Historia jest pełna rozmaitych przypadków, które decydowały o sukcesie, lub klęsce. Prof. Andrzej Zoll przypomniał w krakowskiej prasie o swym udziale w kształtowaniu ważnych wydarzeń Polski, lecz z owej partycypacji dziś nie jest zadowolony. Było tak – Jerzy Buzek poszukiwał kandydata na stanowisko ministra sprawiedliwości. Zapytał więc Andrzeja Zolla, czy Kaczyński się nadaje. Odpowiedź padła natychmiast - jeśli nie Jarosław, to tak. No i stało się. Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, późniejszy prezes Trybunału Konstytucyjnego i rzecznik praw obywatelskich bardzo prędko uznał, że było to - jak określił – fatalne zdanie, albowiem nominacja ministerialna otworzyła na nowo karierę polityczną braci po ich wcześniejszych politycznych klęskach. W konsekwencji mamy to, co każdy widzi – upadek demokracji na każdym kroku!
Popatrzcie umiłowani w prawdzie i zakochani w demokratycznym porządku, jedno nieopatrznie rzucone zdanie i narodowa katastrofa u bram państwa. Gdzie tam zresztą u bram! Po bramach już ani śladu, zaraza wtoczyła się na zdradzieckich rydwanach wszędzie i wokół. Jedno zdanie, a tyle nieszczęść!
Szanowny Panie Profesorze! Może się Pan przedtem mylił, a może teraz, a może i przedtem i teraz. Ja coś tam skromnie podejrzewam, ale nie śmiem niczego sugerować. Wiem tylko, że nawet taki Wergiliusz tkwił w błędzie, wypierając się swego głównego uczynku w postaci „Eneidy”. Uznał, że to dzieło kiepskie i testamentalnie nakazał go zniszczyć. Na szczęście cesarską mocą August nie pozwolił na wykonanie woli magistra heksametrów, i możemy ich melodią radować oczy i uszy po dziś dzień. A ile będzie tych dni jeszcze po nas? Ho, ho, ho, jak mawiał były prezydent. Ho, ho, ho!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377444-prof-zoll-rekomendowal-kiedys-lecha-kaczynskiego-dzis-zaluje-a-moglo-byc-tak-pieknie