Ktoś nie dawno pytał mnie, gdzie zostały przekroczone granice działania opozycji. Odpowiedziałem dość sztampowo, przytaczając na potwierdzenia głośne wydarzenia z ostatnich dni. Lista tych wyczynów opozycji obejmowała m.in. - próbę przemycenia na teren Sejmu dwóch liderów Stowarzyszenia Obywateli RP w bagażniku przez byłe posłanki Nowoczesnej, wulgarne napisy na drzwiach biur poselskich członków PiS, agresja protestujących pod Sejmem skierowana przeciw policjantom, a później ataki na policję w brutalniejszej postaci w ostatni czwartek pod Pałacem Prezydenckim, wykrzykiwanie „będziesz siedział” pod adresem legendarnego uczestnika podziemia antykomunistycznego, twórcy i przywódcy „Solidarności Walczącej” Kornela Morawieckiego.
Do tego dorzuciłem donos na Polskę złożony przez Małgorzatę Gersdorf w Niemczech w Karlsruhe oraz jej megalomańskie oświadczenie:
Będę I prezesem Sądu Najwyższego na uchodźstwie.
Przypomniałem tę cyniczną i butną wypowiedź Gersdorf, bo dopiero w różnego rodzaju wypowiedziach – w tym takich jak tu przywołana - znanych postaci życia politycznego i publicznego, można dostrzec, że granice absurdu, do których sięgają osoby związane z opozycja, praktycznie nie mają żadnej granicy.
Ta spirala potworności jaka czeka Polaków, jeżeli PiS dalej będzie rządził ciągle rośnie – zapewnia opozycja. Jak wiadomo, pierwszą wskazówką, pokazującą komu może przypaść w udziale zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2019 roku, które zdecydują o tym, kto będzie rządził przez kolejne cztery lata, będą tegoroczne wybory samorządowe. Dlatego opozycja nasiliła straszenie Polaków niesamowitymi wizjami. Mają one natchnąć wyborców, aby już podczas jesiennych wyborów samorządowych głosowali na kandydatów wysuniętych przez partie opozycyjne, a skreślali popieranych przez PiS.
Dopiero w tej negatywnej propagandzie wyborczej widać jak dalece przekraczane są granice zdrowego rozsądku. Jak prawda, niczym rękawiczki wywracana jest na drugą stronę.Tylko po to, aby rozsiewać strach. Część propagandy, jaką rozpowszechnia opozycja o niebezpieczeństwie dalszych rządów PiS, najprościej mówiąc zawiera tak oczywiste zafałszowania, że ich autorów nie tylko można, ale trzeba uznać za świadomych kłamców. Taką granicę przekroczyła posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz, grzmiąc przed Sejmem do niewielkiej grupy manifestantów, że nowi sędziowie Sądu Najwyższego „Zapiszą się na liście hańby, będą na czarnych kartach polskiej historii, tuż koło sędziów z czasów stalinowskich”.
Nie wierzę w to, że autorka klątwy, jaką rzuca na przyszłych sędziów SN, nie wie kim byli sędziowie stalinowscy i jakie zbrodnie na sumieniu mieli. Albo więc świadomie wprowadza w błąd opinię publiczną, albo, co jest równie niebezpieczne i dyskwalifikuje ją jako parlamentarzystkę, jest osobą szaloną. A potrzeby polityczne, które ją pobudzają do krzyków uczyniły z niej posłankę o paranoicznej osobowości.
W tym samym nurcie, co diagnozy poseł Gasiuk-Pihowicz, tyle że groteskowym, mieszczą się propozycje prof. Magdaleny Środy zejścia do podziemia Polaków, którzy gotowi są podjąć walkę z totalitarnym państwem PiS. Tym samym porównuje obecną sytuacje w Polsce do stanu wojennego generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, kiedy panował prawdziwy terror państwa i jego instytucji wobec obywateli.
Czyżby w ten przewrotny sposób objawiały się nostalgia i sentyment prof. Środy za czasami jej młodości?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/405639-strachy-i-groteska-prof-srody