Oczywiście, że prowokuję pytaniami zawartymi w tytule, oczywiście, że każde uogólnienie jest krzywdzące, czy jednak pytania te są całkowicie bezpodstawne? Przykładami sprzedajności i nazwiskami tych, którzy przedkładają prywatę nad dobro ojczyzny, jawnie warcholą, kpią sobie z państwa prawa, sieją zamęt i skłonni są nawet doprowadzić do przelewu polskiej krwi można sypać jak z rękawa. I co? I, niestety, nic!
Wbrew nawoływaniom różnych politycznych i moralnych pokurczy, którym już trzy lata temu marzył się Majdan w Warszawie, na szczęście do Majdanu, ani do wyskakiwania przez okna reprezentantów demokratycznie wybranych władz jeszcze nie doszło. Ani latem, ani zimą. Ale może uda się teraz, 11 listopada, w tym najważniejszym z polskich świąt narodowych, ustanowionym dla upamiętnienia odzyskania niepodległości po 123 latach zaborów i niebytu naszego kraju na mapach świata? - przerażające, że taka w ogóle myśl może zrodzić się w oszalałych z nienawiści głowach bądź co bądź polityków, czy urzędników państwowych…
Oto Hanna Gronkiewicz-Waltz, wciąż jeszcze formalnie prezydent Warszawy, która od dawna powinna być pozbawiona tego urzędu i doprowadzona siłą, jeśli trzeba, na przesłuchania, najpierw zapowiada, że przerwie Marsz Niepodległości, jeśli coś się zdarzy - co samo w sobie jest prowokacją - wreszcie w ogóle zakazuje przemarszu, bo coś może się zdarzyć… Marsz prowokatorów, żeby nie było wątpliwości o kim myślę, prowokatorów z Platformy tzw. Obywatelskiej, którzy chcieliby za wszelką cenę rozhustać społeczne nastroje, wciągnąć tłumy w tę swą parszywą wojnę polsko-polską, trwa. I w kraju i poza granicami. Zdrada ma uchodzić za cnotę, brak poszanowania dla demokracji za jej obronę, polityczne łajdactwo za zasady etyki… A to świąteczna okupacja Sejmu z posłanką PO wyśpiewującą przed kamerami zamiast kolęd i recytującą swe paroksyzmy o poczu, to próba przemycania przez sejmitów z Nowoczesnej (obecnie w Koalicji tzw. Obywatelskiej z PO), w bagażniku auta do parlamentu prowokatorów znanych z ulicznych blokad, burd i zakłócania uroczystości państwowych, to wiece z udziałem byłych esbeków, współtwórców i obrońców stanu wojennego, a i równoczesne kolędowanie, to do Brukseli, to do Berlina, i przyprawianie krzywej gęby rządowi własnego kraju, jęczenie i wręcz żebranie o obcą pomoc w obaleniu rządu PiS… - i co? I nic! Jakże słabe jest to polskie państwo prawa!
Małgorzata Gersdorf zdaje sobie sprawę z tej słabości i śle do Komisji Europejskiej pisma, w których nadal tytułuje się pierwszą prezes Sądu Najwyższego… Co więcej, melduje o… przywróceniu do pracy ponad 65.letnich sędziów, którzy zgodnie z ustawą przeszli w stan spoczynku… Sędziowie uprawiają politykę, politycy przejmują rolę sędziów… Były szef dyplomacji Radosław Sikorski, znany z „dorzynania watahy” i „hołdu berlińskiego” i „robienia laski”, podziwia w Deutsche Welle niemiecką „wstrzemięźliwość” wobec Polski, snuje o „oszuście” Jarosławie Kaczyńskim, któremu nie wolno wierzyć, i pociesza Niemców, żeby się nie martwili, bo „to się zmieni za rok, gdy odsuniemy PiS od władzy”…
Ale - może uda się szybciej, o czym marzą europosłowie PO jak Róża Thun, Michał Boni, Janusz Lewandowski, długo by wymieniać tę plejadę zaprzańców, którzy malują Polskę jako kraj faszystów, gdzie psy tyłkami szczekają. W walce o odzyskanie władzy przez Platformę Obywatelską, pozbawioną tej władzy przez obywateli, służą pomocą dominujące w Polsce, niczym w republice bananowej, obce media, co w żadnym z europejskich krajów jest nie do wyobrażenia. A u nas? Możliwe! I co? I nic…!
Marszu miało nie być. Dlaczego? Dlatego, żeby świat mógł zobaczyć te dziesiątki tysięcy tych niebezpiecznych podpalaczy w Europie, którzy z pewnością nie podporządkowaliby się zakazowi stołecznego magistratu. Świat już zresztą widział, jeszcze za rządów PO-PSL, co przypomniała właśnie redakcja z ul. Czerskiej, te podpalone przez narodowców samochody telewizji, budkę pod rosyjską ambasadą, bijatyki, wyrwany bruk… Mogła przypomnieć, bo w polskim „państwie teoretycznym” nikt nie przeprowadził śledztwa, nie zdemaskowal i nie ukarał sprawców, choć było wielu świadków, którzy widzieli, jak ci wyłaniali się z kordonów policji, a potem w nich znikali…
Demokracja to trudny ustrój, także dlatego, że trzeba znosić w nim hasła i marsze radykalnie odległe od własnych poglądów. Ale na tym właśnie, może czasem niestety, ten ustrój polega
— przypomniał na Twitterze tę oczywistość dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki.
Nie zamierzam roztrząsać, jaki wkład w zaistniałą sytuację ma ten telewizyjny kanał. Posłanka Róża Thun od dawna oczekuje, że „PiS i te wszystkie śmieci” zaraz „się rozpadną”. Jeśli nie zacznie funkcjonować państwo prawa, to rozpadnie się nie tylko ten rząd, który notabene ma prawo i sprawiedliwość w nazwie. Więc na koniec rozwinę tylko pytanie postawione na początku: jak długo jeszcze zdrajcy działający na szkodę Polski i prowokatorzy pozostaną bezkarni, jak długo jeszcze nie spotkają się choćby ze społecznym potępieniem i ostracyzmem, kiedy wreszcie zostaną wymiecione z naszych politycznych salonów i z ulicy „wszystkie te śmieci”?
A tymczasem idźmy zgodnie na marsz, bez względu na nasze polityczne zapatrywania i udowodnijmy 11 listopada, wbrew oszalałym z nienawiści, z ich niepohamowanej żądzy odbicia władzy z pomocą ulicy i zagranicy, wbrew ich rozlicznym próbom skłócenia polskiego społeczeństwa, że Polska nie jest ich, że są jej marginalnym wykwitem…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/420309-czy-jestesmy-narodem-zdrajcow?wersja=mobilna