Zarzucający brak obiektywizmu w telewizji polskiej politycy chcą jedynie powrotu swoich elit na salony. Przyzwyczajeni do jednego, słusznego dla nich przekazu, coraz ostrzej krytykują drugą stronę. Za cel obrali jednak już nie swoich politycznych adwersarzy, ale pracowników mediów publicznych.
Po skandalicznym ataku na Magdalenę Ogórek, wyraźnie widać, że żniwa zbiera obwinianie mediów publicznych za śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. To właśnie mowa nienawiści w Telewizji Polskiej miała doprowadzić do zindoktrynowania zabójcy. To nic, że nie miało to żadnego potwierdzenia w faktach. Tak mówili politycy, a ich bojówki poszły protestować pod siedzibę stacji.
Manifestujący od dwóch tygodni okupują oba wejścia do TVP Info, przy Placu Powstańców Warszawy i przy ulicy Jasnej. Co prawda, mimo apeli znanych twarzy, nie jest to duża grupa, ale skutecznie uprzykrza życie pracującym w budynku dziennikarzom i ich gościom. Mają transparenty, wykrzykują hasła, zaczepiają. Pytają pracowników, czy im nie wstyd. Gości, czy znów idą kłamać.
Nagrywają wchodzących do budynku i bezprawnie publikują ich wizerunek na stronie internetowej. Na tej samej, na której pochwalili się atakiem na publicystkę. Dotąd reakcji nie było. Musiało dojść do próby linczu na dziennikarce, by ktoś powiedział „stop!”. Jak pisaliśmy, protestowały te same środowiska, co wcześniej. I nie zaatakowały tylko redaktor Ogórek.
Metody, jakimi posługują się opozycyjni bojówkarze, są klasyczne. Chcą zastraszyć przeciwnika, jednocześnie dyskredytując go w opinii publicznej. Pozbawić szacunku, zniszczyć autorytet. Osłabić wiarygodność. W tym celu atakują, nawet personalnie, jednostki. Bo jednostki, zwłaszcza w tłumie, łatwiej złamać psychicznie. Kiedy się uda, będą triumfować i głosić, że presja miała sens.
To metody znane, pojawiające się zresztą, niestety, w codziennej pracy dziennikarskiej. Dziennikarz musi być odporny psychicznie. Ale w żadnym razie nie możemy milczeć, kiedy dochodzi do fizycznego ataku na dziennikarza. Bo to zawsze, niezależnie od tego, kto kogo atakuje, jest napaść na wolność słowa.
Dobrze, że pojawiły się rozsądne głosy potępienia ataku z obu stron politycznej barykady, ale już obserwujemy, także wśród polityków, że co prawda sam atak jest naganny, ale „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. I to także jest niedopuszczalne. Politycy piętnujący dziennikarzy i wysuwający telewizję polską pod ostrzał zawsze powinni być krytykowani. To nie oni są od patrzenia dziennikarzom na ręce, a odwrotnie.
To dzięki telewizji publicznej mamy dziś pluralizm w mediach. Konserwatyści od lat łaknęli takiego przekazu. Oprócz prawicowych tygodników, jak „Sieci” i portali, jak wPolityce.pl, chcieli także opozycyjnego do komercyjnych stacji przekazu w telewizji publicznej. To jeden z powodów, dla którego wybrali w 2015 r. PiS. I dlatego też powstała też telewizja wPolsce.pl. Żeby docierać ze swoim, konserwatywnym przekazem do pozbawionych takiego przez lata, odbiorców.
Niezależnie od tego, jak oceniać pracę wszystkich mediów, z różnej strony, mamy dziś pluralizm. Ale siła mediów III RP nadal pozostała ogromna. O swoje wpływy będą jednak walczyć nadal. Dopóki można.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/432400-metody-niszczenia-dziennikarzy-pod-presja-zastraszyc-tvp