Zdumiewa mnie dobre samopoczucie Radosława Sikorskiego. Po ujawnieniu przed dwoma tygodniami nagrania rozmowy byłego szefa MSZ z Janem Kulczykiem w restauracji „Amber Room”, każdy, kto ma choć trochę wstydu, wlazł by w mysią dziurę i milczał prze dłuższy czas. Słowa jakich użył podczas tej rozmowy, dyskwalifikują go jako polityka. A i jako człowiekowi wystawiają kompromitujące świadectwo. Potwierdzają tylko regułę, że wykształcenie, obycie w świecie nie są w stanie z prymitywnej osobowości wyrugować prostackich i wulgarnych skłonności.
Budzi u mnie wstręt, kiedy Sikorski określa nieznajomą sobie kobietę, biegłego Najwyższej Izby Kontroli, która przeprowadza kontrolę ambasady polskiej w Waszyngtonie, możliwie najbardziej ordynarnym słowem, używanym przez zdemoralizowanych do cna grypsujących więźniów. Takie zachowanie obnaża wnętrze człowieka. Niesmak wzmacnia fakt, że Sikorski ani myśli ograniczać swojego życia do spraw prywatnych. Marzy mu się polityka i władza. Duża władza. Rządzenie innymi. Pouczanie, jak mają żyć, jak postępować. Zatem rzecz w tym, że człowiek o prymitywnej mentalności – choćby miał doktoraty i profesury pozostanie prostakiem - ma takie szalone ambicje. Sam siebie uważa za ósmy cud świata, stworzony do kierowania losami milionów ludzi. A tak naprawdę, często nie godny tego, żeby im buty czyścić.
Ostatnio wydał książkę, jak ją rekomenduje, o siedmiu latach pełnienie przez siebie funkcji ministra. Ma być ona spuścizną dla jego następców. Jednocześnie manifestem politycznym autora, któremu „ostatnie wybory samorządowe poprawiły nastrój”. I to do tego stopnia, że znowu wstąpiła w niego dawna dzielność i odwaga, czego dowodem najlepszym jest zapowiedź, iż chce kandydować do euro parlamentu. Może to i lepiej, że próbuje tam, gdzie go jeszcze nie znają.
Polaków podzielił na dwie części. Jedna trzecia z nas to tradycjonaliści, nacjonaliści, ludzie religijni, którzy wierzą też w teorie spiskowe. A dwie trzecie to ludzie otwarci i proeuropejscy.
W pełni zaufał wątpliwej potędze swojego rozumu. Toteż sprawie tego podziału poświęcił wiele miejsca w swojej książce. Jej pretensjonalny tytuł, który sporo mówi o autorze, nie dorasta nawet do poziomu osiągalnego przez zdolną pensjonarkę: - „Polska może być lepsza”. Chciałoby się powiedzieć: Panie ministrze Sikorski - „wszystko na tym świecie może być lepsze”. Niestety, poza panem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/425261-nie-wszystko-jednak-moze-byc-lepsze-na-przyklad-sikorski