Władysław Frasyniuk… Czy ktoś jeszcze pamięta, że swego czasu próbowano zrobić z niego lidera opozycji? Tym razem zdobył pięć minut uwagi ze strony „Gazet Wyborczej”, gdzie podzielił się swoimi - jakże ważnymi - przemyśleniami. Na pierwszy ogień poszła defilada z okazji Święta Wojska Polskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RELACJA. Wielkie obchody Święta Wojska Polskiego na 100-lecie Niepodległości. Na pl. Piłsudskiego widowisko „Wolność we krwi”
W jego ocenie defilada, którą mogliśmy podziwiać 15 sierpnia, to powrót do czasów pozornej siły i napinanie mięśni, których nie mamy.
Słusznie niektórzy profesorowie mówią, żebyśmy nie byli takimi głupcami jak w 1939 roku, gdzie też wszystkim wydawało się, że jesteśmy siłą. Uważam, że wydawanie pieniędzy w biednym społeczeństwie na obronę narodową mija się z celem. To jest taka zabawa chłopców, którzy mają kompleksy, że nie byli w wojsku, a chcieliby wyglądać jak Rambo
— kpił Frasyniuk.
Ale na tym nie koniec. Stwierdził, że obecnie populizm jest wszędzie, a „dzieci, które dostają teraz 500+ i wyprawki, kiedy będą dorosłe, będą musiały spłacić ten kredyt, o czym jeszcze nie wiedzą”.
Przekonywał, że wszystko, co dzieje się w kraju, budzi jego „poważne wątpliwości”.
Ja nie wiem, czy my rzeczywiście mamy 100-lecie niepodległości, czy w tym stuleciu poważnie traktujemy Berezę Kartuską, Gomółkę, Bieruta. Mam poważne wątpliwości. Brakuje nam kamienia węglowego. Współczesna data niepodległości jest zupełnie inna. Wydaje mi się, że to jest 4 czerwca. A jeszcze bardziej radosną datą jest 31 sierpnia
— stwierdził niedoszły lider opozycji.
Kiedy prowadząca rozmowę Dorota Wysoka-Schnepf przekonywała, że „ten rząd w życiu nie dopuści do tego, żeby data 4 czerwca była świętowana”, Frasyniuk stwierdził, że wtedy wszyscy byli po jednej stronie i uczestniczyli w tym procesie. Dodał, że obawia się tego co będzie działo się, kiedy PiS będzie dłużej rządziło.
Boję się, że jak PiS będzie rządził jeszcze jedną kadencję, to powtórzy nam się historia i za 5 albo 10 lat wyprowadzą wojsko na ulice przeciwko protestującym. To jest długi proces budowania państwa totalitarnego; jak go nie przerwiemy na początku, to ugrzęźniemy jak w czasach komunizmu na kilkadziesiąt lat
— dramatyzował Frasyniuk.
Z racji tego, że kiedyś miał jednak być tym liderem opozycji, Frasyniuk podzielił się też swoimi przemyśleniami na temat tego, co trzeba będzie zrobić, kiedy opozycja przejmie władzę.
Po pierwsze powinna być przygotowana ustawa, która przywraca porządek sprzed rządów PiS-u. I politycy powinni nam, społeczeństwu, pokazać - to zrobimy, jak wygramy wybory. Po drugie powinien być przygotowany akt oskarżenia, który mówiłby z imienia i nazwiska, kto i z jakimi zarzutami zostanie postawiony przed Trybunałem Stanu. Prawnicy powinni opracować nam taki katalog, a my, zamiast na wiecach odczytywać Konstytucję, którą czytamy już od roku i to nie ma żadnego znaczenia, powinniśmy odczytywać ten akt oskarżenia, a ludzie powinni krzyczeć: - Pamiętamy! Pamiętamy! Nie odpuścimy!
— rozmarzył się Frasyniuk.
Frasyniuk, jak i cała opozycja, marzą o tym, co by było, gdyby przejęli władzę w Polsce, ale sądząc po tym, co robią, albo nie robią do tej pory, na marzeniach zapewne się skończy.
wkt/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/408262-frasyniuk-chce-pisac-historie-na-nowo