Występują:
„Paweł” - Adamowicz, prezydent Gdańska oraz „Gaweł” – Gawłowski Stanisław, sekretarz generalny PO
„Paweł” i „Gaweł” w wielu stali domach,
„Paweł” nad morzem, a „Gaweł” na Wiejskiej
„Paweł” spokojny, bywał na salonach,
„Gaweł” miał ludzi - na Wiertniczej i Czerskiej
Wciąż kombinował, między stoły, stołki,
Ganił, ochrzaniał, musztrował matołki…
Znosił to naród, nareszcie nie może,
Idzie do „Pawła” i prosi w pokorze:
Zmiłuj się, waćpan, napisz prawdę wreszcie,
Inaczej zakończysz karierę w areszcie!
A na to „Gaweł”: „Skoczcie nam na szpic!
Póki sądy są nasze, nie zrobicie nic…”
Tu rękopis się urywa, ale mniej więcej „tak to leciało” – jak głosił tytuł popularnego kiedyś teleturnieju. Niestety, żarty się skończyły. Dziś koń by się uśmiał, gdyby miał bronić panów „Pawła” i „Gawła”. „Gawła” zresztą już broni człowiek zwany Koniem i zaprawdę – końskie trzeba mieć zdrowie, by okiełznać jego nieskrępowaną wyobraźnię. Donosi, relacjonuje, histeryzuje, pohukuje i wzywa policję, podobno – reżimową, by usunęła spod jego „kuńcelarii” reżimowych dziennikarzy TVP, którzy próbują wykonywać swoje obowiązki nieco inaczej niż ich „koledzy” z TVN. Tam bowiem człowiek zwany Koniem ma już swoje stało okienko, w którym rwąc stokrotki, jak świeże wisienki na torcie, próbuje zaprzeczyć kolejnej polskiej maksymie, która głosi, iż „koń, jaki jest, każdy widzi”. Każdy, tylko nie on.
Żarty się mnie trzymają, a przecież naprawdę w tej sprawie się skończyły. Stanisław Gawłowski, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej, „zaplątał się”, delikatnie mówiąc, w grubą aferę. Czy apartament w Chorwacji, który „zakupili” teściowe jego pasierba za ok. 200 tys. złotych, i to w momencie, gdy teściowa była pielęgniarką, a teść był bezrobotny, w rzeczywistości należy do niego – ustaliła już prokuratura. Czy dwa luksusowe zegarki, które miał otrzymać od żony na urodziny, a nie przepraszam, tak mówił Nowak, no – w każdym razie, czy te zegarki są Gawłowskiego? Zawsze może zakrzyknąć, że to nie jego ręka…
A jednak żarty – powtórzę – dobiegły końca. I to, rzecz jasna, nie dla nas, zjadaczy chleba, lecz dla wszystkich tych, o których Stanisław Gawłowski posiadł w trakcie swej cichej kariery wiedzę niebotyczną. To nie przypadek, ani tym bardziej wyraz partyjnej solidarności, że dziś poręczenia za sekretarzem generalnym Platformy Obywatelskiej śle ferajna licząca 137 osób. W tym takie „autorytety”, jak Henryka Krzywonos, czy zniszczony własną nieudolnością Krzysztof Król. Powtórzmy słownie: sto trzydzieści siedem osób podpisuje się pod stwierdzeniem, że Gawłowski „na pewno nie będzie mataczył”.
Jeśli tak dobrze go znają, to czy uprawnione nie będzie przypadkiem stwierdzenie, że i on zna ich równie dobrze, a może nawet lepiej? Pytanie zatem nie brzmi, czy w trzymiesięcznym areszcie jeden z głównych PO-macherów będzie konsumował ulubione „kanapki z kapuchą”, czy też „zupę Romana”, ale - jak daleko grupa 137 osób (w tym – jak informuje jego mecenas – niemal wszystkich posłów PO), może się posunąć, by zamknąć mu usta?
Młodsi internauci piszą w takich sytuacjach, że warto kupić popcorn i rozsiąść się wygodnie w fotelu. Ja nie mam złudzeń: „Gaweł” będzie milczał. 137 przesyłek pędzi już do niego, co koń wyskoczy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390378-pawel-i-gawel-w-wielu-stali-domach-pawel-nad-morzem-a-gawel-na-wiejskiej