Jerzy Owsiak to idealny kandydat na negatywnego bohatera polskiej kampanii #MeToo. Jednak środowiska liberalne nie potrafią się zdobyć na jego zdecydowane potępienie, chociaż Owsiak mimo wyroku sądu nie chce przeprosić Krystyny Pawłowicz za seksistowską wypowiedź.
Natychmiast po przegranym procesie w sądzie pierwszej instancji Owsiak zapowiedział, że nie zamierza się z nim pogodzić. Taką taktykę przyjął od początku — twierdził, że wcale nie obraził Krystyny Pawłowicz. A wygłoszone przez niego publicznie na Przystanku Woodstock twierdzenie, że powinna spróbować seksu, jest psychoterapeutyczną radą. Ściśle rzecz biorąc, Owsiak stwierdził przy wielotysięcznym audytorium, że jeśli Krystyna Pawłowicz spróbuje seksu, poczuje motyle w brzuchu, poczuje rozluźnione plecy i kwiat we włosach. A przez to „w głowie może się też jej poukładać”.
Trudno zinterpretować te słowa inaczej niż jako skrajnie obraźliwe i chamskie.
To klasyka gatunku — sugerowanie, że jeśli kobieta nie uprawia seksu, to ma problemy psychiczne lub intelektualne. Zazwyczaj formułowane jest to dosadniej - sformułowanie „chłopa jej brak ” należy do najłagodniejszych.
Zazwyczaj też podobne twierdzenia wygłaszają prymitywni osobnicy zajmujący niezbyt eksponowane miejsce w życiu społecznym. Tu było inaczej — to znaczy jeśli chodzi o miejsce w życiu społecznym.
Poza tym wszystko jest takie samo — także chęć upokorzenia kobiety, o której się mówi.
Tłumaczenie Owsiaka, że wcale nie chciał obrazić prof. Pawłowicz, jest tchórzliwym wykrętem, który ma na celu uniknięcie odpowiedzialność. Szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy z reguły tak robi — gdy spotyka się z krytyką twierdzi, że nie zrobił tego co zrobił, tak było chociażby w wypadku wyrzucenia dziennikarza z konferencji prasowej.
Mówiąc wprost —jeśli nie miało się złudzeń co do Owsiaka, nie można się bardzo dziwić, że ujawnił publicznie swoją prawdziwą naturę.
Można się jednak bardzo dziwić, że jego zachowanie nie spotkało się ze zdecydowanym potępieniem środowisk, które zwykle czujnie tępią seksistowskie wybryki. Byłoby nieprawdą stwierdzenie, że nikt się nie oburzył — owszem, oburzyło się parę mniej znanych feministek z drugiego szeregu a także celebrytek, które uznały, że „Juras” tym razem przesadził.
Nie było jednak ostracyzmu czy solidarnego, mocnego potępienia, z którym powinien się spotkać. Słychać było też głosy, że Pawłowicz właściwie zasłużyła sobie na podobne traktowanie — bo sama obraża swoich przeciwników.
Postawmy sprawę jasno : każdy polityk musi mieć grubą skórę. Jeśli wchodzi się do polityki, trzeba się liczyć z tym że będzie się traktowanym ostro, a nawet brutalnie, czy wręcz faulowanym. Tym bardziej, że sama profesor Pawłowicz właśnie taki ostry styl polityki uprawia.
Nie byłoby więc powodu, by pędzić jej z odsieczą, gdyby sprawa dotyczyła poglądów politycznych. Ale dotyczy zupełnie innej sfery, życia intymnego. Prostacka sugestia, że aktywne życie seksualne sprawiłoby, że profesor Pawłowicz by się w „głowie poukładało” jest tym bardziej chamska, że skierowana do kobiety samotnej i podkreślającej swój katolicki światopogląd.
Ale byłaby chamska, głupia i godną potępienia w każdym innym przypadku.
Warto się zastanowić, dlaczego Owsiak uważa, że może sobie pozwolić na takie uwagi? Czy to przykład patriarchalnego myślenia, że mężczyzna — który z trudem zrobił maturę — czuje, że może pouczać kobietę z tytułem naukowym i niezaprzeczalnym dorobkiem akademickim, czego jej właściwie trzeba?
Czy też uważa, że właśnie on jest przedstawicielem tej światłej, liberalnej części społeczeństwa, które w poczuciu wyższości powinna pouczać Ciemnogród?
Nie mam pojęcia, jakiej terapii wymaga Owsiak, by mu się w głowie poukładało. Ale z pewnością ma poważne problemy psychologiczne i warto to wreszcie dostrzec.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/419051-owsiak-to-kandydat-na-bohatera-polskiej-kampanii-metoo