Przyznaję, że początkowo zamierzałem wykpić historyjkę opowiedzianą przez Stevena Spielberga, w której sugeruje jednoznaczny obraz Polski, jaki kraju antysemickiego. Jako Państwo, które obecnie nie toleruje prawdy o swojej antysemickiej, zbrodniczej przeszłości spleconej aliansem z Niemcami. Za ujawnienie kompromitującej współpracy Polaków z Niemcami w procesie eksterminacji narodu żydowskiego grozi każdemu kara, którą będzie wymierzać Polska – mówi wprost amerykański reżyser.
Taki sens miała jego opowieść o Polce, która 25 lat temu, kiedy kręcił w Warszawie „Listę Schindlera”, zwierzyła mu się ze swoich marzeń, na widok spacerującego na planie filmowym aktora, ubranego w mundur niemieckiego oficera. Owa kobieta miała podejść do Spielberga i powiedzieć mu, że „marzy o tym, aby znowu do Polski wrócili Niemcy i chronili nas”.
Wypowiedź reżysera niesie jednak zbyt poważne konsekwencje, by można skwitować ją żartem, choć z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że jego historia to klasyczne dyrdymały. Wystarczy wprowadzić prostą logikę prawdopodobieństwa zdarzeń, żeby uznać iż laureat Oskara swoją opowieść wyssał z palca. Możliwe nawet, że zrobił to w ostatniej chwili. Już po rozpoczęciu wspominkowego wieczoru z okazji jubileuszu nagrodzonego filmu. Nam tak wolno myśleć. Nawet mamy ku temu, jak wspomniałem, mocne przesłanki. Jak możliwe na przykład to, że anonimowa kobieta podchodzi na planie do znanego w świecie reżysera, nikt jej w tym nie przeszkadza. Jakby każdy, komu przyjdzie na to ochota, mógł swobodnie podejść do reżysera na planie. W dodatku owa kobieta natychmiast wypowiada jedno zdanie, skierowane akurat do osoby, o której wszyscy wiedzą, że jest żydowskiego pochodzenia.
Po prostu Spielberg opowiedział bajeczkę dla naiwnych. Nie bez powodu postanowił nakarmić publiczność amerykańską tymi dyrdymałami. Nie podejrzewam, że świadomie stworzył bujdę, aby Polsce zaszkodzić. Pewnie wymyślił historię, ale tylko po to, aby w amerykańskim środowisku żydowskim jakoś uzasadnić swoją awersję do głośnej polskiej nowelizacji ustawy o IPN. To drugie wydaje mi się najbliższe prawdy. Spielberg uwierzył w zniekształconą, fałszywą wersję interpretacji naszej ustawy, chroniącej Polskę przed niesłusznymi oskarżeniami o współudział w holokauście. Posłużył się schematem narzuconym przez część środowiska żydowskiego w Izraelu i Ameryce. W dobrej wierze założył, że za każdą wypowiedź, która wskazuje lub sugeruje aktywność Polaków w dręczeniu i uśmiercaniu Żydów, nawet jeśli jest prawdziwa, Polska będzie karać jej autora.
Ta postawa prowadzi do przekonania, panującego w środowisku Żydów amerykańskich, że również autorzy dzieł artystycznych –filmu, dramatu, powieści, poezji, itd. – przedstawiający w swoich utworach udział Polaków w zagładzie Żydów, będą podlegać karze. Sądzę, że ta kwestia może najbardziej uwierać Spielberga, nawet jeśli sam nie ma w swoich planach twórczych kręcić filmu o holokauście. Z drugiej strony, rzecz to naturalna, że artyści lubią być kojarzeni z walką o całkowitą swobodę twórczości. Myślę, że gdzieś u podstaw zmistyfikowanego wystąpienia Spielberga ten motyw mógł odegrać decydującą rolę.
Niezależnie od wszystkiego, rozsiewanie tego rodzaju informacji budują szkodliwy obraz w Polski. Dlatego postawy Spielberga nie mogę zbyć kpiną.
To, że napiszę o fałszywym odbiorze ustawy przez ważne postacie amerykańskiego życia publicznego, nie poprawi wizerunku Polski w świecie.
Wydaje się, że trafna jest propozycja Michała Karnowskiego, aby powstała jakaś oficjalna agencja państwowa, której zadaniem będzie upowszechnianie poprawnej wersji nowelizacji o IPN w kilku najważniejszych z naszego punktu wiedzenia krajach oraz prostowanie fałszywego przekazu naszych intencji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392779-prostowanie-spielberga-rozsiewanie-tego-rodzaju-informacji-buduja-szkodliwy-obraz-w-polski