Ciekaw jestem, czy jest ktoś w stanie zakwestionować opinię następującą: - „Patrzę na mój kraj i widzę, że ktoś go wręcz maltretuje, rozjeżdża walcem”. Albo taką: „Prawnicy zarobią ogromne pieniądze. Ale daleko mi do radości. Patrzę na mój kraj i widzę, że ktoś go niszczy”.
Tak o obecnie wdrażanej w życie reformie wymiaru sprawiedliwości wyraża się prawnik, radca prawny, a zarazem wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, nieznany nikomu poza studentami i dziennikarką portalu jednej z gazet codziennych tytułowany profesorem Marcin Matczak.
Dla mnie opinia prof. Marcina Matczaka, ma mniej więcej tyle wspólnego prawdą, co opinia Guya Verhofstadta, wypowiedziana na forum UE, że „Jarosław Kaczyński jest cheerleaderką Putina, która chce zniszczyć Europę i liberalną demokrację, korzystając z pieniędzy Kremla i jego wywiadu”. W każdym razie ocena prof. Marcina Marczaka, jest prawie takim samym nonsensem, co oskarżenie Verhofstadta.
I jedno i drugie należy wyśmiać. Z politowaniem nad umysłowością obydwu panów pokiwać głową i pomyśleć z troską o brakach jakie mają, chyba w tym wieku już nie do nadrobienia. Ze smutkiem trzeba skonstatować, że choć każdy z nich urodził się i wychował - wprawdzie każdy w innym - w europejskim, pięknym kraju, choć obydwaj zdobyli wysokie wykształcenie, nie wpłynęło to zasadniczo na nabycie przez nich potrzebnej do właściwego widzenia świata porcji zdrowego rozsądku.
Dlatego na miejscu pani Beaty Mazurek rzecznika PiS całkowicie zbagatelizowałbym opinie Verhofstadta, zamiast wytaczania mu procesu. To, że taki proces strona polska by wygrała jest raczej pewne, ale to byłaby jedyna – być może po kilku latach sporów sądowych –satysfakcja. I to zadowolenie doznane wyłącznie w kręgu niewielkiej grupki zainteresowanych. Setkom tysięcy ludzi, którzy teraz śmieją się z absurdu zarzutu Verhofstadta, sprawa dawno wywietrzałaby z głowy.
W nieco innej sytuacji jesteśmy, jeśli idzie o oskarżycielskie tezy prof. Marcina Matczaka. Bolą o wiele bardziej, bo wypowiedziane przez Polaka, który żyje wśród nas. Aż trudno uwierzyć, że nienawiść do PiS zaślepia go do tego stopnia, iż nie ma żadnych hamulców przed wypowiadaniem oczywistych kłamstw. Czy to znaczy, że autora tych oszczerstw trzeba oskarżać przed sądem? Tym bardziej nie. Łatwo wyobrazić sobie , z jakąż frajdą prof. Matczak codziennie stawałby na czerwonym dywanie ofiary pisowskiego terroru i do kamer zaprzyjaźnionych stacji telewizyjnych opowiadał o swoich cierpieniach, jakich doznaje, rozszarpywany brutalnie pytaniami zadawanymi przez dyspozycyjnych rządzącej partii sędziów, którzy zresztą już mają uzgodniony z kierownictwem PiS wyrok.
Nieco ironizuję. A może jednak z reformą wymiaru sprawiedliwości jest tak, jak mówią to Verhofstadt i Matczak. A już na pewno prof. Matczak. Rzetelność dziennikarska nie pozwala mi ukryć pewnego istotnego kontekstu, w jakim padły słowa tak ostrej krytyki profesora Marcina Matczaka.
Na przykład na pytanie: - Co pan myśli o „reformie sądów, którą PiS obiecało Polakom?”, Matczak odpowiada: - Moim zdaniem to deformacja, a nie reforma.
Następnie przedstawia historiozoficznie uzasadniony rozwój zdarzeń, jaki czeka Polaków:- W wyniku demokratycznych wyborów dochodzi do władzy partia, która za nic ma konstytucję i głośno krzyczy, że skoro ludzie ją wybrali, to może wszystko. II wojnę światową wywołał ktoś, kto demokratycznie doszedł do władzy i mógł wszystko. Zabił miliony swoich obywateli i obywateli innych państw. Zatem narracja, którą dziś w Polsce słyszymy: „Zostałem wybrany, mogę wszystko”, jest narracją, którą stosowały w przeszłości rządy totalitarne, a obecnie stosują rządy autorytarne.
- Przeraża mnie pan – mówi najwyraźniej przerażona dziennikarka. I to jest właśnie ten moment na powrót do kontekstu.
Rozmowy z prof. Matczakiem nie przeprowadziła zwykła dziennikarka. Zrobiła to dziennikarka wyjątkowa. Ponieważ nie upoważniła mnie do tego, nie będę ujawniał jej nazwiska. Mogę zdradzić jedynie imię jakich wiele – Angelika (czytaj –andżelika –dp.JJ). Jak Angelika pisze sama o sobie „pasjonatka mądrych ludzi”. Czyli maniaczka, nawiedzona, czcicielka, fanatyczka, obsesjonatka mądrych ludzi. Jeśli założyć, że dziennikarka zna siebie dobrze i wie, co mówi, to tym samym prof. Marcin Matczak jest mądrym człowiekiem. A jeśli jest mądrym, to wszystko, co mówi też jest mądre.
Jest tylko jeden kłopot? Czy jest prawdziwe?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399823-madry-czlowiek-rozmawia-z-fanatyczka-o-reformie-sadownictwa