Tak się cieszę z sukcesu Kamila Stocha. To bohaterstwo zjeżdżać w przepaść i nie zginąć, lecąc przy okazji dalej niż inni desperaci. Tak się boję, że mistrz za chwilę wypowie sią publicznie na temat aborcji lub zbrodni ukraińskich, albo też artykułu 7 lub roli Niemiec w Unii.
Jest obojętne – w którą stronę się wypowie, byle z sensem, bo niby taka jest rola drogowskazów. Kimś takim w życiu społecznym jest ktoś, komu się ufa, ceni jego mądrość i doświadczenie, wreszcie uczciwość.
Ludziom młodym wyjaśniam, że uczciwość ujawnia się wtedy, kiedy nie kradnie się cudzego portfela zagubionego na ulicy lub też nie sprzedaje swego poparcia z nienawiści do kogoś. Oczywiście przykłady można mnożyć. Bycie drogowskazem daje miejsce w historii i szacunek.
To dwa czynniki, które winny współwystępować. Lech Wałęsa ma miejsce w historii, chyba nawet kosztem innych, ale historia ma to do siebie, że wynosi jak fala, podobnie też topi.
Trochę tylko szacunek były Pan Prezydent roztrwonił. Szkoda. Drogowskazami bywali już i artysta Turnau i profesor Zoll, a także sędzia Strzembosz, wszak coś zawiodło. Może pogoda, telewizja, nie te słowa, nie w tym czasie…
Wpierw pycha kierowała Władysławem Frasyniukiem, gdy bez zawstydzenia występował jako jedyny bohater niedawnej przeszłości, która nam demokrację i niepodległość przywróciła. A tu po latach okazało się, że był pod bokiem we Wrocławiu Kornel Morawiecki, którego docenił Kukiz a nie Solidarność czy Unia Wolności, podobnie Słowik, którego nie docenił nikt i paruset innych. Trudno. Historia tak ma… Więc uznał bohater, że powinien okazać nieposłuszeństwo i mieć w nosie wezwania Prokuratury. Nie są ważne powody Prokuratury, dość, że Naród zastanawia się, czy bohater może więcej, czy mniej i dlaczego daje zły przykład złodziejom, bimbrownikom i kanciarzom, którzy też na wezwania się nie stawiają, doprowadzani czasem (lub nie) za nasze pieniądze) Podobnie alimenciarze. Teraz każdy powie, że protestują jako bohaterowie swego podwórka. Bohater Frasyniuk nie wypowiadał się w sprawie reprywatyzacji oraz Jana Kluczyka, co oznacza wybiórczość bycia drogowskazem.
Nie tego też nas uczył, ale w obcym języku, Mahatma Gandhi, którego siłą by nie wyprowadzili z komisariatu i to był protest na skalę całego Imperium. I żeby była jasność – siła protestu była w tym, że trafnie odebrał odczucia ludzi, rzeczywistą krzywdę i moment, kiedy trzeba zaprotestować. Tenże powiedział: „Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Później wygrywasz” Bohater Władysław postąpił akurat odwrotnie – wpierw cię szanują, a potem się śmieją… Oczywiście poza elektoratem bimbrowników, który jest zachwycony.
Sędzia Tuleya znów się odezwał, zastrzegając, że „ moja kariera może zostać przerwana” A czy ona się już zaczęła? Jako drogowskazu moralnego, bo tylko taka jest karierą. Owszem, młody człowiek szybko awansował w młodym wieku zostając sędzią Sądu Okręgowego. To stwarza domniemanie wyjątkowości. Awansowany słabo ją potwierdza. Albo za młody, albo nie w tej roli ubolewa, że „w komisariatach dochodzi do skandalicznej przemocy fizycznej. Protestujący są bezprawnie zabierani z ulicy” Nie dodaje, że szczęściem szybko wracają. Nie musi dodawać, że takim gadaniem podcina skrzydła policjantom, którzy choć się starają, ale daleko im do tego, czego oczekujemy. Bardziej boją się dziennikarzy i niektórych posłanek niż naturalnych bandytów. Skandaliczna przemoc zdarza się w zetknięciu z policją wszędzie, ale i wszędzie byle kto, z byle powodu nie demontuje policji i jej przydatności. Pan Sędzia przed zakończeniem nierozpoczętej kariery o tym nie myśli, bo i po co. Od czasu, gdy mając skłonność do występów nie wypowiedział się na temat miłego gestu Krajowej Rady Sądownictwa, która gotowa była przynajmniej opóźnić kariery dwustu kilkudziesięciu asesorów, co było zjawiskiem drastycznym, na które Pan sędzia i kilka drogowskazów nie zareagowali, więc uznać trzeba, że działają wybiórczo, także milcząc wobec opluwania kandydatów do rady, co jest wstrętne, narodowo typowe, ale do wytępienia, a nie wspierania.
I teraz by trzeba o Giertychu słówko i o redaktorze Żakowskim, który pragnie być drogowskazem dla bardzo już dziwacznej mniejszości intelektualno-obyczajowo-moralnej, co nie wychodzi, choć nawet ciekawie posłuchać. Trzeba chwilę o swoich.
Przeminęła w dyskretnym milczeniu afera wokół wylania przewodniczącego Czarneckiego ze stołka w Parlamencie Unii. Afera ma dwa oblicza. Oto wybiórczo potraktowano przewodniczącego, ale przecież dlaczego oczekiwał tam właśnie równości, w dodatku jako zawodowiec, nie amator. Z drugiej strony miał racje w krytyce Pani Róży, ale wypowiedział się jak popapraniec – z dala od dyplomacji, elegancji, zbyt zaś blisko Lecha Wałęsy oraz kolegów z Samoobrony. To trzeba ważyć, by podtrzymać drogowskazy w moralnej oczywistości…
Pani Prezes Trybunału słusznie uhonorowano jako osobę znoszącą powszechne ubliżanie niszowych środowisk. Na szczęście opresje ponoszone są w ramach działalności zawodowej, choć także poza czasem pracy. Dlaczego jednak właśnie wtedy, gdy chcemy wierzyć w dobrą przyszłość Trybunału, jego niezawisłość i bezstronność, wymienia Ona tylko niektóre nazwiska swych bezstronnych i niezawisłych współpracowników. Obniża to rangę pozostałych, zresztą niezasadnie, nie podwyższa wiary w nowy Trybunał pod nowym Kierownictwem. Szkoda.
Czy to oznacza, że uprawiam krytykę dobrej zmian? Nie, to nie oznacza tego, ale ona (to znaczy zmiana) wymaga czasem opamiętania tam, gdzie rzeczywiste wartości zakrywane są przez nieprofesjonalne zachowania , które topią opozycję , ale nie muszą topić władzy , której idzie w zasadzie dobrze.
To trzeba przecież jasno powiedzieć o ustawie, która była racjonalna, a przyniosła trzęsienie ziemi, co można było przewidzieć. Trzeba powiedzieć kolejno, że wiara w represję karną nie wystarcza, że ubecy są sami sobie winni, a nie jest tak, że pieniądze zdeprawują każdego.
Że potrzebny jest Dzień Trzeźwości. Sugerowałbym także Dzień Uczciwości W Mówieniu i Działaniu.
Byłoby dobrze, gdyby się odbył pod patronatem nieskłóconego Kościoła Matki Naszej oraz (nie lub) drogowskazów moralnych, które jeszcze żyją, choć ich coraz mniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/382002-polamane-drogowskazy?wersja=mobilna