Po każdym doniesieniu o kolejnej zbrodni, popełnionej gdzieś na Zachodzie przez muzułmańskiego imigranta (lub syna muzułmańskich imigrantów) przez polski internet przetacza się fala zrytualizowanych dyskusji, w których podnoszone są te same argumenty.
Zajmującemu postawę zasadniczo przeciwną migracji (czy, żeby być bardziej precyzyjny – zdecydowanie przeciwną przyjmowaniu jakichkolwiek migrantów z krajów islamskich, a umiarkowanie, z wszystkimi wynikającymi z problematyki bezpieczeństwa zastrzeżeniami, tolerancyjną wobec imigracji niemuzułmańskiej) jest wręcz aż nudno odpowiadać bez przerwy na bliźniacze teksty. Czasem jednak warto zrekapitulować własne stanowisko, choćby dlatego, żeby nie zaginęło w fejsowo-twitterowo-forumowym chaosie.
A więc często w takich sytuacjach zdarza się słyszeć argument, że kolejne doniesienia o tego rodzaju zabójstwach nic nie znaczą, no bo przecież „w Polsce Polacy też mordują” albo „w Niemczech rdzenni Niemcy też mordują”. Takie argumenty są bezsensowne, z dwóch powodów.
Po pierwsze, morderstw popełnianych przez migrantów można by było - w odróżnieniu od tych, popełnianych przez urodzonych jako obywatele danego kraju - w prosty sposób uniknąć. Po prostu kiedyś nie wpuszczając do kraju ich, lub ich rodziców. I już to samo powinno dać do myślenia tym zwolennikom imigracji, którzy zarazem szczerze nie lekceważą kwestii bezpieczeństwa.
Oczywiście, nie wpuszczając profilaktycznie przyszłych morderców, nie wpuścilibyśmy (pisząc „my”, mam tu na myśli Zachód) również tych migrantów, którzy już w krajach osiedlenia zachowali się inaczej. Na przykład tych, którzy rok temu w Niemczech zatrzymali i wydali policji islamskiego terrorystę. Ale przecież gdyby odpowiednio wcześniej nie wpuszczać muzułmańskich imigrantów, to w Niemczech nie byłoby nie tylko tych, którzy terrorystę zatrzymali, ale przede wszystkim i jego samego, nie byłoby więc w ogóle problemu. Do Paryża nie trafiłby też np. ten słynny Somalijczyk, który uratował wypadające z balkonu dziecko. Chwała mu za to, dobrze że prezydent Republiki dał mu nagrodę, obywatelstwo i order. Tylko że… ilu wśród migrantów jest takich, a ilu innych? Większe jest prawdopodobieństwo, że migrant kogoś uratuje, czy że zabije – on albo jego syn? No właśnie.
Po drugie - mordów, popełnianych przez etnicznych Polaków, Niemców itd. nie wspiera ideologia, usprawiedliwiająca masowe zbrodnie. I nie podburza do nich. A taką ideologią jest islamizm. I to czyni zbrodnie, popełniane przez muzułmańskich migrantów, zalążkiem czegoś znacznie bardziej niebezpiecznego. Krótko mówiąc – polski czy niemiecki bandzior nie jest awangardą siły, która w pewnych okolicznościach mogłaby zabić wielokrotnie większą liczbę Europejczyków, by zniewolić resztę. A morderca islamistyczny – jest.
Co więcej, jest nim nawet morderca nie islamistyczny, tylko po prostu - muzułmański. Bo nawet jeśli tej konkretnej zbrodni nie popełnił kierując się doktryną, to z pewnością pod wpływem frustracji, ze swoim pochodzeniem związanych. A to, że kryminalny margines wśród mieszkańców Zachodu wyznania muzułmańskiego intensywnie przyjmuje ideologię islamistyczną, było już sygnalizowane wielokrotnie.
Argument, że „rdzenni mieszkańcy Zachodu też przecież mordują”, jest też bez sensu niejako z przyczyn kulturowych i statystycznych. Obecnie rdzenni Europejczycy znacznie rzadziej bowiem używają przemocy do rozwiązywania wszelakich konfliktów. A w kulturze krajów islamskich przemoc jest osadzona bardzo głęboko.
Generalnie więc – nie chcąc wpuszczania migrantów z tych krajów, chcemy po prostu profilaktyki. Profilaktyki, którą uzasadnia statystyka.
Zwolennicy imigracji odpowiedzą, że jakby prowadzić odpowiednią politykę, to za kilka pokoleń obecni migranci się zmienią, i zasymilują. Praktyka tego raczej nie potwierdza, ale powiedzmy tak: być może. Może tak, ale może nie.
I co, naprawdę chcecie brać na siebie to ryzyko?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399157-muzulmanscy-migranci-kilka-argumentow-ktorych-druga-strona-nie-lubi