Dwa dni po zakończeniu okupacji Sejmu z nieco dłuższego, a więc i ostrzejszego dystansu, można spojrzeć na to, co obserwowaliśmy przez ponad miesiąc. Dostrzeżemy zwycięstwo problemu osób niepełnosprawnych, podjętego jak nigdy dotąd przez jakąkolwiek ekipę sprawującą władzę. Zobaczymy, jak wiele udało się protestującym osiągnąć – choć tego nie przyznają, bo musieliby za mocno chwalić rząd. Ale widać też coraz bardziej nieciekawy obraz polskiej opozycji. Bo trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że „protest i postulaty zostały sprowadzone do roli narzędzia okładającego obóz PiS”, z ciekawej analizy Marcina Fijołka, do której odsyłam.
Mi przypomina się ostatni piątek, kiedy miałem przyjemność wysłuchać w Filharmonii Narodowej znakomitego koncertu „Niepodległa – powstało w wolnej Polsce”. Orkiestra FH (tym razem pod batutą Jerzego Maksymiuka, a w części z udziałem wybitnej pianistki Julianny Awdiejewej) zagrała trzy dzieła Paderewskiego, w tym wielką Symfonię h-moll „Polonia”.
Jakież było moje zdziwienie, gdy przed budynkiem filharmonii ujrzałem siedzącego na ogrodowym krześle mężczyznę opowiadającego do mikrofonu o problemach osób niepełnosprawnych. Przed, w przerwie i po koncercie rozdawano też ulotki zapraszające na sobotni protest przed Sejmem, rozwinięto transparent o godności. Czy teraz aktualne protesty antyrządowe będą odbywać się również przed wszystkimi imprezami kulturalnymi – zastanawiałem się. Gdy jednak zobaczyłem wysiadającego z limuzyny przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego NATO Paolo Alliego, zrozumiałem: wspierający protest w parlamencie dowiedzieli się, że goście z zagranicy będą słuchać dzieł jednego z najwybitniejszych polskich artystów i dyplomatów, więc postanowili ze swoim antyrządowym nastawieniem dopaść ich w czasie symfonicznego wieczoru (co ciekawe, w ubiegłym roku widziałem podobne obrazki przed filharmonią, gdy odbywała się gala Człowiek Wolności tygodnika „Sieci”, na której honorowano Jarosława Kaczyńskiego – zachęcam protestujących, by czasem nie ograniczać się tylko do obecności przed gmachem, ale przekroczyć filharmonijny próg, muzyka naprawdę łagodzi obyczaje).
Te słowa zdecydowały o zakończeniu okupacji Sejmu (państwo spod filharmonii jeszcze o tym nie wiedzieli, więc kontynuowali „umiędzynarodowienie” sprawy). Pokazały, że ktoś przeszarżował. Miał być skandal na cały świat, wywołanie oburzenia na polskie władze za to, jak potraktowały najsłabszych, a wyszedł pękający z hukiem, a napompowany niepotrzebnymi emocjami balon.
Nie mam pretensji do państwa protestujących przy Wiejskiej. Są zdesperowani, więc za nic mają powagę parlamentu. Może do nich nie docierać, że nie na miejscu jest urządzanie koczowiska w holu głównym świątyni demokracji, obklejanie sejmowych ścian plakatami, kompletne ignorowanie wszelkich zasad panujących w Sejmie i przepychanie się ze Strażą Marszałkowską. Mogą nie widzieć nic złego w apelowaniu do Polaków, by „żadna osoba z PiS nie weszła do żadnego samorządu”.
Ale mam pretensje do posłów opozycji. Bo oni ten protest od samego początku nakręcali i kierowali w hucpiarską stronę, niestety (dla niepełnosprawnych, o czym za chwilę) tę samą, co wszystkie protesty, jakie obserwujemy od 2,5 roku. To wszystko, co działo się na manifestacjach przed Sejmem, co wygadywali politycy PO i .N przed kamerami było niczym echo oburzenia, jakie niosło się z ich ust w temacie sądów czy aborcji. Znów sprowadzało się do jednego mianownika: PiS jest wredny i trzeba go natychmiast odsunąć od władzy. Tym razem użyli ludzi na wózkach inwalidzkich.
Mam pretensję o manifestację przed Sejmem, na której niepełnosprawnych zachęcano do rzucania jajkami w polityków. Mam pretensję za ustawki z fotoreporterami w stylu Petru pchającego wózek. Do niereformalnego Wałęsy, który nawet tej okazji nie przepuścił, by bełkotliwie oskarżać PiS o zbrodnie większe od komunistycznych. Mam wreszcie pretensje do pani Scheuring-Wielgus, która chciała urządzić hucpę z niepełnosprawnymi 10 kwietnia, a później zaprosić do protestujących Wojciecha Lemańskiego (jak się okazało, nie chcieli tego sami okupujący).
Skrajnie cynicznie zagrano najsłabszymi, by z tych samych co zwykle powodów uderzyć w ekipę rządzącą.
Piszemy w nim m.in.:
Rozmawiamy też z osobami ze środowiska NGO. Nawet ci, którzy czuli się przez wszystkie kolejne rządy pomijani i uważali, że wejście z protestem do Sejmu miało sens, mają teraz kłopot z tym, w co ta demonstracja się przepoczwarzyła. Często padają słowa o grotesce, wręcz działaniu na szkodę sprawy. Ludzie ci wcale nie chcą być odbierani jako roszczeniowe i nieprzejednane środowisko, a taką twarz przyprawia im się przez awantury na parlamentarnym korytarzu. Oni czują, że tracą społeczną empatię, co w dłuższej perspektywie może się negatywnie odbić na codzienności wszystkich niepełnosprawnych. Jak wtedy pomogą im zatroskani dziś ich losem politycy?
To najważniejsza kwestia, która już niedługo może powrócić. Czy histeryczna opozycja znów jako winnych wskaże stronę rządową? Również ta jej część, która całkiem niedawno pożegnała się z władzą?
Paradoks tego protestu polega na tym, że zwycięzcami są po nim – jak pisałem na wstępie – zarówno rodzice osób niepełnosprawnych, jak i obóz władzy. Najgorzej wypadają zaś totalniacy, którzy – jak zwykle – przeszarżowali. Polityka wciąż jest dla nich obszarem pozorów, powierzchowności, chwilowych eventów, krzykliwych haseł, emocji. Do jej szlachetniejszej wersji – poważnej, skutecznej, długofalowej – muszą jeszcze dorosnąć. Długo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396410-to-paradoksalne-ale-na-protescie-w-sejmie-wygrali-wszyscy-poza-opozycja