Głosowanie senatorów w sprawie immunitetu Stanisława Koguta kompromituje tych, którzy sprzeciwili się wnioskowi prokuratury, by immunitet uchylić. Trudno doprawdy zrozumieć, co nimi kierowało. Czy jakaś fałszywie pojęta koleżeńskość? W imię czego? Jeśli dowody prokuratury, jak twierdzą ci, którzy znają akta sprawy, są słabiutkie, to Stanisław Kogut obroni się przed sądem. Swoim sprzeciwem uniemożliwili mu skorzystanie z takiej szansy. Idąc tym torem, można powiedzieć, że swoją źle pojętą życzliwością, w istocie skrzywdzili swego kolegę, bo odebrali mi możliwość oczyszczenia się z oskarżeń.
Fatalne w tej sprawie jest to, że prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy, jacy senatorowie oddali głosy sprzeciwu, ponieważ głosowanie było tajne. Jedynie Marek Borowski, senator niezależny, w sposób jawny zdyskwalifikował wniosek prokuratury. Wnioskuję więc, że w głosowaniu był mu przeciwny. Jednakże senatorowie PiS – jak mówi dziś młodzież – dali dużą plamę.
Można założyć, że zarówno wśród innych senatorów głosujących przeciw, a takich było 37 i 19 wstrzymujących się (za uchyleniem głosowało 32) przeważali zdecydowanie członkowie PiS. Czy naprawdę każdy z tych głosujących przeciw zakładał, że jest jedynym w całym Senacie, który jest taki koleżeński? I to najwłaściwszy moment, żeby Stanisław Kogut dowiedział się, iż nie wszyscy wątpią w jego uczciwość. To raczej niemożliwe, aby każdy „działał” w pojedynkę. Senatorowie PiS mają ze sobą naturalne kontakty i wewnątrz własnego partyjnego środowiska wzajemnie znali stosunek kolegów do wniosku prokuratury. Inaczej mówiąc, ci którzy głosowali przeciw prawie na pewno wiedzieli, że podobnie zagłosuje taka część kolegów, że mogą mieć szanse odprawienie prokuratury i jej wniosku z przysłowiowym kwitkiem. A to znaczy nie mniej ni więcej, że zlekceważyli świadomie prośbę, czy też jak kto woli, racjonalne i ważne dla ugrupowania zalecenie swego lidera Jarosława Kaczyńskiego w imię nie wiadomo doprawdy jakich racji. A co sądzić o tych, którzy wstrzymali się od głosowania. Czy uznawali, że nie stają po żadnej stronie? Że umywając ręce, będą mieli spokojne sumienie? Czy nie zdawali sobie sprawy, że wstrzymujący się w ogólnym rozrachunku stają się wspólnikami tych, którzy w głosowaniu uzyskują większość. Przed tygodniem podobną głupotą popisali się posłowie podczas głosowania projektu „Ratujmy kobiety”.
Powtórzę to, o czym już wspominali inni. Przy czym ograniczam to do senatorów PiS, którzy głosowali przeciw bądź wstrzymali się od głosu. Tacy z nich politycy jak z kozich cycków kastaniety.
-
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów roczną prenumeratę naszego pisma a oszczędzisz nie tylko czas, ale i pieniądze! Tylko dla prenumeratorów ceny niższe niż w kiosku nawet o 40%! E-Prenumerata do 58% rabatu!
Więcej informacji o warunkach prenumeraty na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377470-senatorowie-pis-dali-niezla-plame