Wczorajsza decyzja Sądu Najwyższego o przywróceniu do pracy sędziego Pawła M., który w 2016 roku ukradł ze sklepu łącznik do wiertarki o wartości ok. 100 złotych, dowodzi niezbicie, że kasta sędziowska wciąż trzyma się mocno. Uzasadnienie pani sędzi było równie kuriozalne, co linia obrony sędziego, jaką przyjęła jego mecenas. Poinformowała ona sąd np. o tym, iż sędzia Paweł M. „danego dnia wszedł do sklepu wyłącznie dla zabicia czasu”, „bywał w tym sklepie często, nawet 2-3 razy dziennie”, a kiedy robił tam zakupy, „zawsze płacił - nawet za podkładki filcowe”.
Cóż za krystaliczna postać – chciałoby się zawołać – nawet za podkładki? Płacił, a nie wynosił w majtkach? Na miły Bóg, jakże można tak uczciwego człowieka w ogóle ciągać po sądach? Pani sędzia zaś, przychylając się do tłumaczeń pani mecenas, dodała od siebie, że „wyrzucenie tego człowieka z pracy, w sytuacji, gdy każdy inny obywatel zostałby ukarany mandatem stuzłotowym, byłoby karą zdecydowanie zbyt surową”. Proszę wstać, sąd idzie - w zaparte.
I proszę się nie śmiać. To są fakty autentyczne (celowo zaznaczam, bo wielu rodaków woli łykać „Fakty” w cudzysłowie). Tak właśnie myśli o sobie kasta sędziowska i takie ma pojęcie o prawie. Po pierwsze: konia z rzędem temu, kto oskarżony o kradzież przedmiotu wartego 100 złotych dostaje za karę mandat o wysokości 100 złotych i wraca spokojnie do codziennych zajęć. Po drugie i ważniejsze: widać, jak na dłoni, że pani sędzia kompletnie, totalnie i w całej rozciągłości nie pojmuje, nie ogarnia rozumkiem, na czym polega specyfika pracy sędziego.
Doić kasę, czerpać profity, wrzeszczeć o końcu demokracji – tak, to potrafią przedstawiciele kasty (wciąż chcę wierzyć, że to tylko wąska, choć najbardziej promowana przez antyrządowe media grupa sędziów). Ale uznać, że złodziej nie powinien osądzać innych złodziei? O, nie, tu kończy się wymiar sprawiedliwości, a zaczyna – poczucie wielkiej krzywdy, jaka dzieje się koledze po fachu. Warto nadmienić, że sędzia Paweł M. wraz panią mecenas tłumaczyli przed Sądem Najwyższym, iż element wiertarki został przywłaszczony bezwiednie, przez, rzecz jasna, roztargnienie, ale i przez stres. Skąd ten stres? Ano, stąd, że „środowisko sędziowskie było już wtedy mocno piętnowane przez media i władzę”.
Nie wiem, czy łącznik do wiertarki miał pełnić rolę tabletki uspokajającej, ale wiem, że ważnym punktem obrony był także fakt, iż sędzia M., podczas kradzieży, „odbierał telefon”. Niestety, straszny, pisowski monitoring sklepowy także i tej wersji nie chciał potwierdzić…
Gdy do tej frapującej opowieści dodamy fakt, że Tomasza Komendę na 25 lat więzienia, mimo braku niezbitych dowodów, skazywało w sumie kilkoro sędziów (a niektórzy z nich podnieśli mu wyrok z 15 do 25 lat więzienia); gdy usłyszymy z ust kolejnego sędziego, że Komenda został skazany, „bo sąd był pod presją”; gdy wspomnimy innego sędziego, który także przez „roztargnienie” schował nieswoje 50 złotych do kieszeni (bo swoje trzyma w portfelu), a który również może nadal sądzić innych; gdy przypomnimy postawę pierwszej prezes Sądu Najwyższego, Małgorzaty Gersdorf, która wyraźnie uważa, że „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po jej stronie”; gdy rozważymy niedawne słowa Andrzeja Rzeplińskiego o tym, że w obecnej KRS „nie ma nikogo, kogo ON by poważał” - to otrzymamy w miarę pełen obraz tego wszystkiego, co ludzie w Polsce nazywają „nadzwyczajną kastą”. I której to kaście mówią, zupełnie zwyczajnie: „Adieu!”.
Tomasz Komenda chyba nawet mówi ostrzej. Ja się powstrzymałem po raz ostatni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/386427-bezkarnosc-i-buta-nadzwyczajnej-kasty-nadal-spychaja-polske-w-rejony-trzeciego-swiata?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%253A+wPolitycepl+%2528wPolityce.pl+-+Najnowsze%2529