Wejście Barbary Nowackiej na pokład Koalicji Obywatelskiej (połączonych sił Platformy i Nowoczesnej) uruchomiło pewną dynamikę polityczną, która na dziś nie jest przesadnie dostrzegalna, ale w dłuższej perspektywie może przynieść nieoczekiwane dziś skutki.
Ideowy skręt w lewo bytu politycznego firmowanego przez Grzegorza Schetynę jest dziś widoczny aż nadto wyraźnie. Nie mam złudzeń - lider PO wykorzystuje Inicjatywę Polską (mały ruch stworzony przez Nowacką) w sposób cyniczny, na doraźne potrzeby wyborcze. Schetyna jest politykiem do bólu pragmatycznym, podobnie jak Donaldowi Tuskowi nie w głowie mu rewolucje z Magdaleną Środą na czele. Tacy politycy wiedzą też, że nad Wisłą pod sztandarami haseł skrajnie lewicowych (zwłaszcza w sprawach światopoglądowych) można urwać kilka procent, ale zrażają o wiele szersze spektrum wyborców. Środowiska polityczne Katarzyny Lubnauer czy Barbary Nowackiej Schetyna chętnie potraktuje jako przystawkę, ale nie umrze za ich postulaty i idee. Ale z jakiegoś powodu Schetyna uznał, że obecność Nowackiej w KO na tym etapie po prostu się przyda.
Sami zainteresowani zaklinają się, jak tylko mogą, przekonując, że o żadnym skręcie PO czy całej koalicji nie ma mowy. Pytałem o sprawę zarówno Grzegorza Schetynę, jak i Rafała Trzaskowskiego - oficjalnie opowieść o „konserwatywnej kotwicy” jest cały czas podtrzymywana, liderzy Platformy nie chcą zrazić umiarkowanych wyborców.
Grzegorz Schetyna:
Rafał Trzaskowski:
Wystarczy jednak posłuchać Katarzyny Lubnauer (również odpytanej na te okoliczność przy kamerze wPolsce.pl), by zrozumieć, że przyjęcie Nowackiej uruchomiło pewien proces polityczny. Zdaniem przewodniczącej Nowoczesnej dzięki temu do centrum KO trafiła właśnie partia kierowana przez Lubnauer, Platforma gra tutaj skrzydło konserwatywne, a Nowacka ma zadbać o lewą flankę.
W teorii ten scenariusz nie jest pozbawiony logiki, ale w praktyce niebywale trudno będzie go osiągnąć. Pierwszy zakręt ws. konkretnego projektu ustawy (na przykład aborcyjnej czy o związkach partnerskich) może zakołysać tą niestabilną łódką, a dla takich polityków jak Bogusław Sonik czy Antoni Mężydło po prostu zacznie brakować miejsca w PO - jak dla Marka Biernackiego. Chyba że ktoś rzeczywiście wierzy, że lewicowe postulaty skończą się na ciepłych posiłkach dla dzieci i trosce o seniorów. To zresztą nie tylko przykłady wspomnianych posłów, ale naprawdę solidnej części klubu PO, która raczej nie chce angażować się w żadne ideowe harce. Inna jeszcze rzecz, czy polityków tych stać kiedykolwiek na zerwanie z Platformą.
Mimo wszystko w krótkiej perspektywie ruch z Barbarą Nowacką może okazać się dla Grzegorza Schetyny przydatny - zwłaszcza przy okazji wyborów samorządowych w Warszawie. Nie ma przypadku w tym, że Nowacka pokazuje się niemal na każdej konferencji Trzaskowskiego - to chłodny efekt kalkulacji, z których wynika, że może to przynieść co nieco wyborców lewicowych, którzy mogliby wybrać Jana Śpiewaka, Andrzeja Rozenka czy Jacka Wojciechowicza.
Tylko czy kilka punktów w Warszawie, uśmiech Agnieszki Holland i entuzjastyczny felieton Magdaleny Środy są stawką, o którą warto walczyć i nadstawiać karku? W dłuższej perspektywie Nowacka wyborców do Platformy nie przyniesie, bo SLD, Razem czy inne lewicowe ruchy są zbyt silne i o ile nie wystartują z PO z jednej listy wyborczej (na co się nie zanosi, bo byłoby zbyt ciasno), to zgarną ten kawałek tortu, a przynajmniej jego większość. Schetyna zostanie z pretensjami, raz po raz zgłaszanymi oczekiwaniami i pewnością, że zrealizować ich nie będzie mógł, ani potrafił. Lider Platformy mógł co prawda uznać, że otwarcie ideowego frontu - na całego - pomogłoby w jakimś horyzoncie czasowym jego ugrupowaniu, ale nie ma tam wojska, które dobrze by się na tej wojnie czuło. To batalia z góry skazana na klęskę, a przynajmniej niepowodzenie.
Otwarcie Platformy na Barbarę Nowacką jest zatem prawdopodobnie chwilową kroplówką, a nie szerszym zjawiskiem politycznym. Grzegorz Schetyna wciąż miota się od kompleksu Jarosława Kaczyńskiego i chęci stworzenia partii spójnej, przygotowanej na długi, być może wieloletni marsz, a zagraniem na ruletce i postawieniem wszystkiego na szali już teraz. Starania te wystarczą do zahibernowania dzisiejszego stanu gry, kupią Platformie trochę czasu, ale nie dadzą Schetynie upragnionego resetu w nastawieniu wyborców do PiS i PO, w tym do niego samego. Wydaje się zresztą, że akurat z tym liderem ten reset może okazać się po prostu niemożliwy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412236-skret-w-lewo-platformy-nie-da-schetynie-upragnionego-resetu?wersja=mobilna