Po publikacji mocno wątpliwych – moim zdaniem – sondaży partyjnych zamówionych przez TVN, większość politologów zastrzegała się, że aby mówić o jakiejkolwiek tendencji spadkowej PiS, należy poczekać na kolejne badania. Wkrótce pojawiły się dwa kolejne sondaże, które wydają się bardziej wiarygodne, ale rzeczywiście wskazują na osłabienie rzadzącej prawicy.
W sondażu przygotowanym przez pracownię Kantar Millward Brown dla TVN, wyniki PiS spadły do 28 proc., podczas gdy PO ma mieć – według tych badań – 22 proc. Warto zauważyć, że badaniom tym towarzyszyły, jak wynika z kolejnych odsłon tych sondaży, pytania dotyczące zaostrzenia przepisów aborcyjnych, zakazu handlu w niedzielę, a zapewne również kwestii nagród przyznanych ministrom przez ustępujący rząd Beaty Szydło. W ten sposób – odpowiednio przygotowując emocjonalnie ankietowanego – można było uzyskać efektowną obniżkę notowań PiS (choć Kantar Millward Brown zarzeka się, że pytania dotyczące preferencji partyjnych zadawał na początku badania). Problem jednak polega tak naprawdę nie na skali spadku (który jest – jak uważam – mocno wątpliwy), ale na tym, że tę obniżkę udało się skutecznie wykazać, co rzeczywiście świadczyć może o osłabieniu notowań prawicy.
Zwłaszcza, że na zniżkujące notowania prawicy wskazują kolejne badania. W czwartkowym, przeprowadzonym przez IBRiS dla „Rzeczpospolitej” również mamy do czynienia z rodzajem drobnej, choć dopuszczalnej, manipulacji. Otóż ankietowanych pytano jak zagłosują, gdyby w wyborach wystartowała zjednoczona opozycja, co z góry premiowało opozycję za jedność. I tutaj wyniki były mocno wyrównane: PiS wprawdzie pozostaje na prowadzeniu (35 proc.), ale hipotetycznie zjednoczona opozycja otrzymuje aż 33 proc. poparcia.
Wreszcie sondaż piątkowy, przygotowany przez instytut Pollster dla „Wiadomości” TVP. Sondaż prosty, bez żadnych kombinacji i – jak sądzę – dzięki temu najbardziej wiarygodny. Tutaj PiS uzyskuje 39 proc. poparcia, a – druga w kolejności Platforma Obywatelska – 22 proc.
Niezależnie od dużych różnic między kolejnymi badaniami, wyraźnie widać osłabienie PiS: od mocno niewiarygodnych 28 proc., po całkiem prawdopodobne 39 proc. Z czego ono wynika? Większość politologów wskazuje tutaj na irytację części wyborców wywołaną premiami dla ministrów, mówi się też o zmęczeniu niekończącym się politycznym sporem. I myślę, że jest w tym coś na rzeczy. Przy czym zniechęcenie dotyczy jedynie tej grupy, która związała się z PiS nie z powodów światopoglądowych ale czysto socjalnych.
Tzw. twardy elektorat – ten, który głosuje na prawicę z przyczyn ideowych – sięga około 30 proc. Pozostali to nadwyżka, którą łatwo utracić. I dziś mamy prawdopodobnie do czynienia właśnie z wahaniami tej „nieideowej” grupy. Czy to proces chwilowy, okaże się zapewne wkrótce. Z pewnością są to wyborcy, którzy oczekują stabilizacji i wsparcia ze strony państwa. To właśnie ten brak wsparcia zmobilizował ich przeciwko PO w 2015 roku, co przyniosło wysoką wygraną prawicy. Jeśli więc PiS chciałoby powtórzyć sukces sprzed dwóch i pół roku, musi mieć dla tych wyborców ofertę. W przeciwnym razie pozostanie przy nim wierne 30 proc., które pozwoli wprawdzie objąć wiele mandatów w kolejnym parlamencie, ale niekoniecznie umożliwi sprawowanie rządów. Warto o tym pamiętać w kontekście trwających dziś rozmaitych symbolicznych sporów, które są ważne, ale – niestety – nie zawsze sprzyjają dobrym wynikom.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/388358-ostatnie-sondaze-mowia-ze-zwyciestwo-w-wyborach-wymaga-wzniesienia-sie-ponad-wlasny-elektorat