Wróciłem z urlopu i spieszę z porcją dobrych rad dla totalnej opozycji. Kochani, widzę, że nie ustajecie w poszukiwaniach sposobu, jak „wkręcić” do Sejmu RP swoich najgłośniejszych i najbardziej zwariowanych przedstawicieli. Sposób „na bagażnik” bardzo mi się podoba, choć ma kilku poważnych minusów. Po pierwsze – nie każdego się w ten sposób do Sejmu przepchnie. Albo postaracie się o większy tabor transportowy, albo zawieszenie posłanki Schmidt wkrótce się urwie. Udało jej się wprawdzie przemycić z tyłu auta pana Kasprzaka z kolegą, ale to jest przecież - nie tylko w polityce – waga piórkowa. Co będzie, gdy ktoś z większym, za przeproszeniem, ego, będzie chciał bez poselskiego mandatu, zasiąść w parlamencie? Mało macie takich?
Podsuwam zatem, zupełnie gratisowo (wiem, że forsa z puszek poszła na ochronę informatyczną) parę patentów doskonalszych. Po pierwsze: metoda „na chama”. Ważną inspirację może stanowić tu patent posła Scerby (z domu: Szczerby) na wejście - do wybranego lokum - bez kolejki. Po prostu – wpychamy się na Szczerbę - na listę Grzegorza Schetyny. Mówimy: „Pan/Pani tu nie stał/a. To jest moje miejsce!”. Oczywiście, nie każdy będzie tak uprzejmy, jak Paweł Rabiej, który ustąpił w ten sposób z fotela kandydata „totalnych” na urząd prezydenta Warszawy, i nie każdy wyjdzie z kolejki z pochyloną głową, jak Kazimierz Michał Ujazdowski, żywy dowód „polityki miłości” PO, jednak próbować warto.
Druga metoda: „na wnuczka” albo ogólniej na „lewe papiery”. Tu niezbędne będą ściągi z procesu reprywatyzacyjnego w Warszawie, podczas którego wypracowano już wzorce powoływania do życia osób 138-letnich oraz odwoływania z życia osób, które kamienicznej mafii mogły stwarzać problemy. Nie szczypcie się – sytuacja zagrożenia, konkretnie: zagrożenia waszych czterech liter i tysiąca waszych złamanych interesów usprawiedliwia wszelkie formy perswazji. Nie bójcie się nabluzgać na Kornela Morawieckiego, wszak jest z wami „Bolek” z bronią. Nie szczędźcie serdeczności dla pań Nurowskiej i Holland, dla których ostatnią nadzieją na wejście do Sejmu ich przyjaciół od „wódu” są życzenia przeciwnikom wszystkiego najgorszego, czyli - „wudu” tradycyjne. W marzeniach pani Nurowskiej powinno ono przynieść czołowym politykom PiS „paraliż lub chociaż mały wylew”. Nakłuwanie laleczek z ich podobiznami to dobry sposób na zwolnienie przez nich law poselskich, w których Nurowska z Holland mogłyby odnaleźć sens swej coraz marniejszej twórczości. Zwłaszcza, że owo „wudu-wódu” – podobno – jest skuteczne. Pani Holland „pochwaliła się” nawet, że ma już w dorobku dwa udane „nakłucia”. Oba ze skutkiem śmiertelnym.
Ostatni patent to metoda „na przebierańca”. Przebierzcie się, po prostu, za kogoś, kto kocha Polskę i komu los jej mieszkańców jest bliski. Tak też można dostać się do Sejmu. Oj, wróć – przecież już to robicie. Inna sprawa, że ze skutkiem żałosnym także dla tych, którzy kiedyś, w przypływie pomroczności czerskiej, na was i waszą sitwę zagłosowali. Być może nie powtórzą już tego błędu, stąd porady powyżej.
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 23 lipca br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/405274-jak-wejsc-do-sejmu-nie-startujac-w-wyborach