jakiś inny feudał stworzony głównie dla potrzeb niemieckich i innych sił chcących nadal dominować w Unii, nie ma swoim sumieniu ani jednego dobrego uczynku dla europejskich państw, ponieważ nie po to został tam za uszy wciągnięty. Pilnuje interesów tych, którzy go wciągali, a polskie sprawy nie mają nic do tego. To znaczy mają – wszystko, co przeszkadza Berlinowi, Brukseli, przeszkadza automatycznie Tuskowi. On doskonale wie, w czyich rękach znajduje się dziś szkatuła z łakociami, zatem zabieganie o jej zawartość decyduje o każdym publicznym słowie i geście karierowicza z Sopotu. Ostatnio troski o los Wspólnoty doznali Brytyjczycy, tak jak my doznajemy jej od pierwszych dni służby Tuska na brukselskim dworze. Czy gdański, skorumpowany układ mógłby rozpocząć działalność bez akceptacji, twórczej inicjatywy, a potem stałego patronatu sopockiego mistrza cuchnącego ceremoniału?
Teraz wszystko zależy od potrzeb Brukseli, sterowanej przez wiadomo kogo, wiadomo z której stolicy. Jeśli tam uznają, że Tusk ma wracać do Polski z misją kolejnej rozróby – wróci, jeśli wciąż będzie potrzebny w Brukseli – pozostanie. Nic jeszcze nie zostało postanowione, w miarę zbliżania się wyborów do Parlamentu Europejskiego przybliżać się będzie też decyzja. Sam zainteresowany będzie do tego czasu, jak to w jego zwyczaju, kłamać ile wlezie i wprowadzać Polaków w błąd. Zupełnie tak samo, jak kiedyś plótł dyrdymały o swym obowiązku bycie premierem, zapewniając o trwaniu do końca kadencji. Gdy zrobiło się gorąco, zwinął nagle manatki i nadstawił wszystkie kieszenie dla nowych kasjerów.
A tak przy okazji – gdyby ktoś spamiętał choć jedną, nawet drobną decyzję Tuska, która byłaby korzystna dla Unii, dla Polski, proszę ją przedstawić. Powtarzam – choć jedną.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/433414-tusk-dla-swej-kariery-niszczy-wszystkopanstwo-partie-unie?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%253A+wPolitycepl+%2528wPolityce.pl+-+Najnowsze%2529