*Wiosna w pełni, morze coraz cieplejsze, proces na ostatniej prostej, Pawłowi Adamowiczowi wraca pamięć. Prezydent Gdańska po raz kolejny poprawił swoje oświadczenia majątkowe z lat 2010-2012 i dopisał do nich w sumie 321 tys. zł. Znów chciał dobrze, ale znów sam się zakiwał. Dziś można – i trzeba pytać – czy przypadkiem nie oskubał własnych dzieci na pokaźną kwotę?
Jak podał portal trojmiasto.pl, „w oświadczeniu z 22.04.2010 r. była wpisana kwota „ok. 105 566,20 zł”, teraz jest 157 224,92 zł - różnica wyniosła 51 658,72 zł. W oświadczeniu z 31.08.2010 r. była wpisana kwota „ok. 88 000 zł”, teraz jest 240 584,06 zł - różnica wyniosła 152 584,06 zł. W oświadczeniu z 04.01.2011 r. była wpisana kwota „ok. 95 000 zł”, teraz jest 303 390,14 zł - różnica wyniosła 208 390,14 zł. W oświadczeniu z 28.04.2011 r. była wpisana kwota „ok. 100 000 zł”, teraz jest 337 577,77 zł - różnica wyniosła 237 577,77 zł. W oświadczeniu z 27.04.2012 r. była wpisana pierwotnie kwota „ok. 210 000 zł”, 10.10.2012 dokonano jej pierwszej korekty i wyniosła wtedy 220 148,08 zł, teraz jest 541 935,13 zł - różnica wyniosła 321 787,04 zł”.
I przy tej ostatniej kwocie trzeba się zatrzymać. 321 787 złotych i 4 grosze – o takich dochodach przypomniał sobie Adamowicz. Ale, ale – czy faktycznie były to jego dochody? Owszem, miał te pieniądze na części ze swoich 36 rachunków bankowych (ich zatajenie w oświadczeniach majątkowych ściągnęło na niego oraz małżonkę zarzuty karne i karnoskarbowe). Tyle że przez lata zarzekał się, że to nie były pieniądze jego, lecz córek – a pochodziły z darowizn otrzymywanych od wielu członków rodziny, zwłaszcza pradziadków pociech. Darowizn, które – wbrew prawu – nie zostały zarejestrowane.
Pytanie brzmi: kiedy kłamał – wtedy czy teraz? Przed kilkoma laty ani Urząd Skarbowy, ani Izba Skarbowa, ani CBA, ani prokuratura ani sąd nie uwierzyły w zapewnienia Adamowiczów, że ich dzieci dostawały w kopertach setki tysięcy złotych. Zdaniem wszystkich tych instytucji żadnych darowizn nie było.
Dziś Adamowicz dostosował swoją wersję do nieciekawej sytuacji procesowej, w jakiej się znalazł. Jednak nie ma z niej dobrego wyjścia. Pogubił się w pętli kłamstw. Jego zeznania z lat 2013-2016 i obecne działania wzajemnie się wykluczają. Ta sama gotówka nie mogła być jednocześnie darowiznami dla dzieci i dochodami prezydenta.
A jeśli jednak były to dochody – to z jakich źródeł? Na czym pan prezydent zarobił równowartość mieszkania, o czym na sześć lat zapomniał?
Zadziwiające, że w tej całej nieczystej grze Adamowicz widzi jeszcze szanse na kolejne zwycięstwo w lokalnych wyborach prezydenckich. Albo musi być już zupełnie odklejony od rzeczywistości, albo mieć gdańszczan za skończonych frajerów, albo być bardzo pewnym tego, że przez dwie dekady urzędowania zdążył „kupić” sobie tak wielu ludzi – siecią powiązań, interesów – że ich głosy wystarczą do wygranej.
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/391777-czy-adamowicz-orznal-wlasne-dzieci-na-321-tys-zl-ktos-tu-sie-pogubil-we-wlasnych-kretactwach