Trzeba prof. Niesiołowskiemu podziękować, bo nie dość, że wymyślił przełomowy projekt badawczy, to jeszcze został fałszywie oskarżony.
Stefanowi Niesiołowskiemu nie jest potrzebny obrońca, nawet jeśli jest nim Ryszard Kalisz. Oskarżenia go o przyjmowanie łapówek w postaci usług seksualnych w wykonaniu profesjonalistek oraz przyuczonych pań to grube nieporozumienie. Jak wiadomo, Stefan Niesiołowski jest profesorem zoologii, a konkretnie entomologii. Przez lata profesor badał głównie muchówki. Ale to nie znaczy, że w pewnym momencie nie zapragnął przenieść swej wiedzy i doświadczenia z muchówek na ludzi. Mamy wiele przykładów tego rodzaju naukowców, a chyba najbardziej znanym jest prof. Edward O. Wilson (ma 90 lat, a więc jest od Stefana Niesiołowskiego o 15 lat starszy), specjalista od mrówek, który swoje badania nad tymi owadami uogólnił na inne gatunki (rzędy), a w pewnym momencie także na ludzi. I tak stał się ojcem socjobiologii. Dokładnie tym samym szlakiem podążył prof. Stefan Niesiołowski.
Profesor Niesiołowski nie musiał powielać metod badawczych prof. Wilsona. Zapewne miał już ugruntowaną badaniami wiedzę o zachowaniach seksualnych muchówek i postanowił to skonfrontować z badaniami na kobietach. Zapewne z powodu identyfikowania z polityką i z pewnym radykalizmem prof. Stefan Niesiołowski miał kłopot w znalezieniu ochotniczek do badań. A dla naukowca dobry obiekt badań to podstawa. Tym bardziej że nie chciał tylko obserwować, a sprawdzić wszystko manualnie i organoleptycznie. Żeby wyciągnąć ściślejsze wnioski naukowe. W nauce często znajduje się sponsora, tym bardziej jeśli badania są interesujące. A projekt prof. Stefana Niesiołowskiego musiał być wręcz pasjonujący. Zapewne chodziło przecież o to, by sprawdzić, czy w społecznościach muchówek też występują profesjonalistki bądź półprofesjonalistki. Obserwując ludzkie zachowania niejako in flagranti, chciał je wykorzystać do falsyfikacji hipotez sformułowanych podczas wielu lat badań nad muchówkami.
Skupiony wyłącznie na badaniach prof. Niesiołowski został zapewne źle zrozumiany przez sponsorów, którzy mogli się nie znać ani na metodologii stosowanej w socjobiologii, ani na systemie grantów. Bo przecież chodziło o najnormalniejszy w nauce grant badawczy, a nie o żadną korupcję. Korzystający z grantu, tak jak prof. Niesiołowski, czasem coś przy okazji zrobi dla sponsora swoich badań, ale to nie znaczy, że wypełniał jakieś zobowiązania. W nauce bardzo ważny jest altruizm, a prof. Niesiołowski być może altruistycznie coś sponsorom załatwił, korzystając z tego, że był jednocześnie politykiem. Naukowca nie można jednak rozliczać z niezrozumianego altruizmu, a liczy się wartość jego badań i odkrywczość samego projektu, będącego podstawą sponsoringu czy grantu. Jak by to wyglądało, gdyby prof. Niesiołowski z własnych środków płacił obiektom swoich badań za uczestnictwo w nich? Przecież sprawa była wyjątkowo delikatna i nie mógł sobie pozwolić nawet na podejrzenie, że opłaca banalne usługi seksualne. Przeniesienie finansowania na podmiot zewnętrzny (sponsora, grantodawcę) rozwiązywało problem i pozwalało prof. Niesiołowskiemu skupić się na samych badaniach.
Tabloidy, nie rozumiejące, jak funkcjonuje nauka, szczególnie podczas eksperymentów i badań terenowych, zrobiły sensację z tego, że prof. Niesiołowski prowadził swoje badania w kilku miejscach. A przecież to klasyka w badaniach terenowych. Podobnie jak elementarzem jest to, że czasem podczas badań ucierpi jakiś sprzęt (w tym wypadku łóżko). To są mało ważne bzdury, skoro nauka będzie miała z tego pożytek. Niezrozumieniem sposobu działania naukowca eksperymentatora trzeba też tłumaczyć głupie uwagi, że prof. Niesiołowski dokonywał selekcji obiektów badań, najpierw na podstawie fotografii. W nauce zawsze dokonuje się jakiejś selekcji i na wstępnym etapie nie musi to być od razu sam obiekt eksperymentu. Bez sensu są też uwagi pań uczestniczących w badaniach, że prof. Niesiołowski miał jakieś wymagania. W badaniach bardzo liczy się jakość, stąd wymagania. A już zupełnie absurdalne są zarzuty, że prof. Niesiołowski nie zostawiał napiwków czy prezentów. Jak mógł zostawiać, skoro to była czysto profesjonalna relacja badacza z obiektem badań?
CBA i prokuratura po prostu nie znają się na nauce i bardzo obiecujące eksperymenty prof. Stefana Niesiołowskiego zakwalifikowały jako łapówkę w postaci usług seksualnych. To obraza dla nauki i metodologii. Trzeba szybko przeprosić prof. Niesiołowskiego i pozwolić mu dokończyć eksperyment. A potem czekać na pracę naukową, która z pewnością będzie przełomowa i być może dorówna „Socjobiologii” Edwarda O. Wilsona. Przynajmniej się na taką zanosi, znając warunki i założenia projektu badawczego prof. Stefana Niesiołowskiego. Tylko ludzie małej wiary i ignoranci mogli sądzić, że profesor entomologii ma w głowie jakiś banalny seks z prostytutkami. Dlatego trzeba prof. Niesiołowskiemu podziękować, bo nie dość, że wymyślił przełomowy projekt badawczy, to jeszcze został z tego powodu napiętnowany, fałszywie oskarżony i spostponowany. Ale czasem tak bywa z wielkimi odkrywcami.
Obszar załączników
-
Wyjątkowy PREZENT dla prenumeratorów!
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów i opłać roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Andrzeja Fedorowicza „Słynne ucieczki Polaków” otrzymasz GRATIS!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/432943-prof-niesiolowski-prowadzil-przelomowe-badania