Plan budowy własnej formacji przez Roberta Biedronia uruchomił na lewym skrzydle opozycji licytację na antyklerykalizm. Jej najnowszą odsłoną jest postulowana przez Barbarę Nowacką ustawa o rozdziale państwa i Kościoła. Inicjatywa Nowackiej może być korzystna dla PO, o ile uda się dzięki niej sprowokować PiS do reakcji.

Większość komentatorów zwraca uwagę, że ruch Barbary Nowackiej jest kłopotliwy dla PO ponieważ włącza tę partię w sam środek ideologicznego sporu, czego Grzegorz Schetyna i jego najbliższe otoczenie wolałoby zapewne uniknąć. I to jest oczywiście prawda, biorąc pod uwagę fakt, że – wbrew utartym schematom – Platforma zachowuje bardzo poprawne relacje z częścią hierarchii kościelnej. Hierarchia unika – rzecz jasna – głośnych deklaracji, ale nie jest tajemnicą, że pewna jej część wyraźnie sympatyzuje z PO, wystarczy przypomnieć tu choćby, jak ostatnio ks. kard. Kazimierz Nycz „dziękował Bogu” za warszawską prezydenturę Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Tym niemniej antyklerykalne ruchy lewego skrzydła mogą przynieść polityczne zyski Platformie, jeżeli do sporu wokół inicjatywy p. Nowackiej uda się wciągnąć PiS. Wzmocni to przekaz o rzekomym budowaniu przez PiS wespół z hierarchami „państwa wyznaniowego”. Dlatego obóz rządowy nie powinien wdawać się tutaj w żadne przepychanki ze swoimi przeciwnikami. To jasne, że ustawa – przynajmniej w obecnym parlamencie – nie przejdzie, zatem jest wyłącznie hasłem mobilizującym lewicę. A hierarchowie – przynajmniej ci sympatyzujący z PO – zamiast liczyć na pomoc PiS powinni porozmawiać z Grzegorzem Schetyną. Niech on sam wypije piwo, które warzy mu Barbara Nowacka.