Gdy kilka tygodni temu pisaliśmy wraz z Markiem Pyzą, że uznanie Lyudmiły Kozłowskiej za persona non grata w Polsce i szerzej, w strefie Schengen ma uzasadnienie, za nią natychmiast ustawił się solidny front. Zapewne przypadkowo w obronę uciemiężonej przez PiS-owski reżim włączyli się głównie tzw. obrońcy demokracji.
CZYTAJ TUTAJ: Tygodnik „Sieci”: Czy wiecie, że ci, których bronicie, to agentura wpływu?
Byliśmy nawet wtedy na kuriozalnej manifestacji przed siedzibą ABW w Warszawie, gdzie była mowa o dramacie rodzinnym i zawodowym, jaki przeżywa Lyudmiła Kozłowska. I cóż się okazało? Chwilę później, na zaproszenia różnych ważnych w strukturach europejskich person szefowa Fundacji „Otwarty Dialog” rozpoczęła tournee po krajach, do których nie powinna mieć wstępu.
Jakie to głupie i bezmyślne, jak krótkowzroczne ze strony osób, które ją zapraszały widać bardzo wyraźnie już dziś. W imię solidarności z polskimi „obrońcami demokracji” ktoś naraża bezpieczeństwo Europy. Nasze wspólne bezpieczeństwo, tak należałoby stwierdzić, tym bardziej, że tamta strona tak nam każe o Europie myśleć.
Kto zatem miał rację? Polskie „pisowskie” służby, ostrzegając przed Kozłowską i rekomendując zakaz jej wjazdu do strefy Schengen, czy ci otwarci „europejczycy”?
CZYTAJ TAKŻE: Nawoływała do zmiany granic państwa? Ukraińskie służby biorą się za Ludmiłę Kozłowską: „Zapracowała” na 15 lat więzienia
Teraz, gdy ciężkie zarzuty wobec Lyudmiły Kozłowskiej wysuwają także ukraińskie służby (SBU), okazuje się, że nie jesteśmy jako Polska jakimiś zaślepionymi politycznym rewanżem zaściankowcami, ale zwracamy uwagę na sprawy naprawdę istotne. I interes „wspólnej Europy” jest dla nas o wiele bardziej istotny niż dla tych, którzy tymi hasłami szafują.
Niech poplecznicy Kozłowskiej nie kompromitują się nawet mówieniem o kolejnym, tym razem polsko - ukraińskim spisku, bo naprawdę trudno posądzać SBU o jakąś żywiołową zażyłość z ABW. Tutaj każdy po prostu robi swoje. A „Europejczycy” powinni zastanowić się, czy polityka otwartości, która akurat w tym przypadku oznacza ostentacyjne lekceważenie ostrzeżeń służb nie skończy się kiedyś tragedią. I być może nawet szybciej, niż się komuś może wydawać.
-
TO TRZEBA PRZECZYTAĆ!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/416076-czyja-slabosc-obnaza-przypadek-kozlowskiej?wersja=mobilna