To pewne już, jak amen w pacierzu, że za przeprowadzoną reformę wymiaru sprawiedliwości rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie atakowany ze wszystkich stron do końca świata. Oczywiście, jeśli utrzyma się do tej pory przy władzy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ważą się losy porozumienia z KE. Nieoficjalnie: Doszło do starcia gabinetów Timmermansa i Junckera ws. kompromisu z Polską
Wiem, że ludzka myśl tego nie ogarnia, ale ja sobie wyobrażam za 10, 30, 50, a nawet sto lat, pisowskich przedszkolaków, wspaniałe, mądre dzieci przyszłych liderów PiS, chodzące do szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum oraz studiujące wnuki dzisiejszych aktywistów PiS, ludzi mojego pokolenia, którzy kontynuują naprawę Rzeczpospolitej Polskiej. Bo zawsze znajdzie się coś, co trzeba naprawić. A to instytucje, a to przepisy, to znów szyny albo semafory, żeby pociągi się nie zderzały, w tym te z armatami wzmacniającymi wschodnią flankę. Wiadomo, że najlepiej naprawia PiS. Więc za sto czy dwieście lat następne pokolenia pisowców, zasłużenie mogłyby pławić się w świadomości osiągniętych sukcesów na wielu polach, relaksować się przy konkursie Eurowizji, gdyby nie piekielny wymiar sprawiedliwości. Co też temu Jarosławowi Kaczyńskiemu strzeliło do głowy?! To się nigdy nie skończy. Nie ma na co liczyć. Sędziowie nie odpuszczą. Będą walczyli o swoje, dopóki istnieć będą sądy. Opozycja zawsze będzie zagrzewać do walki sędziów, bo tylko to towarzystwo nie zawodzi. Inne branże rozczarowują. Na początku nabierają powietrze w płuca, zdaje się, że wichrem swego oddechu zmiotą wszystko, co jest im niewygodne bądź narusza ich interesy, a na końcu zdmuchną swojego tyrana i prześladowcę – sam PiS. Wkrótce jednak powoli wycofują się ze swoich prerogatyw, czasami jeszcze żalą się publicznie jak zostali skrzywdzeni, a na końcu kapitulują, sami wymazując się z kart heroicznych dziejów. Tak skapitulowali nauczyciele, ubecy i esbecy, kinematografiści, okuliści i naturyści. A sędziowie nie. Pomagają im wszyscy. Tu w Polsce – gazety, te najbardziej zasłużone dla utrwalenie porządku postkomunistycznego. Redaktorzy naczelni i pod naczelni tych pism nawołują do przeciwstawienia się wprowadzanej obecnie w życie reformy Sądu Najwyższego.
Nigdy, za żadną cenę nie można dopuścić do wymiany zespołu w Sądzie Najwyższym
— krzyczą tytuły tych gazet.
Ponieważ apele na obszarze III RP nie odnoszą pożądanych skutków, dzielny Lech Wałęsa, który zawsze sprzyjał sędziom, zaczął błagać urzędników europejskich, żeby Polsce dali porządnego klapsa i poważnie obcięli budżet przyznawany nam przez Unię. Za nim ruszyli dziennikarze wspierający opozycję. -Ukarać! Odebrać! Zabrać pieniądze! Zagłodzić! Niech osłabną na ciele i na duchu, jak im się reform sądu zachciewa. A jak osłabną, to im się władzę zabierze, a Tusk i Bieńkowska nie będą musieli głosować za artykułem 7, bo już nie będzie potrzebny.
Chwilowo nie jest potrzebny, ale z innych powodów. Sprawa praworządności się jednak nie skończyła. I jak mówiłem wcześniej, będzie trwać wiecznie. Rządzący muszą się z tym oswoić, jak z bólem w kościach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/397352-udreka-ktora-nie-zniknie-szybko-reforma-wymiaru-sprawiedliwosci-w-polsce