Gdybyśmy żyli w normalnym kraju, Hanna Zdanowska nie mogłaby kandydować nie tylko na prezydenta Łodzi. Straciłaby uprawnienia do zajmowania jakichkolwiek stanowisk w administracji państwowej. I to nie zależnie od tego, czy chodziłoby o prezydenta kraju, miasta, burmistrza, czy wójta. Jako osoba skazana prawomocnym wyrokiem z oskarżenia publicznego za świadome przestępstwo sfałszowania dokumentów finansowych.
Zdanowska przed notariuszem złożyła fałszywe oświadczenie o przepływie pieniędzy, które faktycznie nie miało miejsca. Przypomnijmy, że we wrześniu Sąd Okręgowy w Łodzi uznał Zdanowską za winną poświadczenia w 2008 r. nieprawdy w dokumentach w celu uzyskania kredytu przez jej partnera i skazał ja na karę 20 tys. zł grzywny.
Gdyby Platforma Obywatelska była normalną partią, sama wycofałaby ze swojej listy Hannę Zdanowską. Jednak nie robi tego. Odwrotnie broni jej ze wszystkich sil. Z całą pewnością liderzy Platformy nie są aż tacy nierozgarnięci, żeby nie wiedzieć, iż walcząc o dopuszczenie Zdanowskiej do kandydowania na prezydenta Łodzi, utrwalają w Polsce demoralizację. Dla każdego jest oczywiste, że Zdanowska powinna najmniej na kilka lat zostać pozbawiona możliwości pełnienia roli polityka w partii, która ze względu na swoją liczebność i dotychczasową przeszłość ma realną możliwość wpływania na życie społeczne i polityczne kraju, a nawet objęcia władzy w Polsce. Legitymizując takie postaci jak Hanna Zdanowska w swoich szeregach, liderzy Platformy działają w gruncie rzeczy na niekorzyść swojego ugrupowania. Takie przypadki obciążą konto partii, szczególnie wówczas, gdy przejmie ona ster rządów w państwie.
Czemu więc, choć ta elementarna wiedza jest wszystkim powszechnie znana, Platforma zacięcie walczy o Hanną Zdanowską? Wydaje się, że jest to wynik przyjętej strategii w obecnych wyborach, wyrażaną po wielokroć przy najróżniejszych okazjach: - Nie możemy oddać PiS władzy w samorządach! Za wszelką cenę!
Ten nakaz każe łamać wszelkie cywilizowane reguły, jak m.in. w przypadku Hanny Zdanowskiej. Nie wnikając w przyczyny popularności Hanny Zdanowskiej w Łodzi – a potwierdzają ten stan rzeczy wszystkie sondaże i słupki poparcia dla niej – Platforma nie może zrezygnować z obecnej prezydent, gdyż wie o tym, że tylko ona jest w stanie wygrać z kandydatem PiS. Gdyby Platforma wycofała Hannę Zdanowską, byłoby to równoznaczne z porażką na rzecz Waldemara Budy z PiS.
Jeśli więc chodzi o Łódź, walka o Hannę Zdanowską jest traktowana przez Platformę jest jako walka o życie. Każda z partii – Platforma i PiS - będzie domagała się respektowania tej ustawy, która jest dla danej partii korzystna. PiS za odnoszącą się do sytuacji Hanny Zdanowskiej będzie uważał ustawę o pracownikach samorządowych zaś Platforma ustawę wyborczą. Jak wiemy, kilkanaście godzin temu wojewoda łódzki z poręki PiS prof. Zbigniew Rau ogłosił, iż prawomocnie skazana Hanna Zdanowska może kandydować, ale nie może być prezydentem Łodzi.
Po chwili zastanowienia, gołym, nie uzbrojonym prawnie okiem, jakim ja dysponuję, widać w tej ocenie prawnej pęknięcie, żeby nie powiedzieć ostrzej. Po jakie licho Zdanowska ma startować w wyborach na prezydenta, skoro po wygraniu i tak nie będzie mogła objąć swojego stanowiska? Czy jest ktoś mądry, kto mi na ten węzeł rozwikła?
Po jej prawdopodobnej wygranej spór prawny jeszcze bardziej się zaostrzy, ale nie przyniesie żadnego rozstrzygnięcia z powodu sprzeczności przepisów dotyczących tej samej kwestii w dwóch różnych ustawach.
Sprawa prezydentury Zdanowskiej stanie się ropiejącym wrzodem, wywołującym co pewien czas napięcia polityczne i społeczne. Sądzę nie tylko w Łodzi, choć tam będą pewnie najsilniejsze i najbardziej kosztowne dla mieszkańców. Zarówno w warstwie psychologicznej jak i prawdopodobnie w perspektywie rozwoju, znajdującego się kryzysie miasta. Ten ropień będzie infekował życie polityczne Łodzi do przyszłych wyborów samorządowych, Chyba, że w międzyczasie nastąpi jakiś kataklizm, który ten spór unieważni.
Wydaje się, że autorzy nowelizacji ustawy wyborczej przegapili regulację obejmującą przypadki podobne Hannie Zdanowskiej. W tym jest poważne zaniedbanie specjalistów prawa wyborczego w PiS. Gdyby rok temu wprowadzono krótki, jasny przepis mówiący, że osoby skazane prawomocnym wyrokiem z oskarżenia publicznego na karę więzienia, grzywny i inne ( wymienione dokładnie, np. na karę więzienia w zawieszeniu) nie mogą (przez tyle i tyle lat – ściśle określonych) kandydować w wyborach samorządowych, parlamentarnych, a także do parlamentu europejskiego, byłaby dziś sytuacja bezsporna. Rok temu nikt nie mógłby zarzucić posłom PiS, że uchwalają ustawę, która ma utrącić możliwość sprawowania przez Hannę Zdanowską trzecią kadencję prezydentury w Łodzi.
Dziś już, jak mówi młodzież: - Jest po herbacie.
Swoją drogą to zadziwiające. Po trosze przypomina mi sytuację, kiedy prawo bycia instruktorem nauki jazdy samochodem, przedłuża się gościowi, który był niedawno ukarany za jazdę po pijanemu. A jeszcze bardziej niezwykłe, że to prawo przyznają mu sami kursanci.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417105-zdanowska-instruktorem-na-prawo-jazdy-co-nieco-pociagajacym