Jedna kwestia po wyborach wydaje się znamienna. Przyczyny bardzo zdecydowanego zwycięstwa w Łodzi, już w pierwszej turze, Hanny Zdanowskiej. Decydujący wpływ na wynik prezydent Łodzi mogła mieć strategia „biją kobietę”.
Kiedy po raz kolejny Hanna Zdanowska stawała przed sądem (było odwołanie po wyroku z marca 2018 r.), na konferencji prasowej zalała się łzami przekonując o swojej niewinności. I sugerując, że źli mężczyźni (z prokuratury czy PiS) się nad nią pastwią. Zupełnie jak w październiku 2007 r. ówczesna posłanka PO Beata Sawicka, która odegrała piękną scenę (oczywiście zalewając się łzami) jako ofiara omotania, a wręcz uwiedzenia przez złego mężczyznę, faktycznie agenta Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
I łzy Sawickiej, przyłapanej niejako in flagranti, bo z łapówką w torbie, wpłynęły na wynik wyborów parlamentarnych w 2007 r. odbierając punkty rządzącemu wtedy Prawu i Sprawiedliwości.
Przypomnę, że ABW pod koniec 2015 r. sprawdzała wiarygodność prezydent Łodzi, gdyż złożyła ona wniosek o dopuszczenie do informacji niejawnych. I wówczas funkcjonariusze kontrolowali transakcje między nią i partnerem, nie doszukując się żadnych śladów po wpłacie w 2008 r. na jej konto 50 tys. zł zaliczki od partnera, choć pokwitowała jej odbiór, także w akcie notarialnym. Zaliczka związana była z kupnem mieszkania Hanny Zdanowskiej przez jej partnera. A dzięki temu, że miał wpłacić 50 tys. zł, poprawiła się jego kredytowa wiarygodność i otrzymał 200 tys. zł pożyczki na zakup wspomnianego mieszkania. Pod koniec 2015 r. Hanna Zdanowska oświadczyła, że nie otrzymała gotówki od partnera. Po prostu w 2008 r. była tak zapracowana jako posłanka, że podpisała dokument o przyjęciu 50 tys. zł zaliczki in blanco. A z partnerem umówiła się, że owe 50 tys. zł będzie rozliczeniem kosztów remontu mieszkania, na co pieniądze wyłożył jej partner. ABW złożyła doniesienie do prokuratury, a ta sporządziła akt oskarżenia, a potem sąd uznał wyjaśnienia Hanny Zdanowskiej za niewiarygodne i skazał ją na 20 tys. zł grzywny, zaś jej partnera na 25 tys. zł grzywny. Rzecz działa się 12 marca 2018 r. i wtedy Hanna Zdanowska jeszcze nie zalała się łzami, lecz była w całkiem dobrym humorze. Łzy popłynęły kilka miesięcy później, gdy zapadł ostateczny wyrok i Hanna Zdanowska zaprezentowała się jako „niewinna” ofiara siepaczy z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Po spektaklu z zalaniem się łzami i zaprezentowaniem się w roli ofiary bezpieczniackiej, prokuratorskiej i sądowej przemocy, sondaże zaczęły być dla Hanny Zdanowskiej coraz lepsze. Coraz więcej łodzian chciało bronić swej prezydent „bitej” przez złych mężczyzn związanych z opcją rządzącą.
I doszedł jeszcze jeden aspekt: łodzianie (i nie tylko oni) uznali, że to, co zrobiła Hanna Zdanowska nie jest żadnym przestępstwem, tym bardziej że kredyt został w terminie spłacony. Każdy poświadczyłby przecież coś dla bliskiej osoby, a poza tym wiadomo, że banksterzy to krwiopijcy. Tuż przed wyborami, szczególnie po publicznym wystąpieniu wojewody łódzkiego prof. Zbigniewa Raua, który przypomniał stan prawny i kłopot z objęciem funkcji prezydenta Łodzi w razie wygranej, Hanna Zdanowska była już zdecydowanie „niewinną ofiarą”, której obrona stała się obywatelskim obowiązkiem. Po raz kolejny się okazało, że niezależnie od zarzutów i miejsca, wyborcy w Polsce nie akceptują „bicia kobiety”. Zarzuty (jakie by nie były) wówczas stają się błahe, a obowiązek obrony „bitej kobiety” – oczywisty.
Powstaje dylemat moralny i prawny, jak osoba z prawomocnym wyrokiem karnym w sprawie umyślnego przestępstwa z oskarżenia publicznego może być „niewinną ofiarą”, w dodatku jeszcze ofiarą „przemocy” ze strony organów ścigania i sądu. W opinii publicznej jak najbardziej tak być może.
I to, co powinno przekreślać wyborcze szanse, zdecydowanie je zwiększyło. Zadziałała zasada babci Pawlakowej z „Samych swoich” Sylwestra Chęcińskiego (poparta wręczeniem synowi dwóch granatów), że „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. To pewien fenomen, nie tylko moralny, ale też socjologiczny i kulturowy, że kobieta w polskiej polityce, jeśli tylko dobrze odegra rolę „bitej” przez złych mężczyzn z politycznej konkurencji, staje się bohaterem, a wręcz można ją umieścić na sztandarach. Faktyczna wina i kara nie mają żadnego znaczenia. Wygrywając wybory z imponującym wynikiem „bita” Hanna Zdanowska stworzyła sobie rodzaj immunitetu. I teraz będzie bardzo trudno wyegzekwować prawo (ustawa o pracownikach samorządowych z 2008 r. stanowi, że nie można nawiązać stosunku pracy z osobą prawomocnie skazaną za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego), gdy po oficjalnym potwierdzeniu wyników wyborów Hanna Zdanowska zacznie urzędować. Można się wtedy spodziewać równie wielkiej, a może nawet większej mobilizacji łodzian (i nie tylko ich, bo sprawą zaczęła żyć cała Polska) w obronie „bitej” prezydent jak podczas kampanii wyborczej. Bo chodzi o kobietę i co to za przestępstwo trochę oszukać, a właściwie przechytrzyć krwiożerczych banksterów.
Przypadek Hanny Zdanowskiej pokazuje, jak wielki błąd popełniła prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Tym bardziej że nie jest ona formalnie o nic oskarżona.
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie powinna zapewniać (po wybuchu afery ze złodziejską reprywatyzacją), że po raz czwarty nie wystartuje w wyborach na prezydenta Warszawy, lecz kilka razy zalać się łzami, regularnie odgrywać teatr z „bitą” kobietą, prześladowaną i upokarzaną przez złych mężczyzn z PiS, a zyskałaby status wręcz kultowej „ofiary reżimu”, umieszczanej na sztandarach. I jako taka nie tylko nie musiałaby przejmować się sprawą złodziejskiej reprywatyzacji, a co za tym idzie rezygnować z kandydowania, lecz stanąć do walki o czwartą kadencję z wielkimi szansami na wygraną, nawet w pierwszej turze. Patrząc na losy Hanny Zdanowskiej, jej imienniczka z Warszawy musi sobie pluć w brodę. A przecież ma talent aktorski nie mniejszy od Zdanowskiej i dodatkowo jest profesorem prawa, a wśród nich artystów jest naprawdę sporo, co potwierdzają ostatnie ich zachowania. Ale nic straconego, Hanna Gronkiewicz-Waltz może wystartować jako „bita kobieta” w 2023 r.
-
Brudna kampania opozycji! Polecamy najnowszy numer tygodnika „Sieci”.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417894-przyklad-zdanowskiej-pokazuje-jak-zostac-prezydentem