Wychodzą na jaw kolejne okoliczności towarzyszące słynnemu reportażowi TVN pokazującemu świętowanie „urodzin Hitlera” w śląskim lesie. Oto okazuje się, że jeden z autorów reportażu, operator kamery Piotr Wacowski, zrobił sobie sesję zdjęciową, hajlując na tle swastyki i przybitego do drzewa portretu Hitlera.
Jeden z moich znajomych na Facebooku zauważył przytomnie, że on sam, idąc wśród 250 tysięcy osób w marszu 11 listopada z biało-czerwoną flagą, został uznany za faszystę, tymczasem operator TVN hajlujący na tle flagi ze swastyką dostał dziennikarską Nagrodę Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego. „Dość logiczne. Chyba przekonywujące” – podsumował ironicznie.
Spróbujmy jednak wykazać maksimum dobrej woli i przyjąć – choćby na użytek niniejszego komentarza – argumentację drugiej strony. Otóż, zgodnie z tą argumentacją, operator chciał się uwiarygodnić przed grupką nazistów i próbując zdobyć ich zaufanie, wykazywał się szczególną gorliwością w oddawaniu pokłonów wodzowi Trzeciej Rzeszy. Nikt przecież o zdrowych zmysłach nie może sądzić, że operator TVN jest rzeczywistym wyznawcą nazizmu. Zatem robienie wokół tych zdjęć wrzawy jest jedynie przejawem politycznej nagonki ze strony prawicowych mediów.
No dobrze, też nie wierzę, że operator TVN to nazista i przyjmuję, że był to wyłącznie teatr. Ale jeśli – a są ku temu poszlaki – teatrem było wszystko? Całe te nieszczęsne „urodziny Hitlera” w lesie? Teatrem, dodajmy, wyjątkowo szkodliwym dla wizerunku Polski.
Dlatego nie bardzo rozumiem, dlaczego niektórzy uczestnicy tego teatru otrzymali nagrodę w kategorii „dziennikarstwo śledcze”. Co oni właściwie ujawnili? Że można w krzakach zrobić nazistowską imprezę na kilka osób? No owszem, dzięki ich reportażowi wiemy już, że można. Pytanie tylko co z tego ma wynikać? Że Polacy ochoczo czczą Hitlera? Gdyby tak było, to nie trzeba byłoby przecież uciekać się do konspiracyjnego hajlowania w krzakach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/421473-hajlowanie-bylo-teatrem-a-jesli-teatrem-bylo-wszystko