Gdy słucham Roberta Winnickiego i jego kompanów, zastanawiam się, czy polityczny interes tej kanapy jest dla niej ważniejszy od interesu Polski. A takie można odnieść wrażenie po ich upartym dążeniu do zaistnienia przed ambasadą Izraela.
O to bowiem tylko mogło im chodzić, gdy mimo licznych przestróg nawoływali do zbierania się na warszawskiej Ochocie. Widać, że niczego nie nauczyli się po 11 listopada, gdy najpierw nie przypilnowali odpowiednio pochodu i wpuścili nań debili z nieakceptowalnymi transparentami, a później musieli mierzyć się z zafałszowanym obrazem marszu w zagranicznych (i częściowo też polskich) mediach.
Albo nie zrozumieli jeszcze, jak działają narzędzia propagandy, albo wiedzą o tym doskonale i cynicznie postanowili skorzystać z rozkręconej spirali emocji, ustawić w pozycji niesłusznie prześladowanych za „obronę polskości” i zmobilizować swoich najtwardszych zwolenników. Jeśli prawidłowa jest ta druga diagnoza, to niewiele ich różni w PR-owej strategii od motywów, jakimi kierują się np. Obywatele RP.
Czym groziła demonstracja ONR et consortes przed placówką dyplomatyczną Izraela? Nie trzeba być tytanem intelektu, by to zrozumieć. Nie byłyby potrzebne nawet żadne agresywne zachowania, zamieszki, petardy, antysemickie transparenty. Wystarczyłby JEDEN dziarski Młody Wszechpolak z charakterystyczną fryzurą, w swoim ulubionym stroju, któremu zrobiono by JEDNO zdjęcie na tle powiewającej przy ul. Krzywickiego biało-niebieskiej flagi. Większość nieprzychylnie nastawionych do obecnej władzy w Polsce gazet w Izraelu, Niemczech, Wielkiej Brytanii, we Francji czy w USA wydrukowałaby je w dobrze wyeksponowanym miejscu, doprawiając to solidnym sosem o polskim antysemityzmie. A z wszystkiego tłumaczyć by się musiał rząd.
Wypada tylko pochwalić Joachima Brudzińskiego za szybkie i chłodne znalezienie prewencyjnego rozwiązania, które w i tak kłopotliwym czasie nie pozwoli politycznemu marginesowi na kolejne szkodzenie polskiej reputacji.
Podkreślę: co do istoty sporu wywołanego przez polityków i media w Izraelu, z Ruchem Narodowym można się zgodzić (choć zastrzegam, że nie analizowałem zbyt wnikliwie ich narracji…). Ale z metodami, jakimi jego działacze chcieliby ów spór rozstrzygać – absolutnie nie.
Narodowcom pozostaje tylko twierdzić, że podjęli „suwerenną decyzję o rezygnacji z pikiety” i że nie chcą walczyć z państwem polskim. Problem w tym, że takiej suwerennej decyzji nie byli w stanie podjąć. MSWiA i wojewoda musieli podjąć ją za nich. I chwała za to tym urzędnikom.
CZYTAJ TAKŻE:
-
Nie zapomnij kupić nowego numeru największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 29 stycznia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/379280-bardzo-dobry-ruch-mswia-to-zneutralizowanie-niemadrych-planow-narodowcow-szkodzacych-reputacji-polski