Jak podają źródła dyplomatyczne, dyrektywa gazowa dotycząca Nord Stream 2 została przyjęta przez ambasadorów w formie korzystnej dla krajów przeciwnych budowie gazociągu, w tym Polski.
Stanowisko ws. dyrektywy gazowej zostało przyjęte z poprawką francusko-niemiecką i poparte niemal przez wszystkie państwa. Jedynym krajem, który wypowiedział się przeciwko kompromisowi, była Bułgaria.
Poprawka uzgodniona przez Paryż i Berlin ma przewidywać, że jeśli jakiś gazociąg przechodzi przez terytoria kilku krajów unijnych, to tzw. aplikowalność przepisów jest ograniczona do ostatniego państwa członkowskiego. W konkretnym przypadku Nord Stream 2 oznaczać to ma, że Duńczycy nie będą mieli władztwa nad tym rurociągiem lecz Niemcy. Ograniczenia, jakie wiążą się z rozszerzeniem restrykcji trzeciego pakietu energetycznego, będą jednak dotyczyły całej podmorskiej części rurociągu.
Co teraz? Po formalnej akceptacji propozycji przez ministrów krajów członkowskich w następnym kroku będą mogły rozpocząć się negocjacje z Parlamentem Europejskim nad ostatecznym kształtem nowych regulacji. Negocjacje między przedstawicielami państw UE i Parlamentu Europejskiego dotyczące ostatecznego kształtu przepisów w sprawie dyrektywy gazowej mają odbyć się we wtorek.
Jak podaje PAP, wedle tej poprawki, zasięg terytorialny dyrektywy ma obejmować tylko wody terytorialne Niemiec, co oznacza, że konieczne będzie wynegocjowanie umowy międzyrządowej ze stroną rosyjską, żeby zapewnić ciągłość stosowania tego prawa na całym odcinku gazociągu. Dlatego, że gazociągu nie da się podzielić.
W praktyce, każda decyzja dotycząca reżimu prawnego infrastruktury gazowej będzie musiała być zaakceptowana przez KE. I być sprawdzona w świetle unijnych norm prawnych.
To dobra wiadomość dla Polski, która otwarcie sprzeciwia się rozbudowie gazociągu. Choć do zablokowania inwestycji jeszcze daleka droga. Trzeba bowiem pamiętać, że dla Niemiec to biznes, a dla Rosji polityka. I dla obu stron, projekt jest bardzo ważny. Bezpieczeństwo energetyczne Polski jest najważniejszą z naszego punktu widzenia kwestią. Niemcy widzą Nord Stream 2 jako kolejne źródło dostawy gazu i biznes. I o ile istotnie, zarobią na drugiej nitce gazociągu, tak dywersyfikacją rozbudowy nazwać nie można. Jest to dostawa gazu z Rosji, tylko inną drogą.
Niemcy nie rozumieją, że nie tylko dla Polski, ale przede wszystkim dla Rosji jest to projekt polityczny. Będzie mogła w ten sposób władzę nad dostawami gazu do Europy Zachodniej.
Pierwszy gazociąg z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie – Nord Stream – został bowiem oddany do eksploatacji w 2012 roku. Jego przepustowość wynosi 55 mld m sześc. rocznie. Przez Nord Stream 2 będzie mogła płynąć taka sama ilość gazu, mimo że przepustowość pierwszego nie jest w pełni wykorzystana.
Planowany gazociąg może realnie zagrozić rozwojowi rynku w regionie i potencjalnej konkurencji w postaci dostaw z nowych, nierosyjskich źródeł. Poddanie projektu pod unijną jurysdykcję to krok w dobrą stronę. Choć przed nami wiele kolejnych, nierzadko niezależnych od nas, to pojawia się szansa, że inwestycja może być zablokowana, albo przynajmniej renegocjowana.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/433133-swiatlo-w-tunelu-z-nord-stream-2