Europa wciąż nie chce pamiętać wielkiej roli polskich żołnierzy, którzy w sierpniu 1920 roku odparli sowiecki atak na Polskę, choć w gruncie rzeczy był to początek wielkiej agresji moskiewskiej watahy na cały Zachód. Gdyby nie klęska sowieckich najeźdźców pod Warszawą, słowo Europejczyk nic by dziś nie znaczyło, ponieważ wschodnia horda zniszczyłaby wszystko, co było kojarzone z zachodnią cywilizacją. Flagi z sierpem i młotem zwisałyby bluźnierczo od państwa stworzonego przez bolszewików po Atlantyk. Wszak przyczółki, nie tylko polityczne, tylko czekały na przybycie mordujących bez opamiętania wyzwolicieli, grabiących wszystko po kolei i w takim samym porządku gwałcących. Czerwona zaraza była gotowa na całkowite zniszczenie Europy w dotychczasowym jej kształcie.
Marszałek Józef Piłsudski, wraz ze swą generalicją, polskim żołnierzem, który obronę ledwo co odzyskanej Ojczyzny traktował jako święty obowiązek, przepędzili dziką hordę aż do jej legowisk, zapewniając także innym państwom Europy dostatek w postaci braku na ich terytoriach barbarzyńców najnowszej ery. W Polsce, ściślej w Białymstoku, oczekiwała już na sowiecką czeredę ekipa zdrajców, zdemoralizowanych i sprzedajnych głosicieli komunistycznych porządków. Część tych łajdaków nosiła nazwiska kończące się na ski.
Teraz tak sobie myślę – ilu mamy dziś podobnych „patriotów”, oczekujących z największą niecierpliwością na obcą interwencję. Nie, nie zbrojną, bo teraz można zwalczać przeciwnika upowszechnianiem kłamstw na jego temat, gospodarczo, przekupstwem na dość dużą skalę, szantażem politycznym i każdym innym. Jest tych osobników oczekujących na skuteczną interwencję sporo. Oni mają sprawy polskie mniej więcej w tym samym miejscu, co Marchlewski, Dzierżyński, Kon i ich kumple. Większość tego plugawego towarzystwa, to wieloletni stypendyści i członkowie rozmaitych zachodnich, ale nie tylko, fundacji, więc otrzymane grosiwo i pokaźny dostatek zdeprawował i uzależnił ich w stopniu całkowicie zadawalającym fundatorów. Część tych jurgieltników ma na dodatek na sumieniu donosicielstwo w poprzednich latach, a nawet owocną współpracę ze służbami wiadomej władzy. Gościa złapali z kochanką i już jest ich. Bał się żony, więc wolał donosić. Przedtem na kolegów, dziś na państwo. Takich „patriotów” mamy nieco więcej niż trochę.
Takie wnioski można też widzieć, spoglądając na Bitwę Warszawską i fakty z nią kojarzone. Pośród niepoliczalnych zastępów przejętych o losy Polski, zawsze zaplątają się osobowościowe karły, gotowe błagać o obcą interwencję, bo czas ich wpływów właśnie się kończy. Ale oczyszczalnia ścieków już czeka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/408306-widac-przed-jaka-zaraza-uchronila-europe-armia-pilsudskiego