Kilka dni temu media obiegła informacja o tym, że jedna po drugiej brytyjskie szkoły, w których noszone są mundurki, likwidują różnice w strojach wynikające z płci. W kilkudziesięciu placówkach oświatowych spódniczki dla dziewcząt są lub będą wkrótce zakazane.
Jak podaje między innymi polonijny portal www.polishexpress.co.uk , w brytyjskim szkolnictwie narasta fala zmian wywołanych polityką przyjazną ideologii gender. Dla przykładu ponad rok temu w ramach koncepcji „neutralności płciowej”, w 80 szkołach państwowych Wielkiej Brytanii w tym 40 podstawowych – pozwalano, by dziecko mogło się ubierać według własnych odczuć, niezależnie od płci biologicznej. W przepisach tych placówek wprowadzono zezwolenie, by chłopcy przychodzili na lekcje w spódniczkach. Bynajmniej nie chodziło tu o promocję szkockiej tradycji. Celem było zachowanie neutralności szkoły wobec „poszukiwań” tożsamości płciowej przez jej uczniów.
Niedawno poczyniono kolejny krok. W wielu szkołach ujednolicono mundurki i zlikwidowano podział na chłopięce i dziewczęce wersje stroju. Interesujące są powody dla których narzucono tą zmianę. Dla przykładu jedna ze szkół podstawowych w Sussex wprowadziła zakaz noszenia spódniczek „po tym jak dzieci pytały się nauczycieli dlaczego dziewczynki i chłopcy mają różne stroje”. W innej szkole (Woodhey) uważa się, że spódniczki poniżają dziewczynki zwłaszcza gdy te siedzą na podłodze. W szkole w Bradfort powodem wycofania spódniczek jest chęć uniknięcia zgorszenia ze strony społeczności muzułmańskiej, dla której europejskie stroje dziewczęce są niemoralne.
Dla wielu spośród czytelników przytoczona argumentacja wyda się absurdalna i śmieszna. Podobnie gromko śmialiśmy się z inicjatywy jednego ze szwedzkich polityków lewicowych Viggo Hansena, który kilka lat temu domagał się w parlamencie swojego państwa, by w publicznych toaletach zlikwidowano pisuary gdyż ich obecność dyskryminuje kobiety. On dla odmiany w swoim uzasadnieniu, powoływał się miedzy innymi na względy medyczne twierdząc, że ma to uchronić mężczyzn przed problemami z prostatą. Wydaje nam się, że takie absurdy nigdy do nas nie dotrą, czy rzeczywiście?
Niedawno usłyszałem relację starszej kobiety, która ze względu na przewlekłą chorobę zmuszona jest korzystać z usług opiekuńczych w zakresie takich czynności jak robienie zakupów, gotowanie obiadu czy sprzątanie mieszkania. Pewnego dnia została do niej przysłana osoba, przejawiająca wyraźnie problemy z tożsamością płciową. Schorowanej klientce trudno było zwracać się do tej osoby jako do kobiety i najzwyczajniej się wystraszyła. W dodatku nie okazała się ona rzetelnym pracownikiem natomiast bardzo była wyczulona na krytykę. Po rozmowie klientki z managerką firmy okazało się, że nie był to pierwszy problem z udziałem tej pracownicy. Managerka wiedziała, że firma traci na jej niefortunnym zatrudnieniu, jednak bała się coś zrobić, by nie być posądzona o homofobię i nietolerancję. Brzmi znajomo?
Snuję te refleksje mając w pamięci świeżą uchwałę Rady Miasta Gdańska o przyjęciu tak zwanego „Modelu na rzecz równego traktowania”. Dokument oparty o ideologiczne przesłanki, słabo podbudowany naukowo i miejscami stronniczy, rekomenduje, by w gdańskich szkołach edukowano dzieci w duchu równouprawnienia poszczególnych „preferencji” seksualnych. Pod hasłem walki z nietolerancją i przemocą okazywaną osobom nieheteroseksualnym , propagowany jest światopogląd w którym prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnym sumieniem nie są należycie uszanowane. I ten ostatni aspekt sprawy wydaje mi się szczególnie zasmucający. Zarówno w niektórych miejscach Wielkiej Brytanii jak i w Gdańsku, progenderowskie zmiany usiłuje się wprowadzać administracyjnie, lekceważąc zasady dialogu. Jak temu zaradzać? Jak już wcześniej pisałem, jako reakcja na arbitralne działania urzędników rozpoczęło się konsolidowanie środowisk prorodzinnych i powstał zaczątek nowego ruchu obywatelskiego (zob. odpowiedzialnygdansk.pl). Jego działacze aktywnie wyjaśniają istotę problemu i inicjują pokojowe formy protestu.
Jestem przekonany, że radykalizacja środowisk LBGT i towarzyszące jej absurdy, będą paradoksalnie otwierać nowe przestrzenie dla konsolidacji obywateli wokół zdrowego rozsądku. Wierzę w „odruch samoobronny” polskiego społeczeństwa. Potrzebna jest też dobra edukacja, pomagająca uświadomić rodzicom ich podmiotowość. Chodzi o promowanie takich form działań, które służyć będą harmonizacji, a nie antagonizacji całości społeczeństwa. Śmiejmy się z absurdów gender ale nie dajmy się im zaskoczyć „na własnym podwórku”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/403246-szymanski-jak-radzic-sobie-z-absurdami-ideologii-gender