Nadchodzące wybory są tak ważne dlatego, że albo otworzą możliwość zerwania z niemożnością wpisaną w gen III RP, albo ją przypieczętują
— pisze na łamach tygodnika „Sieci” Piotr Skwieciński.
Publicysta zaznacza, że w 2015 r. większość elektoratu wsparła PiS z różnych przyczyn, ale zwraca uwagę na jedną z nich.
Dla jakiejś, niekoniecznie najliczniejszej, ale z całą pewnością znaczącej, również w sensie jakościowym, części wyborców bardzo ważna była motywacja propaństwowa. Bo PiS było ugrupowaniem właśnie propaństwowym, poważnym w tym nastawieniu. I bardzo odróżniało się pod tym względem od tła. (…) Jawiło się nie tylko jako ugrupowanie broniące tradycji przed inżynierią społeczną i patriotyzmu przed nihilizmem, urzędniczej uczciwości przed traktowaniem państwa jako zasobu przeznaczonego do wyprowadzenia do prywatnych kieszeni uprzywilejowanych. Nie tylko jako partia, której liderzy postrzegają rządzenie Polską i jej wzmacnianie jako cel sam w sobie, anie przepustkę do kariery „grubych misiów” w instytucjach zachodnich. Również jako ugrupowanie mogące przełamać inercyjność i niemożność wpisane w genetyczny kod III RP. Umiejące nie tylko „nie kraść” i nie tylko oczyścić machinę państwową z osób niegodnych zaufania, lecz trwale zmieniać Polskę
— czytamy.
Skwieciński podkreśla dalej, że partia Jarosława Kaczyńskiego rozpoczęła kadencję z intencją przeprowadzenia rewolucji chyba we wszystkich dziedzinach życia publicznego , jednak ofensywa ta „trochę ugrzęzła, a trochę została odwołana”. Jednym z powodów – jak zaznacza autor – był ogromny opór.
Paradoksalne efektem rządów najbardziej propaństwowej partii może być tegoż państwa osłabienie. Wbrew, powtórzmy, szczerej intencji ludzi tego ugrupowania. Ta sytuacja jest tak osobliwa, że rodzi fatalistyczne pytanie: może w Polsce po prostu nie da się budować silnego państwa? Może jesteśmy skazani na wybór między bezrządem a dyktaturą?
— pisze publicysta.
Wyborcze zwycięstwo PiS miałoby i ten skutek, że ostatecznie uprawomocniłoby ten obóz w roli uprawnionych do rządzenia. Sprzyjałoby bowiem uznaniu, że jest on bytem trwałym i że nawet jeśli za kolejne cztery lata władzę utraci, to bardzo prawdopodobne, że potem znów ją odzyska. Co służyłoby uspokojeniu nastrojów i spojrzeniu na rzeczywistość w mniej konfrontacyjny sposób. Zarówno po stronie opozycji (której nadzieje na rychły przełom radykalnie opadłyby i której zaplecze z pewnością uległoby redukcji), jak i po stronie władzy, której ludzie nie czując się już zagrożeni polityczną eksterminacją, mogliby się stać skłonni do bardziej długofalowego podejścia do polityki państwowej
— stwierdza.
Spokojna pewność siebie może sprzyjać redukcji asertywności typu emocjonalnego, związanego z poczuciem zaszczucia i chęcią odwetu, na korzyść innego jej rodzaju – stanowczości w realizowaniu celów merytorycznych. Ato byłaby ważna zmiana. I między innymi dlatego rozpoczynający się rok wyborczy jest aż tak ważny
— podkreśla Piotr Skwieciński.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 7 stycznia br., także w formie e-wydania.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/429213-skwiecinski-w-sieci-spetanie-2019?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%253A+wPolitycepl+%2528wPolityce.pl+-+Najnowsze%2529