Przez ostatni miesiąc poprzedzający wybory parlamentarne na Węgrzech w mediach wciąż powtarzała się teza, że im większa będzie frekwencja, tym szanse Fideszu okażą się mniejsze. Kiedy więc od samego rana w niedzielę nadchodziły do Budapesztu wiadomości o długich kolejkach przed lokalami wyborczymi, opozycja zacierała ręce z radości.
Skąd brała się jej nadzieja? Dla przeciwników Viktora Orbána dobrym prognostykiem były przede wszystkim wyniki wyborów uzupełniających na burmistrza w Hódmezővásárhely, które odbyły się kilka tygodni temu. Fidesz przegrał w mieście, które tradycyjnie było jego bastionem. Uzyskał co prawda tyle samo głosów co zawsze, ale tym razem – z powodu mobilizacji opozycyjnego elektoratu i wyższej frekwencji niż zwykle – nie wystarczyło to do zwycięstwa.
Nadzieję opozycji podsycały też informacje nadchodzące z prowincji, że po raz pierwszy od upadku komunizmu poszło do urn tak wielu przedstawicieli mniejszości romskiej, których mieszka na Węgrzech kilkaset tysięcy. Tradycyjnie stanowili oni zawsze elektorat socjalnej lewicy.
Oczekiwania socjalistów i liberałów okazały się jednak płonne. Okazało się, że Orbán trafił w dziesiątkę, narzucając wiodący temat kampanii wyborczej: Europa państw narodowych czy multikulturalizmu? Bezpieczeństwo osobiste czy „ubogacenie kulturowe”? Imigracyjny dyktat Brukseli czy prawo narodu do własnej polityki wobec uchodźców? Ta problematyka zawierała olbrzymi potencjał mobilizacyjny elektoratu, który ruszył masowo do urn, ale głosując inaczej niż spodziewała się lewicowo-liberalna opozycja. W Hódmezővásárhely stawką był wybór dobrego gospodarza miasta, w wyborach parlamentarnych – przyszłość Węgier.
Najbardziej jednak zrzedły miny socjalistom, gdy dowiedzieli się, że w regionach zdominowanych przez Romów miażdżące zwycięstwo odnieśli kandydaci Fideszu. Okazało się, że mniejszości romskiej nie spodobała się perspektywa rozdętych wydatków socjalnych dla masy imigrantów, którzy mogliby napłynąć na Węgry, gdyby Budapeszt przyjął kwotowy system relokacji. Tego lewica w swych kalkulacjach nie przewidziała.
Przytłaczający triumf odniósł Fidesz również za granicą. Głosowało na niego około 98 proc. Węgrów mieszkających w innych państwach. Prawdę mówiąc, mniejsza w tym zasługa rządu niż samej opozycji. Viktor Orbán powinien posłać skrzynkę szampana liderowi lewicowej Koalicji Demokratycznej Ferencowi Gyurcsányemu, który zadeklarował, że w przypadku zwycięstwa odbierze obywatelstwo węgierskie Madziarom zamieszkałym w sąsiednich państwach. Efekt mógł być tylko jeden. I był.
-
W nowym numerze „Sieci”: Prawda zawsze zwycięży. Marta Kaczyńska: „Wciąż wierzę, że kiedyś się dowiem. A jeśli nie ja, to moje córki”. Koniecznie przeczytaj cały wywiad!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/389641-dlaczego-na-wegrzech-wiara-lewicy-w-dlugie-kolejki-do-lokali-wyborczych-legla-w-gruzach