Marsz Równości 13 października w Lublinie był zaplanowany z premedytacją, po to, żeby wesprzeć układ centrolewicowy, pod przywództwem prezydenta Żuka z Platformy Obywatelskiej. Nie ma innego wytłumaczenia, dlaczego ten marsz się odbył
— powiedział wojewoda lubelski dr Przemysław Czarnek, odnosząc się w rozmowie w Wojciechem Biedroniem na antenie telewizji wPolsce.pl do Marszu Równości, który przeszedł ulicami Lublina 13 października oraz podkreślił wagę wyborów samorządowych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Dr hab. Przemysław Czarnek: „To, co wyprawiają sędziowie SN przekracza jakiekolwiek granice niezawisłości”
Dr Czarnek podkreślił, że dokładnie wszyscy wiedzieli, że w sytuacji, kiedy w tak konserwatywnym środowisku jak Lublin przejdzie Marsz Równości, promujący środowisko LGBT, to wywoła to skrajne emocje, również wśród osób, które będą tam tylko po to, by skorzystać z okazji do bójki.
Od początku sygnalizowaliśmy, że ten marsz będzie zagrożeniem dla mieszkańców Lublina. Krzysztof Żuk tego nie rozumiał, albo zdawał się nie rozumieć. Kiedy policja przedstawiła mu na piśmie, że na podstawie wydarzeń z innych tego rodzaju parad może stwierdzić, że jest zagrożenie dla mieszkańców Lublina ot wydał zakaz, z którego później się wycofywał. Istota tego marszu była taka, że organizatorom, a przede wszystkim patronom tego marszu zależało, żeby pokazać, jak środowiska homoseksualne są prześladowane na ulicach Lublina, by w Brukseli i na całym świecie pokazać, że oto w środowisku związanym z Kościołem bije homoseksualistów
— ocenił wojewoda.
Dlatego policja od początku była postawiona w pełnej gotowości i to już kilkanaście dni prze marszem,który zabezpieczyła profesjonalnie i skutecznie. Nikomu nic się nie stało, a działania funkcjonariuszy były chwalone nawet przez polityków Platformy Obywatelskiej
— dodał.
Zwrócił także uwagę na perfidię i fałsz, którymi posługują się politycy opozycji.
Ci sami politycy mówili: to niech podległa wojewodzie policja wskaże, czy jest zagrożenie, żeby było na wojewodę. A jak chwalili policje, to już nie mówili, że jest podległa wojewodzie. Cieszę się, że policja wykonała swoją pracę absolutnie profesjonalnie i nie poszły w świat żadne obrazki, z których mogliby korzystać przeciwnicy Kościoła, chrześcijaństwa, Polski w świecie
— powiedział wojewoda lubelski.
Pytany o to, skąd strach w samorządowcach, żeby czasami tupnąć nogą i podkreślić, że są odpowiedzialni za ludzi i muszą pilnować wyznawanych przez nich wartości i próbuje się łamach ich kręgosłup, wojewoda ocenił, że politycy opozycji bardzo często kierują się zasadą: im gorzej dla mieszkańców, tym lepiej dla włodarza, bo zawsze można to złożyć na rząd.
Gdyby 13 października ucierpieli uczestnicy Marszu Równości, to oczywiście byłaby to wina rządu. Ale to nie tylko kwestia marszu. Taka zasada przyświeca wielu samorządowcom lokalnym. Dlaczego mamy tylko 35 mln zł wniosków ARiMR o rekompensaty suszowe w województwie, w którym susza była i w województwie, które jest najbiedniejsze w Polsce? Dlaczego wyprawkę szkolną otrzymało tylko 20 proc. ludzi w sierpniu, a 80 proc. czekało? Wojewoda pieniądze miał. Ludzie wnioski złożyli. To wójtowie w gminach wstrzymywali wypłaty, by później mówić, że rząd nie dał. To mówią ludzie, z którymi się spotykam w remizach czy domach kultury
—podkreślił wojewoda Czarnek.
W tym sensie te wybory w niedzielę, 21 października, to absolutnie ostatnia szansa na to, żeby mieszkańcy województwa lubelskiego ocknęli się i postawili na dobrą zmianę, bo inaczej naprawdę będą cały czas na 16 miejscu w Polsce
— zaapelował wojewoda.
Podkreślił, że jest mnóstwo dowodów na to, że rząd współpracuje z samorządem, nieważne kto nim zarządza. Ale dowodów na to, że to samorząd nie współpracuje z rządem, bo traktuje siebie jako totalną opozycję również jest mnóstwo.
Dowodem na to jest to, że 80 proc. ludzi w woj. lubelskim nie mieli tego 300 plus na początku września. To samo z rekompensatami za suszę. Żenada. Rolnicy mówią, że nie wiedzieli. Jak mogli nie wiedzieć, skoro w każdej telewizji mówiono o tym przez ostatnie dwa miesiące. Ale w wielu samorządach byli zniechęcani do tego, żeby w ogóle z tego skorzystać
— zwrócił uwagę Czarnek.
Dodał, że dla totalnej opozycji, w wielu przypadkach - ale nie wszystkich - nie liczy się dobro mieszkańców, tylko układ, który tworzyli od lat.
Liczy się układ. To, co zostało wytworzone i zakonserwowane, żeby konserwować dalej, każdymi możliwymi środkami
— dodał.
Z jednej strony jest świadomość PSL, że są to wybory o być, albo nie być, w mniejszym stopniu PO oraz świadomość wójtów i burmistrzów, że jest to rzeczywiście moment, w którym oni naprawdę mogą przegrać te wybory - tak się wcześniej nie zdarzało. 2014 rok, te wszystkie cuda przy urnach, zafałszowanie wyborów - to się drugi raz już nie zdarzy. To jest góra, która wydaje rozkazy i dół, który z chęcią je przyjmuje i wykonuje. Kłamstwo, które temu towarzyszy, jest perfidne do końca
— podkreślił wojewoda lubelski.
Przypomniał, że Władysław Kosiniak-Kamysz, który był ministrem pracy i polityki społecznej, sam nadzorował projekt ustawy o podwyższeniu wieku emerytalnego do 67 roku życia, również na wsi. Następnie na lubelską wieś trafiło mnóstwo listów z jego podpisem, że on obniżył wiek emerytalny.
Poziom zakłamania i obłudy tych ludzi jest przerażający
— ocenił wojewoda Czarnek.
Kiedy prowadzący rozmowę zwrócił uwagę, że mówi się o tym, że PSL powinno zapłacić za wszystko, co robiło od 1989 roku i wziąć odpowiedzialność za to, co działo się z polskim rolnictwem, wojewoda zgodził się z tym zdaniem i dodał, że na spotkania w najmniejszych gminach przychodzi po 100-150 osób i są żywo zainteresowani tym, co się dzieje i zadają mnóstwo pytań.
Ci ludzie sami są już zaangażowani w to, by dokonać zmiany na Lubelszczyźnie. Jestem przekonany, że sprawiedliwość dosięgnie tych, którzy oszukiwali polskie społeczeństwo przez wiele lat
— powiedział wojewoda Przemysław Czarnek.
wkt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417325-wojewoda-lubelski-dla-wpolscepl-idzmy-na-wybory-wideo