Gdyby PO miała silne przywództwo, to szybko odcięłaby się od posła Stanisława Gawłowskiego. Podobnie jak w interesie PO było wcześniejsze odsunięcie Hanny Gronkiewicz-Waltz do momentu wyjaśnienia spraw reprywatyzacyjnych. Oczywiście raczej te sprawy nie wyjaśnią się pozytywnie dla PO, ale przynajmniej częściowo by się odcięli od tematu
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba.
wPolityce.pl: Platforma Obywatelska chce w obronie aresztowanego posła Stanisława Gawłowskiego donosić na Polskę do Komisji Europejskiej. „To przekracza standardy cywilizowanego kraju” - przekonują politycy PO. Jak pan skomentuje te zapowiedzi?
Prof. Mieczysław Ryba: Gdyby przeciwko posłowi Gawłowskiemu podejmowała kroki tylko prokuratura to narracja PO jakoś trzymałaby się kupy. Jeżeli jednak mamy do czynienia z decyzją sądu zmienia to postać rzeczy. Podkreślam, że to decyzja sądu, którego niezależności i niezawisłości tak mocno bronią PO.
Co powinna zrobić PO w sprawie ich sekretarza generalnego, który został na wniosek sądu aresztowany?
Normalna decyzja jest taka, że takiego człowieka do czasu wyjaśnienia wszystkich spraw się odsuwa.
Dlaczego Platforma nie podjęła decyzji o odsunięciu posła Gawłowskiego albo o wykluczeniu go z szeregów partii?
Gdyby PO miała silne przywództwo, to szybko odcięłaby się od posła Stanisława Gawłowskiego. To było w jej interesie. Podobnie jak w interesie PO było wcześniejsze odsunięcie Hanny Gronkiewicz-Waltz do momentu wyjaśnienia spraw reprywatyzacyjnych. Oczywiście raczej te sprawy nie wyjaśnią się pozytywnie dla PO, ale przynajmniej częściowo by się odcięli od tematu. Nie mają silnego przywództwa, muszą więc stanąć w obronie jakiegoś układu, który za tym stoi. To wyraz słabości partii i słabości przywódcy. W PiS takie sprawy, chociażby ze względu na silną pozycję prezesa Jarosława Kaczyńskiego załatwia się jednym cięciem. Nie potrzeba do tego dłuższych dywagacji. Platforma tego nie potrafi.
W interesie każdej partii, nie tylko Platformy Obywatelskiej jest szybkie załatwianie takich kwestii.
Tak. Jeżeli prominentny działacz ma poważne problemy z prawem, partia ponosi koszty polegające na spadku poparcia. Ale to dzieje się przez krótki czas. Później ta osoba nie funkcjonuje już w polityce. Z takimi sprawami powinno się walczyć nawet we własnych szeregach. Jeżeli zaczyna się bronić osoby, której postawiono zarzuty korupcyjne, ponosi się wszystkie związane z tym negatywne konsekwencje. Jeśli partia jest silna i sprawnie zarządzana ma sprawne mechanizmy, które szybko decydują co należy zrobić. Jeżeli partia jest spacyfikowana frakcyjną grą, wtedy każda z frakcji wie, że nie jest w stanie zrobić konkretnych ruchów, więc staje w obronie oskarżonego. Stawanie w obronie Stanisława Gawłowskiego działa na niekorzyść całej Platformy.
Wydaje się, że wyborcy różnych partii są za ściganiem polityków uwikłanych w korupcję bez względu na ich barwy partyjne.
To jest oczywiste, Platforma też doskonale o tym wie. Kwestie finansowe bardzo Polaków obchodzą. PO ruszyła z kampanią związaną z nagrodami dla ministrów. Ale nagrody są zgodne z prawem i nie ma tu żadnych obciążeń korupcyjnych. Wszystko jest czyste. Korupcja jest poważnym zarzutem i kwestią potężnie obciążającą nie tylko w polskim elektoracie. Generalnie we wszystkich społecznościach na świecie korupcja jest zawsze źle postrzegana.
Not. ems.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390498-nasz-wywiad-prof-ryba-gdyby-po-miala-silne-przywodztwo-to-szybko-odcielaby-sie-od-posla-stanislawa-gawlowskiego?wersja=mobilna