Wybory samorządowe stają się gorącym tematem. Mieszkańcy kolejnych miast poznają lokalnych kandydatów i analizują możliwości zmian. W Polsce powiatowej, gdzie panują jeszcze układy III RP, jak w soczewce skupiają się patologie psujące państwo od środka – pisze w najnowszym numerze tygodnika Sieci Prawdy Piotr Filipczyk.
Trybunał Konstytucyjny, praworządność, Komisja Europejska – te frazy jako najważniejsze w debacie publicznej próbują narzucać Polakom działające w kraju zachodnie media i agencje reklamowe, które straciły intratne zlecenia po dobrej zmianie. Odwracanie uwagi od realnych problemów społecznych stało się sposobem na przetrwanie resztek partii opozycyjnych. Media żyją swoim życiem.
Tymczasem za kulisami, w mniejszych miejscowościach rozgrywają się ludzkie dramaty, sterowane przez tamtejsze grupy trzymające władzę. Przed wyborami samorządowymi to poważne zagrożenie dla Prawa i Sprawiedliwości. Zagrożenie realne, bo rozkwitające na naszych oczach.
Dzieje się w Zawierciu
W różnych miejscach Polski lokalni włodarze uderzają w projekty proponowane lub popierane przez administrację centralną. Spektakularnym przykładem stały się Zawiercie oraz mająca tam powstać kopalnia cynku i ołowiu. Od 2010 r. na południu Polski firma z kanadyjskim kapitałem – Rathdowney Polska – prowadzi badania geologiczne mające doprowadzić do powstania nowego przedsiębiorstwa wydobywczego i zagospodarowania krajowych złóż naturalnych.
Nowe miejsca pracy to naturalna konkurencja dla działających jeszcze w Zawierciu przedsiębiorstw. Jednym z kluczowych pracodawców regionu jest amerykański holding CMC – globalny gracz zajmujący się recyklingiem, a także produkcją i przetwórstwem stali.
Rząd wspiera
Na kanadyjską inwestycję przychylnie patrzy polski rząd. Tadeusz Kościński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju, wystosował list poparcia skierowany do spółki Rathdowney Polska, w którym stwierdza, że działania wpisują się w swoich założeniach w narodową Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.
– W kopalni oraz bezpośrednio w innych branżach współpracujących z kopalnią zatrudnienie może znaleźć od 1 500 do 3 000 osób – podkreśla na łamach portalu Wnp.pl Robert Koński, prezes Rathdowney Polska Sp. z o.o. – Od kilku lat prowadzimy dialog ze społeczeństwem i tłumaczymy, że mamy teraz XXI wiek, unijne uwarunkowania środowiskowe itd., a nie czasy rabunkowej gospodarki a la PRL – podkreśla na łamach mediów Koński.
Samorząd blokuje
Rządowe poparcie to jednak za mało. Radni Zawiercia zdecydowanie sprzeciwili się budowie kopalni. „Nie” powiedziała także złożona z przedsiębiorców Rada Gospodarcza powołana przez prezydenta miasta Witolda Grima. Jednogłośny sprzeciw wobec nowej inwestycji jest jednak tylko pozorny i wywołany przez powiązania na linii samorząd – lokalny biznes. Bo w Radzie Gospodarczej zasiadają ci, dla których powstanie kopalni cynku i ołowiu wiąże się z utratą dominacji na lokalnym rynku pracy. – Jerzy Kozicz, prezes CMC, to człowiek, którego zna chyba każdy w Zawierciu.
Ludzie mają za złe Koziczowi, że choć nie pochodzi z Zawiercia i nie ma z nim związków emocjonalnych, to po latach stał się tutaj „najpotężniejszym człowiekiem” i całe miasto „ułożył pod siebie”. O rozmownych mieszkańców w Zawierciu trudno. Wielu z nich pozostaje na łasce i niełasce członków Rady Gospodarczej przy prezydencie miasta. Boją się, że stracą pracę, której w Zawierciu brakuje. Jednak zachowując anonimowość, zdradzają, że powstanie nowej kopalni – jeśli tylko będzie bezpieczna dla miasta – byłoby wybawieniem.
„Nie dla kopalni…”
Przeciwko budowie kopalni cynku i ołowiu najgłośniej protestuje stowarzyszenie „Nie dla kopalni cynku i ołowiu”, powołane jakoby przez „zaniepokojoną lokalną społeczność”. W swojej działalności stowarzyszenie, dziwnym trafem, posługuje się materiałami – w szczególności analizą wpływu na środowisko – przygotowanymi na zlecenie CMC, który ma prawo obawiać się konkurencji ze strony Rathdowney. Równie dziwnym trafem stowarzyszeniu przewodniczy Marek Szeles, pracownik agencji PR-owskiej PRC z Czeladzi. Agencja PRC promuje się jako „pierwsi na Śląsku”. I według wielu głosów taka właśnie jest – łączy w sobie kontakty z lokalnym biznesem i władzami. Tak było choćby w Rybniku, gdzie CBA analizowało relacje agencji i władz miasta. Czy tak jest też w Zawierciu? Wiceprezesem stowarzyszenia „Nie dla kopalni cynku i ołowiu” jest Mariusz Golenia, pracownik kierowanej przez Jerzego Kozicza zawierciańskiej CMC. Przypadki się mnożą.
Oficjalnie jednak stowarzyszenie stwierdza jednoznacznie, że „nie współpracuje z żadną agencją PR”, a PRC zaprzecza, jakoby była wynajęta przez „Nie dla kopalni…”. Stowarzyszenie nie gromadzi też takich informacji jak te, od jak dawna Marek Szeles jest prezesem „Nie dla kopalni…” czy gdzie zatrudnieni są członkowie zarządu.
Wiadomo, że jest źle
Mieszkańcy Zawiercia i okolic nie wiedzą w praktyce, dlaczego budowa kopalni miałaby być szkodliwa dla ich regionu. Słyszą pogłoski, plotki i informacje przekazywane przez jedną stronę. Część z nich „słyszała, że kopalnia jest szkodliwa”. Dopytani dlaczego, nie są w stanie odpowiedzieć. Wiele wskazuje na to, że w przypadku kanadyjsko-polskiej inwestycji mamy do czynienia z klasycznym zjawiskiem astroturfingu, czyli stwarzania wrażenia oporów społecznych na dużą skalę.
Na początku 2018 r. posłanka Ewa Malik (PiS), która w parlamencie zasiada nieprzerwanie od 2005 r., wystosowała w sprawie astroturfingu interpelację do Ministerstwa Sprawiedliwości, domagając się odpowiedzialności karnej od osób posługujących się tą formą inżynierii społecznej. Czy zatem sprzeciw wobec kopalni jest zjawiskiem realnym? Wiele wskazuje na to, że mieszkańcy przychylnie spoglądają na potencjalnego pracodawcę.
Opinia mieszkańców nie ma znaczenia?
Dla prezydenta miasta opinia mieszkańców w sprawie kopalni ma jednak wyraźnie umiarkowane znaczenie. „Oceniać można temat, którego realizacja jest prawdopodobna. Powstanie zakładu wydobywającego cynk i ołów na terenie naszego miasta jest dość abstrakcyjne. Nasz plan zagospodarowania przestrzennego nie ujmuje terenów o takim przeznaczeniu. Zmiany do planu uchwala Rada Miasta, która wielokrotnie negatywnie wypowiadała się w przedmiocie ewentualnej budowy kopalni na terenie Zawiercia” – twierdzi Marcin Wojciechowski, rzecznik prezydenta miasta, w odpowiedzi na moje pytania. I dodaje, że inwestycja ma charakter wyłącznie hipotetyczny.
A jednak ta hipotetyczna kopalnia była przedmiotem debat Rady Gospodarczej, w której zasiada m.in. Jerzy Kozicz. Debat prowadzonych w dosyć jednostronnej atmosferze, gdyż głos zasiadających przy prezydencie miasta przedsiębiorców jest słyszany wyraźnie i jednoznacznie, ma przewagę nad „obcymi”, którzy mogą być konkurencją.
Od samorządu zaczyna się polityka
Powoływanie fundacji, komitetów i stowarzyszeń, których faktycznym celem nie jest dobro społeczne, ale realizacja partykularnych interesów, to sposób znany od lat. Czy ten scenariusz jest realizowany także w Zawierciu? Czy na prowadzenie biznesu trzeba mieć przyzwolenie lokalnych tuzów?
W Polsce pozostało jeszcze wiele samorządów, w których środowiskowe układy i układziki biorą górę nad interesem państwa. Zbliżające się wybory samorządowe dają szansę na oczyszczenie części z nich z naleciałości minionej epoki. Czy Polacy tę szansę wykorzystają? To oczywiście pytanie otwarte.
Czytaj więcej w najnowszym numerze „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402538-gdy-lokalne-patologie-psuja-panstwo-od-srodka?wersja=mobilna