Chociaż od dawna mówi się, że mamy rozrośnięty do pokaźnych rozmiarów rząd, co i rusz słyszymy o nowych nominacjach resortowych. Jak widać, polska sekretarzami stanu stoi…
I cóż z tego, że wspomnianych urzędników i tak jest już wielu, że ich kompetencje stają się wielką niewiadomą (najciekawszy jest przypadek polityka, który zapytany o to, czym będzie zajmował się w KPRM, odpowiedział: „Jeszcze nie wiem” - autentyk). Polak potrafi!
Fajnie. Oczekiwałbym jednak od rządzących więcej powściągliwości. Wiadomo, że są mądrości różnych etapów, ale traktowanie ważnych resortów jak przechodniego lenna „w imię zasług” fatalnie świadczy o jakości państwa i powadze jego instytucji. Z PiS-em od zarania można było się zgadzać lub nie, ale znakiem firmowym tej partii była propaństwowość. Ile wspólnego z tym pierwotnym sznytem ma mnożenie resortowych teczek? Niech każdy sam odpowie na to pytanie.
Przestrzegałbym też przed przyznawaniem nominacji na podstawie internetowego fejmu. Wszak jeden z drugim taki zdolny, tyle lajków ma… Idąc tym tropem można pomyśleć o jakimś stanowisku dla Krzysztofa Kononowicza. Czemu nie? Przecież notuje setki tysięcy odsłon filmów na YT i mnóstwo lajków. Umie chłop w internety! Niech jeszcze Twittera założy – wszak to ważne kryterium.
No i kocha Podlasie. Oczywiście bez złośliwości…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/427573-nominacje-czy-kononowicz-mialby-szanse-na-fuche