Artykuł o nowo powołanym ministrze spraw zagranicznych czekał na zredagowanie właściwie od dnia ministerialnej nominacji Jacka Czaputowicza. Zaraz po zaprzysiężeniu zaskoczył retorycznym pytaniem o potencjalnie dobre relacji z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem wkraczając tym samym na terytorium zastrzeżone dla premiera rządu - Mateusza Morawieckiego. Uznałem ów lapsus za… pierwsze śliwki robaczywki.
Nieco uspokoiła mnie informacja o spotkaniu Rady Ministrów, które miało dookreślić priorytety polskiej polityki zagranicznej ufając, że szef MSZ od tego momentu słowa swe będzie ważył ze szczególnym rozmysłem. I nie mam wcale pretensji o rozmowy z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem. O artykule 7 należy komunikować się z każdym - nawet z… Timmermansem, choć właśnie ten zwykł bezkrytycznie patrzeć na Polskę oczami europosłów i polityków Platformy Obywatelskiej.
Za kardynalny błąd uważam jednak spotkanie z szefem niemieckiego MSZ, Sigmarem Gabrielem, prominentnym członkiem SPD, tuż przed konwencją, na której zdecydowano o przystąpieniu tej partii do starej/nowej koalicji z CDU/CSU. Można by powiedzieć, że nasz minister podał rękę SPD, która twardo upiera się przy wspólnym niemiecko-rosyjskim projekcie Nord Stream 2.
Sigmar Gabriel jest najbardziej głośnym zwolennik tego projektu. Miesiąc temu grzmiał z Petersburga wspólnie wraz z Władimirem Putinem o amerykańskiej ingerencji w sprawy europejskie (według agencji Novosti), kreśląc czerwoną linię, której USA nie powinno przekraczać. Kilka tygodni wcześniej podobne oświadczenie sformułował wraz z szefem MSZ Austrii. Oczywiście w obu przypadkach chodziło o Nord Stream 2 i sankcje USA przeciw firmom finansującym budowę gazociągu.
Gdyby choć nie doszło do wspólnej konferencji obu ministrów Czaputowicza i Gabriela, tak jak nie było jej po spotkaniu z Timermmansem. Przypomnę, że dwuznaczna wypowiedź szefa polskiego MSZ na konferencji prasowej po spotkaniu z Sigmarem Gabrielem spowodowała dementi Prawa i Sprawiedliwości dotyczące należnych reperacji wojennych, których Polska będzie się nadal domagać.
Jednak, co jeszcze bardziej biło w oczy, to całkowite pominięcie przez obu polityków kwestii dotykających gazociągu Nord Stream… Czy nasz Czaputowicz uważa, że to projekt czysto komercyjny niewart politycznego dyskursu? Czy może Niemcy już odstąpiły od tego projektu, tylko nic nam - obywatelom - na ten temat nie wiadomo?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377627-jacek-czaputowicz-i-meandry-polityki-zagranicznej