Skala zwycięstw opozycji w wyborach samorządowych w wielkich miastach
pokazuje jak rewolucja kulturowa opisana jako projekt społeczny przez włoskiego marksistę Gramsciego, a realizowana przez „rewolucjonistów 68” roku zaowocowała rewolucją polityczną, która uderzyła w podstawy demokracji przedstawicielskiej.
Powstał nowy typ człowieka, który sprywatyzował przestrzeń publiczną i który polityki demokratycznej już nie rozumie. Podchodzi do polityki by poszerzać przestrzeń wolności, która stała się fetyszem i sloganem. Wszystko, co jest pochodną tradycji stygmatyzowane jest przez tego człowieka „obywatela świata przyszłości ” jako strukturalna przemoc instytucji, które trzeba zdekonstruować i napełnić „nową moralną, wolnościową treścią”. Alergia na tradycyjne instytucje, zwłaszcza kościół katolicki, wskazuje na tkwiący bardzo głęboko w tym człowieku kompleks religijny. Ostry klerykalizm to objaw resentymentu, zdradzający złe samopoczucie, które jest łagodzone ustawiczną walką z mową nienawiści, względnie gorącą akceptacją działalności Jurka Owsiaka (ksywa św. Juras).
Wobec tego rewolucyjnego imperatywu, który obecnie w Polsce przybrał postać antypisowskiej obsesji, twarde fakty i tradycyjne rozróżnienie tego, co dobre a co złe dla wspólnoty politycznej przestało obowiązywać, o czym świadczy na przykład zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w Warszawie. Jasnym była rola warszawskiego ratusza w przyzwolenia na przestępstwa, były tysiące pokrzywdzonych, setki osobistych dramatów i nic to nie zmieniło. Przyznam, że ta wysoka wygrana była dla mnie pewnym zaskoczeniem a wynika ona ze staroświeckiego nazbyt chyba optymistycznego stosunku do natury ludzkiej. Ten nowy typ człowieka wytworzył masowe ruchy, które mają charakter tzw. demokracji uczestniczącej. To ponoć nowa jakość w polityce, która dowartościowuje dotąd wykluczonych. Jej celem jest zniszczenie demokracji przedstawicielskiej. Demokracja uczestnicząca w przeciwieństwie do przedstawicielskiej nie jest przejrzysta. Nie na darmo ukuto przysłowie, że w mętnej wodzie pływają grube ryby. Przez swoich animatorów demokracja uczestnicząca przedstawiana jest jako środek moralnej przebudowy świata. Za tymi moralnymi przesłaniami kryją się twarde nieprzejrzyste interesy polityczne, nieformalne struktury, konkurencyjne i niszczące demokrację przedstawicielską państwa narodowego. Animatorami tego „moralnego” ruchu są między innymi wielkie ponadnarodowe korporacje. Oba systemy walczą o władzę. Walka jest ostra. Konflikt polityczny w Polsce jest lokalną odsłoną tego konfliktu globalnego. Politycy, którzy są stronami, powinni unikać personalizacji konfliktu. Reprezentują pewne tendencje. Personalizacja konfliktu oznacza powrót praktyk bolszewickich. Łatwo to zauważyć i opisać ale jak wprowadzić w życie? I późnymi wnukami bolszewików nie są wcale, ci którzy chcą budować demokrację państwa narodowego, tylko ci, którym się marzy się ponadnarodowa struktura, pozwalająca uwolnić się od krepującej psychikę każdego wolnego człowieka klasyfikacji narodowej. Hasło: „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się” jest jak swego czasu Lenin, wiecznie żywe, tylko proletariuszy zastąpiły uciśnione kobiety, homoseksualiści i inni wykluczeni przez opresyjną kulturę zachodnią.
Jest to dość spore uproszczenie, ale można przyjąć trochę po marksistowsku, że wolny, ponadnarodowy przepływ kapitału jest kompatybilny z ideologią budowy wolnego od wszelkich formalnych i nieformalnych ograniczeń świata. Rewolucjoniści są na żołdzie kapitalistów. Rewolucjami nie kierują biedni i wykluczeni. To, co wyżej zostało napisane jest efektem przemyśleń, które pojawiły się przy lektorze książki Margerite A. Peeters „Globalizacja zachodniej rewolucji kulturowej”. Gorąco ją polecam. Czytałem ją z wielką uwagą, mimo, że nie przyniosła ona jakiś nowych treści, które wcześniej nie były mi znane. Podstawową zaletą tej pozycji jest jej podręcznikowy charakter. Porządkuje i systematyzuje wiedzę o faktach i zjawiskach, które spowodowały kryzys zachodniej kultury. „Destabilizacja” i „dekonstrukcja” to kluczowe pojęcia, które ten kryzys wywołały.
Książka zdała mi się swoistym raportem o tym, co się już dokonało lub dokonuje. Autorka stwierdza, że przeżywamy właśnie apogeum tej kulturowej, seksualnej i feministycznej rewolucji, że osiąga ona swój szczyt. Książka pisana jest prostym, przejrzystym językiem. A jednak muszę się przyznać to pewnego myślowego błędu, co mi właśnie ta pozycja uświadomiła. Nie zdawałem sobie sprawy ze stopnia totalności tego „przewartościowania wszystkich wartości”. Ta nietszcheańska figura zeszła pod strzechy jako karykatura projektu, który z zasady skazany był na klęskę, bo człowiek nie może być sam dla sobie miarą rzeczy. Do Polski rewolucja przyszła z opóźnieniem i właśnie teraz mamy w Polsce jej ostrą fazę.
Marguerite A. Peters: „Globalizacja zachodniej rewolucji kultowej, Kluczowe pojęcia, mechanizmy działania”, Wydawnictwo Sióstr Loretanek Warszawa 2010
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/430728-powstal-nowy-typ-czlowieka