Przyzwyczailiśmy się już, że nie ma debilizmu, którego nie wypowiedzieliby goście programu „Drugie śniadanie mistrzów” w TVN24. A i sam prowadzący Marcin Meller postulował niedawno, by „olać Żołnierzy Wyklętych i wszystkie duchy przeszłości”. Od razu wyjaśniam – nie chodziło o „duchy przeszłości” w jego własnej rodzinie, co byłoby – poniekąd – zrozumiałe.
W ostatnim programie „mistrzowie” (ciętej bzdury) analizowali przepiękny wiersz Władysława Bełzy „Katechizm polskiego dziecka”, zaczynający się od słów: „Kto Ty jesteś? Polak mały”. A że goście „mali” nie byli - dość wspomnieć, że znalazła się wśród sama Magda Mołek, autorytet w każdej dziedzinie poza tą, którą się zajmuje - analiza stała się naprawdę głęboka. Najważniejszym jednak gościem był wieloletni „asystent” Wisławy Szymborskiej (piszę „asystent” w cudzysłowie, bo nie wiem, jak można „asystować” przy pisaniu wierszy), ulubieniec czerskich „salonów” – Michał Rusinek, zupełnie przypadkiem członek obu Komitetów Poparcia Bronisława Komorowskiego. I on mówił o wierszu Bełzy tak:
Czasy się zmieniły i mam wrażenie, że powtarzanie tych fraz i uczenie ich dzieci, grozi niezrozumieniem.
Bo on chciałby opowiadać dzieciom o „nowoczesnym patriotyzmie”. Zapytany przez Mołek, czy jest ów „nowoczesny patriotyzm”, odparł z podobnym wdziękiem:
Bardziej obywatelskość. To dobre słowo. (… ) Patriotyzm rozumiany jako swego rodzaju walka, przestaje być potrzebny. Kończy się czas walki, zaczyna się czas budowania, prostych gestów. Jeżeli dziecko pyta, jak ma być patriotą, to jaka ma być odpowiedź? Masz przelewać krew? Chyba raczej oddawać krew. Co najwyżej.
No i najgorsze.
Cofamy się, nie ma regresu. Symbole patriotyczne są teraz tatuowane. Prawdziwy patriota tatuuje sobie Polskę Walczącą, flagę, krew, bliznę, łańcuchy i tak dalej
—mówił Rusinek.
Prowadzący Meller w odpowiedzi przytoczył historyjkę, jakoby dzieci jego znajomych słyszały w przedszkolu, iż „patriotyzm polega na tym, żeby jak najwcześniej zginąć za ojczyznę”. W każdym razie tyle akurat zrozumiały, więc „wróciły do domu trochę straumatyzowane”. Nie wiadomo, czy rzeczywiście chodziło o dzieci znajomych, czy może o pociechy samego Mellera, fakt pozostaje faktem – są na świecie dzieciaki, które nie rozumieją, co się do nich mówi. Na końcu wybitni goście (czyli Mołek z Rusinkiem) oznajmili, iż patriotyzm to sprzątanie kup po psach (który to już raz biedne psy muszą wysłuchiwać, że są zagrożeniem dla niepodległości?). Rusinek zaś raz jeszcze wylał własne ego na wiersz, z którego dzieci uczyły się miłości do Ojczyzny na długo wcześniej, zanim świat usłyszał o Wielkim Językoznawcy Stalinie.
W oryginalnym wierszyku ukryte jest to, że Polakiem można być tylko w Polsce. Mnie to bardzo irytuje, bo jest bardzo nieadekwatne do tego, co mamy teraz
—podsumował Rusinek.
I zapanowała zgoda, iż wiersz Bełzy jest „brutalny, ociekający krwią oraz przerażający”.
Ale skoro już jesteśmy przy Stalinie, warto chyba przypomnieć Rusinkowi, że to właśnie stalinowcy w 1951 roku objęli „Katechizm polskiego dziecka” całkowitym zakazem publikacji, wycofując go nawet z bibliotek. I że dwa lata później na cześć Stalina, jednego z największych morderców w dziejach ludzkości, to właśnie późniejsza mentorka Rusinka, Wisława Szymborska pisała peany. Wygląda zatem na to, że koło historii się domyka – to, czego nie udało się ostatecznie przeprowadzić czerwonej hołocie, a co chyba zupełnie nie przeszkadzało Szymborskiej, próbuje dziś realizować Michał Rusinek.
Ktoś powie – on tylko walczy o „nowoczesny patriotyzm” oraz z psimi kupami. Odpowiem pytaniem: jak to możliwe, że przedstawicielowi czerskiej inteligencji nie przeszkadzały laurki na cześć Stalina (bo w przeciwnym razie, chyba by do Szymborskiej nie szedł „na służbę”?), a przeszkadzają, ba, irytują nawet - piękne frazy Bełzy, na których wychowały się kolejne pokolenia Polaków? Czy naprawdę jest aż tak tępy, by nie wiedzieć, że każde dzieło literackie ma swój historyczny kontekst (z wyłączeniem peanów na cześć morderców) i że nie oznacza to, iż mamy dziś nie czytać i nie uczyć się na pamięć wersów Mickiewicza, Słowackiego czy Wyspiańskiego? Wszak i za ich czasów sytuacja Polski było „nieco inna”. A może wybitny juror konkursu poezji o orzeszkach „Felix” nie ogarnia po prostu tego, czym są dla każdego narodu kultura, pamięć i historia, bo uwierzył, że będąc prawą i lewą ręką wybitnej (momentami) poetki otrzymał dar bredzenia na każdy temat?
Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale proponuję Rusinkowi takie rozwiązanie: polskie dzieci niech czytają Bełzę, a on swoim pociechom niech czyta Szymborską o Stalinie. Wszak miała rację, łkając po śmierci swego Wodza, że „nic nie pójdzie z jego życia w zapomnienie”. Jak widać – w zapomnienie nie poszły nie tylko czyny idola wczesnej Szymborskiej, ale i działania jego nadwiślańskich pachołków.
Czy tym razem uda się słowa „Kto Ty jesteś? Polak mały. Jaki znak twój? Orzeł biały…” całkowicie wyrugować z podręczników? Czas pokaże. Meller raczej nie będzie oponował. W końcu „duchy przeszłości” zobowiązują.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/415672-katechizm-polskiego-dziecka-znowu-na-cenzurowanym