Marsz milczenia to wspaniała idea, by wyrazić sprzeciw wobec agresji, przemocy, choćby tylko słownej. Zapewne dlatego tak wiele osób zgromadziło się po śmierci prezydenta Gdańska nie tylko w tym mieście. Gdyby ta cisza wybrzmiała do końca, gdyby nikt jej nie przerywał nawet jednym słowem, każdy musiałby uznać siłę tego przekazu.
Nie udało się. Przemowy były. Krótkie, ale jednak były. Usłyszeliśmy np. zobowiązanie o „obronie Polski i Europy przed podłością”. Po co? Po co w tym momencie? Miało być przecież milczenie. „Największy z polskich europejczyków” postanowił wygłosić swój manifest i dopiero potem ma być cisza? Wyłom z solidarności milczenia - i nie ma znaczenia, że był naprawdę niewielki - sprawił, że o ciszy absolutnej nie może już być mowy. A tylko ona miałaby siłę niepodważalną. Teraz jest „jak zwykle”.
Kolejny nieporozumienia, to „potrzeba jedności” i „apel o wspólnotę”, które zostały zdemolowane jednym ruchem, odrzuceniem zaproszenia do Pałacu prezydenckiego na rozmowy o wspólnym marszu. Pomysł ostatecznie upadł, i dobrze, bo gdy za reżyserowanie spontaniczności biorą się instytucje, to spontaniczność ginie. Ale była rozmowa, jakiś spór, potem wspólne wnioski. Niestety nie każdego z każdym. Gdyby do stołu rzeczywiście usiedli liderzy WSZYSTKICH partii, to byłby może nie przełom, ale pierwszy krok do zmiany, o którą apelujemy. Byli PRAWIE wszyscy, ale w tym momencie to PRAWIE przekreśla wszystko, jest „jak zwykle”.
Przepraszam, ale nie jestem w stanie zdobyć się na optymizm, choć nie uważam, że nic nie da się zrobić. Da się, ale niech każdy zajmie się sobą, swoim rachunkiem sumienia, okiełznaniem własnego języka. Podaję jednocześnie dalej apel prof. Michała Kleibera:
Najwyższy czas, aby politycy uświadomili sobie spoczywającą na nich odpowiedzialność za działania na rzecz społecznego porozumienia w kluczowych sprawach służących realizacji naszych wspólnotowych marzeń o stabilnej, solidarnej przyszłości
— napisał we „Wszystko, co najważniejsze”.
To słowa może nieco naiwne, ale jeśli cisza ma być antidotum na zgiełk, to niech naiwność wygra z wyrachowaniem. Tego Państwu i sobie życzę.
CZYTAJ TAKŻE: RELACJA. Paweł Adamowicz nie żyje. Lekarze nie zdołali uratować włodarza Gdańska po ataku nożownika
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/429771-zagadane-milczenie-i-odrzucona-wspolnota?wersja=mobilna