Być może umknęło Państwu oświadczenie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która w zeszłym tygodniu ogłosiła z dumą, że podpisała Deklarację Solidarności z Uchodźcami. Nie sam podpis jest tu jednak ważny, lecz komentarz pani prezydent. „Pamiętajmy o tych, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swych domów” – napisała.
Wzruszająca jest doprawdy troska pani prezydent o losy całego świata. Możnaby nawet w nią uwierzyć, gdyby nie fakt, że przez ostatnie dwanaście lat rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie, tysiące mieszkańców miasta zostało brutalnie zmuszonych do opuszczenia swoich domów, które ratusz oddał spekulantom w ramach tzw. reprywatyzacji. Gdzie wtedy była pani prezydent? Czy słyszał kto, aby pochylała się nad losem wyrzuconych na bruk we własnym mieście?
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie różni się tu zresztą od reszty PO, która również – w trosce o „uchodźców” – gotowa była zgodzić się na ich relokację w 2015 roku. A że setki tysięcy Polaków ledwie wiązały koniec z końcem? No kogóż to mogło obchodzić. Interes własnego miasta, czy własnego państwa zawsze musiał ustąpić przed interesem cudzym. Trochę przypomina to fanatyków, którzy gotowi są adopotować pszczoły, gardząc jednocześnie losem żyjących tuż obok ludzi.
W tym kontekście warto wrócić do wypowiedzi kandydata na następcę Hanny Gronkiewicz-Waltz w warszawskim ratuszu. Rafał Trzaskowski – przypomnę – ostrzegł, że fundusze unijne będą zamrożone tak długo, jak długo będzie rzadził PiS i dalej „łamał konstytucję”. „Jak tak dalej pójdzie, to Warszawa straci miliardy. Nie będzie metra, wymiany taboru, wszystkich projektów dotyczących przedszkoli czy szkół” – zagroził. Cieszy troska p. Traskowskiego o miasto. Ale i jego warto zapytać, gdzie był, gdy z kasy miasta wypłacano miliony złotych na nienależne odszkodowania dla handlarzy roszczeniami i oddawano im warte grube pieniądze nieruchomości. Dlaczego wtedy nie protestował, nie martwił się, że w ten sposób zabraknie ich na metro i szkoły?
Wydaje się, że hipokryzja powinna mieć swoje granice. Ale najwyraźniej nie ma takich granic. Oto w wywiadzie dla ostatniego „Plusa Minusa” Rafał Trzaskowski pochylił się… nad losem warszawiaków wyrzucanych z własnych domów. „Trzeba się zastanowić jak pomóc lokatorom, bo to się kładzie cieniem na naszej formacji politycznej” – zauważył samokrytycznie. Dwanaście lat zajęło Rafałowi Trzaskowskiemu dostrzeżenie tego problemu. Tak to jednak bywa, gdy wyrzuceni z domów w Somalii czy Erytrei okazują się bardziej atrakcyjni politycznie od tych, których wyrzucono z domów we własnym mieście.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/401015-o-wyzszosci-bezdomnych-z-afryki-nad-bezdomnymi-z-warszawy